niedziela, 28 czerwca 2015

19. Ten ostatni raz

Kiedy wreszcie w tym życiu zacznie mi coś wychodzić? Nie, przepraszam. Jest ktoś, kto udał mi się stu procentach. Moja córka. I dla niej mam zamiar dalej jakoś się trzymać. Muszę być dla niej silna.
- Długo kazałaś na siebie czekać - usłyszałam od siedzącego naprzeciwko mnie bruneta. Towarzyszył mu przy tym ten charakterystyczny uśmieszek. Nic się nie zmienił przez te dwa lata. Wciąż miał tę samą przystojną twarz, która mnie tak urzekła. Twarde kwadratowe rysy szczęki dodawały mu takiej zmysłowej męskości. Ciemne oczy przenikały spojrzeniem, powodując, że niemal od razu robiło ci się w środku gorąco. I ten dodający mu nieco chłopięcej urody, dwudniowy zarost. To był ten sam Karl, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia, kiedy przyszedł do Alka pomóc mu w remoncie naszego mieszkania. Wydawał się mi wtedy taki seksowny w tym typowym roboczym kombinezonie i zwykłej koszulce. Był niezwykle dowcipny i taki pełny energii. Z tym błyskiem w oczach. Cały czas rumieniłam się w jego obecności, bo onieśmielał mnie każdym uśmiechem. Trafiło mnie wtedy jak cholera. Uwielbiałam, kiedy śmiał się z moich marnych umiejętności w niemieckim, żeby zaraz potem nagrodzić mnie czułym pocałunkiem. Było nam dobrze we trójkę. Alek jednak zawsze trzymał go na dystans, tym bardziej, kiedy już zaczęliśmy ze sobą chodzić. Próbował mnie ostrzec, że coś mu się nie podoba w tym człowieku, a przynajmniej nie uważał go za dobrego kandydata na faceta. Ale ja nie słuchałam. Byłam zaślepiona miłością.
- Miałam bardzo ważną sprawę do załatwienia – odpowiedziałam siląc się na obojętny ton, choć w środku byłam cała spięta. W końcu nie widziałam go tyle czasu a rozeszliśmy się w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Czułam jego badawcze spojrzenie na sobie.
- Wyładniałaś – dodał – zerknęłam na niego spod byka. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. - seksowna z ciebie mamuśka.
- Daruj sobie te denne teksty, Karl – rzuciłam z pretensją w głosie i zaczęłam przeglądać menu, żeby tylko nie musieć na niego patrzeć. On bynajmniej nie stracił wigoru.
- Zdziwiłem się, kiedy zadzwoniłaś, że mieszkasz teraz w Innsbrucku. Dlaczego wyjechałaś z Wiednia?
- Bo znalazłam tu dobrą pracę – odpowiedziałam wracając myślami do tych chwil sprzed kilkudziesięciu minut z Gregorem. Znajomy ból pojawił się w moim sercu.
- Co słychać u naszej córki? - spytał jak gdyby nigdy nic. Podniosłam na niego złowrogie spojrzenie.
- Ty chyba sobie kpisz – warknęłam – nie odzywasz się do nas od 2 lat a teraz pytasz co u Alicji? I jak w ogóle śmiesz nazywać ją swoją córką?! Nie wystarczy się po prostu spuścić! Na miano ojca trzeba sobie zasłużyć! - powiedziałam dosyć głośno. Miałam nadzieję, że pozostali klienci nie przysłuchują się naszej rozmowie. Chytry uśmieszek Karla nieco przygasł.
- Moni, spokojnie – uniósł ręce ku górze – przecież dostawałaś moje alimenty. Nie powinnaś mieć problemów.
- Och, no tak. Może jeszcze powinnam klękać na kolanach i dziękować ci za twoją szczodrość? Jakby te pareset euro nie było twoim zasranym obowiązkiem! - prychnęłam. Wzięłam głęboki oddech, żeby się nieco uspokoić i nie narobić sceny przy ludziach. Nie byłam poddenerwowana tylko i wyłącznie tym spotkaniem. Żal po stracie Gregora rozdzierał moją duszę na tysiąc kawałków. Taki ktoś jak Karl tylko dopełnia czarę goryczy.
