Jeszcze raz poprawiłam
beżową, sięgającą do kolan spódniczkę, do której włożona
była zwiewna, biała koszula. Przejrzałam się bliżej w lustrze a
potem starannie nałożyłam na usta jasnoczerwoną szminkę.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia nonszalancko. Wzięłam
głęboki oddech po czym powoli wypuściłam powietrze. Luźne
upięcie z tyłu głowy sprawiało, że kilka niesfornych loków
opadało swobodnie na moje ramiona. Na stopy włożyłam szpilki w
kolorze spódnicy i po raz kolejny spojrzałam w lustro. Widziałam
przed sobą pewną siebie kobietę. Wzięłam leżącą na komodzie
czarną teczkę, torebkę i kluczyki do auta. W korytarzu zatrzymała
mnie jeszcze moja przyjaciółka.
- Jesteś tego pewna? -
usłyszałam ciche pytanie. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Tak. To najlepsze
rozwiązanie – odpowiedziałam.
- A dla którego z nich się
tak odstawiłaś? - uniosłam jedną brew i lekko się roześmiałam.
- Dla siebie samej –
odparłam – poza tym Gregor ma mnie właśnie taką zapamiętać.
Niech widzi, co stracił.
- A Karl ma widzieć, z kogo
z własnej woli zrezygnował? - spytała ponownie.
- Amelia – upomniałam ją.
- No idź już, bo potem
spóźnisz się na to spotkanie – dodała jedynie – masz zamiar
powiedzieć Alicji?
- Nie wiem. Nie chcę jej w
tym momencie wszystkiego komplikować – westchnęłam –
narobiłaby sobie tylko nadziei i sam ten wyjazd okazałby się
porażką.
Nie czekając na jej
odpowiedź po prostu wyszłam z mieszkania. Na klatce usłyszałam
dźwięk swojej komórki. Widząc imię na wyświetlaczu,
przewróciłam oczami. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Dzwonię, bo zastanawiałem
się, czy przypadkiem się nie rozmyśliłaś – powiedział to tym
samym cwaniackim tonem, którego od zawsze się brzydziłam. A
przynajmniej od momentu, kiedy zorientowałam się, jaki z niego
bydlak.
- Jesteśmy umówieni, Karl.
Za godzinę. - wycedziłam.
- Dlaczego właściwie
nalegałaś na spotkanie? - spytał.
- Później, dobrze? Teraz
się trochę spieszę. - szybko zakończyłam połączenie, nie chcąc
już tracić czasu. Z resztą, całe to spotkanie z tym człowiekiem
będzie jedną wielką stratą czasu.
Wchodząc do "Le Ciel"
od razu napotkałam uważny wzrok Toniego. Nie obyło się bez jego
łobuzerskiego uśmieszku, kiedy tylko udałam się w jego stronę.
Nie dziwiłam się, że zwykle przyciągał tą przystojną buźką
młode i atrakcyjne klientki.
- No, no, Monika. Kto jest
tym szczęściarzem, z którym się umówiłaś? - spytał kręcąc
głową i rozbierając mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Dziękuję, miło, że
ktoś docenił moje starania – wycedziłam przez
zęby. Naprawdę, w tym momencie nie miałam ochoty na żadne
żarciki. Barman jednak w ogóle nie przejął się moim chłodnym
komentarzem i nadal się uśmiechał.
- Myślałem, że masz
dziś wolne – powiedział.
- Bo mam, ale przyszłam
do Sandry i Gregora – odparłam – mam do nich sprawę.
- Masz szczęście, bo pół
godziny temu przyjechali do restauracji – odpowiedział – to
jakaś ważna sprawa?