- Dobra, nieważne – westchnął – pamięta mnie jeszcze? - spytał.
- Chyba śnisz – odpowiedziałam nie kryjąc sarkazmu – ona nic o tobie nie wie i niczego nie pamięta. Chciałeś, żeby dwuletnie dziecko miało w pamięci obraz osoby, której nie widziało kolejne dwa lata? Zapomnij – dodałam.
- No więc powiedz mi, do cholery, po co tłukłem się tyle kilometrów? Bo jeśli mam słuchać twoich narzekań i obrażania mnie to do widzenia! – odparł już zupełnie poważnie. Powstrzymałam się od kolejnej fali przekleństw, która cisnęła się na moje usta. Darowałam sobie także komentowanie jego, jak widać w ogóle się nie zmieniającego, szczeniackiego zachowania.
- Mam nadzieję, że kiedyś będziesz żałował swojego postępowania – wycedziłam przez zęby – tylko nie licz, że po latach jak przyjdzie czas na skruchę, to Alicja będzie chciała mieć z tobą cokolwiek wspólnego.
- Posłuchaj, ja wiem, co zrobiłem. Zostawiłem was. Wolałem wyjechać za granicę, bo miałem tam dobrą ofertę pracy – odparł – poza tym wiesz, że nie nadaje się do życia w szczęśliwej rodzince. Miałem ochotę pożyć jeszcze po kawalersku i oszczędzić sobie tego ciągłego zrzędzenia.
Po raz kolejny prychnęłam. Boże, jak ja mogłam kiedyś spojrzeć na takiego idiotę? Nie potrafię powiedzieć na jego temat ani jednej dobrej rzeczy. Jestem mu jedynie wdzięczna, że dał mi córkę. To wszystko.
- Nikt ci nie kazał z nami żyć, Karl – odpowiedziałam po chwili – wystarczyło, że pojawiałbyś się raz, dwa razy w tygodniu. Tylko dla niej, rozumiesz? Żeby wiedziała, że ma tatę. A nie płakała po nocach, bo jej koleżanki i koledzy mają oboje rodziców a ona nawet swojego ojca nie zna – dodałam zaciskając zęby z wściekłości. Miałam do niego tyle żalu o te wszystkie lata. Byłam na niego taka zła. Nie dlatego, że robił krzywdę mi. Jego nocne eskapady z kolegami nie raz kończyły się ostrą awanturą, w której dostawałam w twarz. Ja mogłam zapomnieć o swoim fizycznym bólu. Chciałam jedynie by był gdzieś tu dla Alicji. Żeby miała nas oboje. A on tak po prostu stchórzył.
- A wiesz, może i masz rację? - uniosłam jedną brew ku górze, poznając ten jego szyderczy ton – gdybym tak do was przychodził co parę dni, to chociaż mógłbym liczyć na jakiś darmowy numerek. - przewróciłam oczami, nawet nie przejmując się tą beznadziejną uwagą z jego strony – teraz zrobiła się z ciebie naprawdę niezła laska. Ciekawe, czy wszystko inne pozostało takie, jak je zapamiętałem...
- Nie dla psa kiełbasa – odpowiedziałam a on lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Zwykły cham i prostak – skończyłeś? - rzuciłam. Po chwili poprawił się na krześle i posłał mi nonszalancki uśmiech.
- No to w takim razie słucham. Po co mnie tu zaprosiłaś? - splótł dłonie na stoliku i przypatrywał mi się z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Zamierzam wrócić do Warszawy – powiedziałam spokojnie, czekając na jego odpowiedź. Po chwili ciszy, dodał:
- I? - spytał. Westchnęłam.
- I to, że zabieram ze sobą Alicję. Na stałe – wyjaśniłam cierpko. Patrzył na mnie uważnie.