- Dowiesz
się w swoim czasie – rzuciłam przez ramię od razu kierując się
na zaplecze. Jeszcze w korytarzu dochodził mnie śmiech blondynki,
dobiegający z biura. Stając przed drzwiami do pomieszczenia na
moment się zawahałam. Wciąż powtarzałam sobie w myślach, że to
na pewno słuszna decyzja. Nie mam innego
wyjścia. Nic nie trzyma mnie już w Austrii. Uniosłam drżącą
rękę i delikatnie zapukałam do drzwi. Usłyszałam ciche „proszę”.
Nacisnęłam klamkę i nie podnosząc wzroku weszłam do środka.
- Monika? A co ty tutaj
robisz? - spytała. Uniosłam głowę i na nią spojrzałam. Miała
nieco zdziwioną minę. Szatyn stał o krok za nią i podobnie jak
Toni, zaczął mnie lustrować wzrokiem. A napatrz się, pomyślałam.
Specjalnie stanęłam w niewielkim rozkroku i oparłam ciężar ciała
na lewym biodrze. Czułam jego wzrok na sobie, lecz nie miałam
zamiaru zaszczycić go swoim.
- Mam nadzieję, że nie
przeszkadzam – odezwałam się obdarzając blondynkę uśmiechem.
- Nie przeszkadzasz tylko
wydawało mi się, że dziś nie ma cię w grafiku – odpowiedziała.
- Przyszłam w innej
sprawie – odparłam. Oboje patrzyli na mnie kompletnie zdziwieni
jak gdyby widzieli mnie po raz pierwszy w życiu. To ten dość
oficjalny strój wprawił ich w zakłopotanie? A może moja surowa
mina? Mniejsza o to.
- Coś się stało? -
usłyszałam jego głos. Wydawało mi się, że kryła się w nim
nutka zaniepokojenia. Popatrzyłam w te jego czekoladowe oczy i to
był mój błąd. Cała ta maska pewności siebie gdzieś się
ulotniła. Nie pomogły nawet szpilki. Czułam się tak, jakbym stała
przed nim zupełnie naga a on bez trudu mógłby czytać ze mnie jak
z książki. A choć raz chciałam mu pokazać, że jestem twarda. Że
wiadomość o dziecku w ogóle mnie nie dotknęła.
- To zależy jak do tego
podejdziecie – odpowiedziałam oględnie. Widziałam napięcie na
jego twarzy. Patrzył na mnie przenikliwie, by cokolwiek ze mnie
wyciągnąć.
- Trochę mnie przerażasz,
Monika – powiedziała, niby ze śmiechem blondynka. Ponownie się
do niej uśmiechnęłam.
- To wam wszystko wyjaśni
– oboje spojrzeli teraz na czarną teczkę, którą do tej pory
trzymałam w ręku. Podeszłam do Sandry i jej ją wręczyłam.
Przyglądała się mi niepewnie.
- Co to jest? - spytała,
otwierając teczkę.
- Moje podanie o
rezygnację z pracy – odpowiedziałam ze spokojem, splatając
dłonie przed sobą. Niemal natychmiast poczułam na sobie
przestraszony wzrok Gregora. Sandra wyjęła dokument i zaczęła go
czytać.
- Chcesz zrezygnować z
pracy? - spytała wyraźnie zaniepokojona – dlaczego? Coś się
stało?
- Zmieniłam swoje plany i
niestety będę musiała odejść z „Le Ciel”.- nadal dziwnie na
mnie patrzyła. Ta wiadomość chyba do niej nie dotarła.
- No ale to przez któregoś
z pracowników? Chodzi o Marka? - nadal drążyła temat. To tylko
przez twojego narzeczonego, z którym tydzień temu spędziłam noc.
- Nie,
Sandra. Tu nie chodzi o nikogo z restauracji – wysiliłam się na
pogodny uśmiech – po prostu...postanowiłam wrócić do Polski –
szatyn po usłyszeniu tej informacji,
upuścił niechcący czarną teczkę. Spojrzałyśmy na niego
wymownie. Szkoda
tylko, że Sandra nie rozumiała powodu, przez który tak właśnie
zareagował.
- Wracasz do Warszawy? -
spytał cicho. Widziałam jak zacisnął pięści. W jego oczach
malował się czysty strach. Mierzyliśmy się przez dłuższą
chwilę wzrokiem, kiedy nagle usłyszeliśmy dźwięk komórki
Sandry.
- Tak? - odebrała
połączenie – ale po co?..nie, nie. Nie jestem zajęta...ok, już
tam idę – westchnęła i odłożyła urządzenia na biurko –
mają problem z jakąś dostawą. Muszę pójść podpisać kilka
papierów. Będę za 10 minut. Poczekaj tu na mnie i wtedy na
spokojnie pogadamy – zwróciła się do mnie.
- No dobrze.. -
odpowiedziałam niepewnie. To oznaczało, że pozostanę sam na sam z
szatynem. Nogi zaczęły się pode mną uginać. Chciałam to
załatwić szybko i w obecności Sandry. Nie miałam zamiaru
przeprowadzać z nim jakiejkolwiek rozmowy ani silić się na
wyjaśnienia, bo i tak byłoby to bez sensu. Po chwili zostaliśmy
tylko we dwoje.
- Chcesz wyjechać przeze
mnie, tak? - spytał po krótkiej ciszy między nami. Przełknęłam
ślinę, by mój głos zabrzmiał pewniej.
- Po co pytasz skoro
doskonale znasz odpowiedź – szepnęłam.
- Nie rób tego –
spojrzałam na niego. Bał się. Widziałam to w jego oczach.
- Muszę – odparłam –
musimy zakończyć to, co się między nami wydarzyło. Nie byłabym
w stanie pracować tutaj i widzieć waszą szczęśliwą rodzinkę.
- Dobrze wiesz, że nie
będzie żadnej szczęśliwej rodzinki – warknął – nawet nie
będę przed nikim udawał.
- Jak już weźmiesz swoje
dziecko na ręce to zmienisz zdanie. Zrobisz dla niego wszystko –
milczał jakby zastanawiając się nad tym, co powiedzieć.
- Ale dlaczego akurat
Polska? Mogłabyś po prostu zmienić pracę i zostać tutaj –
odezwał się po chwili.
- Nie mam tutaj nikogo. To
dla mnie tak naprawdę obcy kraj. W Warszawie mam mamę i rodzeństwo.
Mieszkają tam moi starzy przyjaciele. Tam jest mój dom –
szepnęłam.
- A Alicja? Chcesz
wywrócić jej życie do góry nogami? - brnął dalej.
- Ona zna język i będzie
się cieszyć widząc na co dzień Alka. W końcu do tej pory ją
wychowywał. Poza tym tęskni za babcią. Tak samo jak ja.
- Monika...
- Nie, Gregor –
powiedziałam stanowczo, patrząc mu w oczy – nie mieszaj się do
mojego życia. Za chwilę urodzi ci się dziecko i powinieneś skupić
się na Sandrze – spojrzał gdzieś w okno tak jakby tam chciał
znaleźć jakiś ratunek.
- Nie chcę, żebyś
wyjeżdżała.. - powiedział to głosem, który mógłby należeć
do małego chłopca. Pełnym bólu i obawy. W oczach miał smutek.
- To niczego nie zmieni –
szepnęłam, machinalnie robiąc kilka kroków w jego stronę. To był
mój drugi błąd, gdyż w tym samym czasie doszła do mnie woń jego
perfum. Teraz był zbyt blisko.
- Jak ja mam być z
kobietą, której nie kocham? Mam się całe życie męczyć? - on
również szepnął. Westchnęłam.
- Musisz brać
odpowiedzialność za swoje czyny – odpowiedziałam chłodno –
trzeba było się zabezpieczać - Znów milczeliśmy.
- I co, możesz niby
zabrać Alicję z kraju tak bez niczyjego pozwolenia? - spytał.