- Liczysz na moje poparcie w tej kwestii, czy jak? - spytał obojętnie. Znów przewróciłam oczami.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie, bo nie mam zamiaru pytać cię o zgodę – odparłam – już postanowiłam. Chciałam cię po prostu o tym poinformować w razie gdybyś kiedyś chciał się skontaktować z córką. Bądź co bądź, nie mam ochoty mieć żadnych konsekwencji prawnych – dodałam. Widziałam po jego twarzy, że usilnie się nad tym zastanawia.
- Dobrze – powiedział.
- Dobrze? - wybałuszyłam oczy ze zdziwienia. Nie sądziłam, że pójdzie mi tak łatwo.
- No zgadzam się. Ale pod jednym warunkiem – no a jednak.
- Jakim? - spojrzałam na niego niecierpliwie.
- Będę mógł ją zobaczyć – odparł.
- Czyżby obudził się w tobie instynkt ojcowski? - spytałam z ironią. Jakoś mi się w to nie chce wierzyć.
- Chcę ją zobaczyć. To mój warunek albo nie pozwolę ci na żaden wyjazd – dodał już bardziej stanowczo. No wiedziałam.
- Chcesz po prostu zrobić mi na złość – bardziej oznajmiłam niż spytałam. I znów ten cwaniacki uśmiech.
- Nie rób ze mnie takiego podłego drania. To moja córka. Chyba mam prawo się z nią spotkać tym bardziej, że wyjeżdżacie do innego kraju – odparł.
- Miałeś na to wiele czasu, który niestety zmarnowałeś – rzuciłam kąśliwie. Naprawdę chciałam mieć już tą rozmowę za sobą. - Ok, niech ci będzie – odpowiedziałam po chwili zastanowienia – ale muszę ją na to spotkanie przygotować. I nie licz na to, że tak po prostu oznajmię jej, że jesteś jej ojcem. Nie będę jej teraz wywracać wszystkiego do góry nogami – powiedziałam ostro. Przez dobrych kilkadziesiąt sekund mierzyliśmy się wzrokiem.
- Mogę być jakimś wujkiem, jak uważasz – odparł – ale chcę się z nią zobaczyć – i znów zaczął mi się intensywnie przypatrywać – masz kogoś? - spytał bez ogródek.
- Nie – odpowiedziałam chyba nieco za szybko. Momentalnie w mojej głowie pojawiły się myśli o Gregorze. - przecież wtedy nigdzie bym nie wyjeżdżała – dodałam pewniej.
- Pewnie nie – odparł, ale miałam wrażenie, że myślami jest już gdzieś indziej.
- W takim razie uważam, że wszystko mamy ustalone. Dam ci znać, kiedy możesz przyjść – powiedziałam, zbierając swoje rzeczy.
- Nie napijesz się ze mną nawet kawy? - spytał, a ja kątem oka dostrzegłam zbliżającą się do nas kelnerkę.
- Wybacz, ale nie mam ochoty – rzuciłam obojętnym tonem. Zaśmiał się krótko.
- Naprawdę wyładniałaś – odparł.
- Karl. - warknęłam.
- No co, to już nawet nie mogę prawić ci komplementów? - spytał uśmiechając się szeroko.
- Słuchaj, straciłeś wszelkie prawa do mnie ponad dwa lata temu. Mam cię gdzieś, rozumiesz? Skontaktowałam się z tobą tylko dlatego, że musiałam cię poinformować o tym pieprzonym wyjeździe! Jak dla mnie to możesz sobie dalej hulać aż przypadkiem nie zrobisz komuś kolejnego dziecka, za które będziesz musiał wziąć odpowiedzialność. Nie życzę bynajmniej takiej osobie podobnego życia, które sama z tobą przeszłam! – z moich oczu dosłownie trzaskały pioruny. Nienawidzę go. Kelnerka, która była od nas już dosłownie dwa metry szybko zawróciła się na pięcie, gdy usłyszała moją wypowiedź. Miałam to gdzieś. Mogę mu narobić wstydu przy wszystkich.