Zawahałam się przy odpowiedzi.
- Właśnie w tym celu za
chwilę idę na spotkanie z Karlem.. - odparłam cichym głosem.
- Co?! - usłyszałam –
po cholerę masz się z nim widywać?! Przecież on w ogóle nie
interesuje się swoją córką!
- Potrzebna mi jest tylko
jego zgoda – odparłam. Znów spojrzałam mu w oczy. Tym razem
widziałam złość. Tylko o co? Kompletnie go nie rozumiałam.
- I to niby dla niego się
tak wystroiłaś? - spytał nie kryjąc ironii w głosie – chcesz
żeby przez całe to spotkanie gapił się na twój tyłek?
- Nie pozwalaj sobie,
Schlierenzauer – warknęłam.
- Nie wmówisz mi, że
lubisz ubierać się tak na co dzień – prychnął – chcesz w nim
wzbudzić jakąś zazdrość?
- Nie twój interes. -
zaśmiał się sarkastycznie.
- Po co
to zrobiłaś? - niemal przebijał mnie wzrokiem na
wylot – a może chcesz, żeby zobaczył,
co stracił? Może ty chcesz do niego po prostu wrócić, co?
Uwinęlibyście
sobie jakieś przytulne gniazdko we trójkę i miałabyś swojego
księcia z bajki!
- Zamknij się! -
krzyknęłam.
- Bo co?! - on też
krzyknął – to po jaką cholerę ubrałaś się tak, że każdy
facet mógłby pożerać cię wzrokiem?!
- Ty lepiej ten swój
wzrok skieruj na tyłek Sandry! Tylko radzę ci się pospieszyć, bo
za parę miesięcy nie będzie już taki kuszący! - wykrzyczałam mu
prosto w twarz. I to był mój trzeci błąd. Poczułam jak
gwałtownie chwyta moją twarz w obie dłonie i miażdży moje wargi
ciężkim pocałunkiem. Chciałam mu się wyrwać, odepchnąć go.
Pokazać, że to na mnie nie działa. Ale...no właśnie. Popełniłam
swój czwarty błąd. Uległam mu.
- Nie pozwolę...żeby
ktokolwiek...patrzył na ciebie....tak jak tylko ja mogę – szeptał
pomiędzy kolejnymi pocałunkami. A ja? Miałam wrażenie, że
zaczęła mną kierować inna kobieta zajmująca moje ciało. Moja
ciemniejsza strona, która marzyła, żeby ponownie utonąć w jego
ramionach. To ona spowodowała, że w dole brzucha rozkwitło tak
dawno już zapomniane przeze mnie pierwotne uczucie. Nie poznawałam
siebie i swoich czynów. Chwyciłam za pasek jego spodni i go
rozpięłam a potem ściągnęłam niepotrzebny materiał wraz z
bokserkami. On w tym czasie pozbył się swojej koszulki i niemalże
wyrwał starannie wyprasowaną przeze mnie bluzkę, po czym zaczął
rozpinać jej guziczki. W międzyczasie nie przestawał całować
moich warg i szyi a ja pomagałam mu uporać się ze stanikiem.
- Gregor.. - szepnęłam,
łapiąc odrobinę tchu.
- Nic nie mów.. - szepnął
mi do ucha – pozwól mi..
- Chcę zapamiętać to
uczucie. Chcę przez resztę życia wspominać, że nikt, tak jak ty
nie doprowadzał mnie do szału, rozumiesz? - powiedziałam cicho ale
pewnie, odnajdując gdzieś w sobie śmiałość spowodowaną
odurzeniem nim i jego bliskością. Szukałam ustami jego ust. Kiedy
już je odnalazłam, szatyn odpłacił mi się głębokim
pocałunkiem.