- Obiecuję, że zachowam sobie twoje cenne rady w pamięci – odparł spokojnie w ogóle nie ruszony moimi słowami. Po raz trzeci przewróciłam oczami.
- Naprawdę czasami zastanawiam się, na co ja właściwie poleciałam – powiedziałam z ironią i uśmiechnęłam się do niego krzywo.
- No jak na co? Na moją przystojną buźkę – i tu wyszczerzył zęby w tym swoim łobuzerskim stylu – myślisz, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, że na mnie lecisz? Robiłaś maślane oczka za każdym razem jak przychodziłem do Alka. O, właśnie. A co słychać u mojego kochanego kumpla? - spytał z ironią rozkładając się wygodnie na krześle.
- Gówno cie to obchodzi – syknęłam.
- Oj, maleńka – kręcił głową z udawaną dezaprobatą – lepiej się miarkuj, bo mogę zniszczyć wszystkie twoje plany – spojrzałam w jego ciemne oczy. On nie żartował. Wiedziałam, że ma mnóstwo znajomości w tym swoim kryminalnym świecie i że jest w stanie pokrzyżować moje plany w związku z wyjazdem. W końcu on jako obywatel Austrii miałby dużo więcej do powiedzenia, co do miejsca zamieszkania jego dziecka. Nikt bez jego zgody nie pozwoli mi wyjechać.
- Na razie, Karl.
Wstałam gwałtownie i rzuciwszy mu ostatnie, diabelskie spojrzenie, wyszłam z kawiarni.
- Palant – powiedziałam sama do siebie. Jaka ja byłam głupia, rozpoczynając z nim jakąkolwiek znajomość.

W drodze do auta wybrałam jeszcze numer do Amelii. Odebrała już po drugim sygnale.
- No hej – odezwała się – coś się stało?
- Nie, nic się nie stało – odpowiedziałam, marszcząc brwi – dlaczego tak sądzisz? - spytałam siląc się na zabawny ton.
- No jak to czemu? Przecież właśnie spotkałaś się ze swoim wrogiem numer jeden. Martwiłam się – powiedziała dość zaniepokojonym głosem. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Mel, nie ma obawy. On nie ma do czynienia z tą samą zagubioną w obcym kraju dziewczyną, którą poznał te 5 lat temu – odpowiedziałam – ja nie dam sobą pomiatać. Już wystarczająco źle potraktował mnie w przeszłości – przed oczyma pojawiły mi się obrazy tych wszystkich kłótni i awantur, jakie mi urządzał. Tak bardzo się wtedy bałam. A najbardziej bałam się o malutką Alicję. On zawsze tak strasznie krzyczał a ona, kilkumiesięczne dziecko, po prostu się bała. Obie płakałyśmy. Chciałam ją jedynie ochronić, dlatego uwolniłam się od Karla zanim zdecydował się zrobić nam większą krzywdę.
- Halo, jesteś tam? - z chwilowej zadumy wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Tak, tak – zapewniłam ją.
- Mówiłam, że właśnie przyrządzamy z Alą leczo. Specjalnie dla mamusi – po raz kolejny się do siebie uśmiechnęłam. Moja kochana mała córeczka – więc wracaj jak najszybciej.
- Już wsiadam do auta. 20 minut i jestem – powiedziałam wesoło, otwierając drzwi do swojego samochodu.
- Wszystko będzie czekało punktualnie. Paaa – usłyszałam jeszcze, po czym się rozłączyła. Wsiadłam za kierownicę i głęboko westchnęłam. To był trudny dzień. Najpierw ta rozmowa z Gregorem, to wszystko, co działo się później...tak bardzo go pragnęłam. Tak bardzo potrzebowałam...a potem jeszcze Karl. Powoli stawałam się kłębkiem nerwów. Chciałam, żeby wreszcie wszystkie te sprawy były zamknięte. Żebym mogła zaznać odrobiny spokoju.
Wymarzone po południe w towarzystwie Ali i Melki niestety musiało jeszcze trochę zaczekać. Parkując auto pod swoim blokiem, zauważyłam charakterystyczne Audi po drugiej stronie ulicy. W żołądku momentalnie pojawiła się ciężka gula. Jeszcze tego mi brakowało.
Wysiadłam z samochodu i niepewnym krokiem przeszłam na drugą stronę. Po chwili stanęłam oko w oko z szatynem.
- Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy – odezwałam się po jakimś czasie milczenia, kiedy zdołaliśmy wpatrywać się sobie w oczy.
- Nie wiem, czy seks na moim biurku jest odpowiednim rozwiązaniem tej sytuacji – powiedział to zbyt poważnym tonem. Nie wiem dlaczego, ale czułam, jak na moich policzkach zakwitły dwa rumieńce.
- Ta sytuacja była...takim nieoczekiwanym skutkiem tej rozmowy – powiedziałam zupełnie bez sensu. Idiotka. Na pewno w tym momencie tak sobie o mnie pomyślał.
- Musiałem przyjechać, Moni – opuszkami palców delikatnie dotknął mojego policzka. To był niby tylko czuły gest a przeszły mnie od niego prądy. Tylko w jego obecności mogłam to czuć.
- Po co? - zdołałam wydukać, kiedy na chwilę przymknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem – mówiłam ci już, że to nie ma sensu. Pomyśl o dziecku. Pomyśl o Sandrze – dodałam już nieco głośniej – nam i tak by nie wyszło. Zbyt wiele nas dzieli. Bujaliśmy jedynie w obłokach. Przynajmniej ja... - spuściłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w chodnik.
- Wyszłoby nam – odpowiedział z nadzieją w głosie – przecież to, co do siebie czujemy jest jak jakaś magia. Nie sądziłem, że można od tak się w kimś zakochać. Nawet jeśli się tej osoby nie zna i jest ci ona zupełnie obca – powiedział dobitnie – zrezygnowałbym dla ciebie ze wszystkiego. Nawet z...
- Nie kończ – powiedziałam stanowczo i spojrzałam w te jego ciepłe oczy. - nie mów, że zostawiłbyś Sandrę i dziecko. Ona nie jest niczemu winna. Była ci zawsze wierna – odparłam – to my tu zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. Ty jak skończony drań a ja jak najgorsza dziwka...
- Nie masz prawa tak siebie nazywać! - powiedział z determinacją, jaka malowała się w jego oczach
- Prawie rozbiłam wasz związek, Gregor! - również podniosłam głos – poszłam z tobą do łóżka doskonale wiedząc, co podejrzewa Sandra. Zamiast myśleć o konsekwencjach to ja jak głupia dałam się omamić hormonom – rzuciłam. Po chwili usłyszałam jego szczery śmiech. Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
- Nie mów mi, że będziesz to zrzucała na niezaspokojenie seksualne i brak faceta – pokręcił głową z uśmiechem. Następnie poczułam jego silne dłonie obejmujące mnie w talii – zrobiłaś to, bo chciałaś właśnie mnie. A ja pragnąłem ciebie. I nadal tylko ciebie pragnę – westchnął po czym zaczął bawić się kosmykami moich włosów – jesteś taka piękna.. - szepnął. Jak ja mam nazwać ten stan, kiedy ogarnia mnie to podniecenie i odurzenie jego zapachem a jednocześnie czuję ogromną pustkę i żal, bo wiem, że wszystko straciłam? Jestem jednym wielkim dramatem.
- Gregor... - szepnęłam.
- Ten ostatni raz.. - powiedział gdzieś przy moich ustach, do których zbliżał się coraz bardziej. Ostatkami, dosłownie krztyną siły zdołałam się od niego oderwać. Widziałam ból i zawód w jego oczach.
- Jedź już – szepnęłam.