- A ja chcę, żebyś
wiedziała, że to nie był mój wybór. I że cię kocham... -
jęknęłam, bo w tym samym momencie poczułam, jak usadza mnie na
biurku a później we mnie wchodzi. Mocno i pewnie. Zacisnęłam
palce na jego plecach, czerpiąc z tej błogiej chwili jak najwięcej
rozkoszy. Rozkoszy, której nigdy więcej w swoim życiu nie poczuję.
Świat wokół przestał istnieć. Nic się teraz nie liczyło. Był
tylko on, jego oczy, jego zapach i jego ruchy, które z każdą
sekundą prowadziły mnie na szczyt. Były jego pocałunki i
pieszczoty, które z pewnością będą mi się śniły każdej nocy.
Cały on był tym, czego potrzebowałam. A czego nigdy mieć nie
będę.
Jęknęłam
długo, kiedy fala spełnienia niczym lawa oblewała stopniowo moje
ciało. Kiedy sam zaznał rozkoszy, napiął wyraźnie swoje mięśnie
i zacisnął powieki. To było takie zmysłowe i tak gwałtowne, że
całe moje ciało przechodziły dreszcze. Spojrzał mi w oczy. Nie
musiał mówić nic. Słowa w tym momencie były zbędne. One niczego
nie zmienią ani w niczym nam nie pomogą. W tych pięknych
tęczówkach zawsze potrafiłam dostrzec nie tylko zwykłe pożądanie.
Tam kryło się o wiele większe i silniejsze uczucie, którego musi
się wyrzec. I choć ta cała sytuacja
jest absurdalna i niedorzeczna, wiem, że mnie kocha. I wiem, że ja
kocham go równie mocno.
- Puść mnie już... -
szepnęłam z bólem. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza,
którą szybko otarłam. Uwolniłam się z jego uścisku i
pospiesznie zaczęłam nakładać na siebie wszystkie części
garderoby.
- Kiedy? - usłyszałam
tuż za plecami a potem poczułam delikatne muśnięcie na karku.
Przymknęłam na chwilę oczy.
- Za dwa
tygodnie. Muszę przecież pracować do końca miesiąca.
- Więc mam jeszcze dwa
tygodnie, żeby się tobą nacieszyć..
- Nie – odwróciłam się
w jego stronę – to się już nigdy więcej nie powtórzy, Gregor –
powiedziałam stanowczo – jeśli możesz zrobić dla mnie choć
tyle, to błagam, wyjedź gdzieś na ten czas, żebyśmy nie musieli
się widywać..
- Ale Alicja..
- Alicji też już więcej
nie zobaczysz. Ona z czasem zapomni – przerwałam mu. Poprawiłam
swój wygląd przed lustrem wiszącym naprzeciwko biurka i po raz
ostatni na niego spojrzałam. Nogi trzęsły mi się jak galareta po
nie tak dawnym doznaniu, jakie mi zafundował. Nadal nie byłam w
stanie trzeźwo myśleć. Kątem oka spostrzegłam, jak on również
się ubiera. Spotkaliśmy się wzrokiem w lustrze. Stanęliśmy w
bezruchu tak po prostu się na siebie patrząc.
- Kocham cię.. -
usłyszałam. Przez chwilę myślałam, że znowu się rozpłaczę i
to na dobre. Podeszłam do niego szybko i skradłam mu ostatni
pocałunek.
- Ja ciebie też, Gregor..
- po czym, nie patrząc na niego ponownie, wyszłam.
Zaciskałam pięści z
wściekłości. Nie płakałam. Zachowałam zimną krew. To wydaje
się śmieszne, ale wcale nie byłam zaskoczona tą sytuacją. To
tylko potwierdziło podejrzenia, które snułam od dawna. Ze spokojem
przysłuchiwałam się wymianie zdań za drzwiami:
- Gregor.. - usłyszałam
cichy szept.
- Nic nie mów.. - on
szeptał jeszcze ciszej. Wzdrygnęłam się. Poczułam w sercu
znajomy ból. – pozwól mi..