- Muszę odzyskać mój zegarek – powiedział po chwili. Całe szczęście, że udało mu się tym zbić mnie z tropu i cała ta atmosfera powoli gdzieś ulatywała.
- Mam go w domu.
- Mogę po niego z tobą pójść? - spytał, wkładając ręce do kieszeni.
- Nie – odpowiedziałam dobitnie – w domu jest Alicja, zaraz zacznie za tobą płakać – wyjaśniłam.
- Tęsknie za nią – odparł smutno. Widziałam ten smutek w jego oczach.
- Nie możesz sobie na to pozwalać, rozumiesz? - odpowiedziałam ostro – to nie jest twoje dziecko. Za kilka miesięcy będziesz miał swoje i zapomnisz.
- Wcale nie – odparł stanowczo. Westchnęłam.
- Poczekaj tu – poprosiłam. Przytaknął z wahaniem.
Odwróciłam się w stronę mojego bloku i ruszyłam do domu. Miałam mętlik w głowie. Tego wszystkiego było już za dużo.

- Monika! - usłyszałam paniczny krzyk szatyna. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę i jeszcze przez ułamek sekundy mogłam dostrzec przerażenie na jego twarzy. Później usłyszałam tylko pisk opon i poczułam silny ból.

**
Czeeeść!
Nie sądzicie, że całe to opowiadanie jest prowadzone w takim dość smutnym klimacie? Czasami mam wrażenie, że może jest trochę za nudne.
Doczekałyśmy się punktu kulminacyjnego. Domyślacie się kto potrącił Monikę? Mogę dodać, że teraz będzie mały zwrot akcji. Zostańcie ze mną :*

6 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie. Na pewno nie jest nudne :) Pewnie Sandra potrąciła Monike. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana.
    Nudne ... błagam dziewczyno nie rozśmieszaj mnie ;)
    Jest rewelacyjne.
    Monika porozmawiała z Karlem ale coś czuje,że i tak nie wyjedzie z Austrii.
    Widać, że Gregorowi na prawdę zależy na Monice.
    Mam pewne przypuszczenia iż Monikę potrąciła Sandra.
    Wiedziała o romansie Gregora i Moniki, i mówiła,że się zemści.
    Mam nadzieję, że Monice nic nie będzie, a Gregor w końcu zrozumie,że musi odejść od Sandry.
    Czekam na kolejny i zapraszam do mnie na 15
    http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Zapraszam Cię serdecznie na 7 u Gregora i Sophie.
      http://czy-to-milosc-gs.blogspot.com/

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nudne czy ty chcesz kogoś na zawał przyprawić ?. Jestem pewna na 100% że to sprawka Sandry .Nie mogę się doczekać jak to się za kończy aha no i zabraniał ci tak mówić są spaniałe i na pewno nie są nudne wszyscy tu się zgodzą z moim zdaniem.
    Zapraszam do mnie nowe opowiadanie :
    http://lenaloveja.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Może odrobinę jest tutaj smutno, ale nie nudno! Zabraniam Ci tak w ogóle mówić, rozumiemy się? ^^
    Eh, Karl.. Podziwiam Monikę, że wytrzymała z nim to spotkanie, bo gdybym była na jej miejscu to nerwowo nie dałabym rady! Pf, i on jeszcze chce się zobaczyć z Alką.. Miał ją daleko przez dwa lata, a teraz chce sobie zobaczyć jak wygląda jego dziecko? Idiotyzm pospolity.
    Sandra. Od razu pomyślałam o Sandrze, choć typuję jeszcze Marka albo Karla. A może Sandra żyje w zmowie z chłopakami? :D
    Nie wiem, nie wiem. Ale czekam na kolejny - i oby nic poważnego nie stało się Monice..
    Przepraszam za nieogarnięty komentarz, ale dzisiejsza pogoda ma jednak na mnie wpływ :D
    Pozdrawiam, weny! ;*

    OdpowiedzUsuń