- Chcę zapamiętać to
uczucie. Chcę przez resztę życia wspominać, że nikt, tak jak ty
nie doprowadzał mnie do szału, rozumiesz? - powiedziała cicho.
Złość kipiała we mnie od środka. Zwykła szmata i zdzira. A ja
jej zaufałam. Wyżaliłam się. Wyznałam wszystkie obawy i lęki
będąc niczego nie świadoma. Nie sądziłam, że to ona właśnie
stoi za przyczyną mojego cierpienia.
- A ja chcę, żebyś
wiedziała, że to nie był mój wybór. I że cię kocham... -
usłyszałam jego głos. A potem był jęk. Zamknęłam oczy i
wzięłam kilka oddechów, by się uspokoić i oprzeć się pokusie
przyłapania ich na gorącym uczynku. Nie zrobię sceny. Nie tutaj.
Potem dochodził mnie znajomy dźwięk, ich przepełnione
podnieceniem głosy i coraz szybsze tempo. To wystarczyło.
Odwróciłam się i zaczęłam szybkim krokiem oddalać w stronę
tylnego wyjścia. Nie będę tam stała i pozwalała na bycie dalej
upokarzaną. Już wystarczająco mnie skrzywdzili. Oboje. Osoby,
którym wierzyłam i na lojalności których polegałam.
- Pierdolona dziwka –
powiedziałam sama do siebie, kiedy już dotarłam na zewnątrz.
Oparłam się o ścianę budynku i spojrzałam w niebo. Zbierało się
na nim coraz więcej ciemnych chmur a wzmagający się wiatr
zwiastował rychłe nadejście burzy. Tak, burza to jest właśnie
to, co rozpętało się w mojej głowie.
- Zemszczę się –
wycedziłam przez zęby – zapłacisz mi za wszystko.
**
Nie do końca podoba mi się ten rozdział, bo wyszedł taki trochę dramatyczny, Ale mam nadzieję, że Was zainteresował.
Pozdrawiam :)
Ciekawe co Sandra wymyśli? Czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana.
OdpowiedzUsuńRozdział jest rewelacyjny.
Te chwile Gregora i Moniki na zapleczu... wow.
Sandra wie i już się boję jak się zemści na Monice.
Mam nadzieję,że Gregor opamięta się i zostawi Sandrę.
Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Buziaki :*
Na początku chcę cię najmocniej przeprosić za to, że jestem dopiero teraz. Niestety życie mnie nie oszczędza. Ale mam chwilę wolną, więc się zabrałam za twoje opowiadanie. I muszę uchylić czoła - jest genialne!
OdpowiedzUsuńTa akcja, napięcie, bohaterowie.... no i piszesz w cudowny sposób. Z tego rozdziału rzeczywiście wyszedł mały dramat, ale cóż... czasami tak bywa. A ja kocham właśnie takie akcje!
Trochę się boję tej zemsty Sandry. Zdradzona kobieta, której uczucia zostały w taki sposób zostały zdeptane - potrafi być nieobliczalna. A jak sobie ją jeszcze wyobraziłam... wow!
Przepraszam za krótki komentarz, ale obowiązki wzywają. Oczywiście niecierpliwie czekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie, Lilka :))
Przeczytałam go już w nocy, ale nie miałam sił na komentarz, więc zostawiłam go sobie na dzisiaj.
OdpowiedzUsuńKurcze, co ja Ci mogę powiedzieć? Już i tak pod każdym rozdziałem piszę Ci, że jest świetny, cudowny i powoli zaczyna mi słów brakować, bo to opowiadanie z każdym rozdziałem mnie zaskakuje. ^^
Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że zwykła rozmowa o zakończeniu pracy skończy się szybkim numerkiem z Gregorem i że Sandra wszystko będzie słyszeć! Już się boję co ta dziewczyna może zrobić w ramach zemsty, ale czuję, że nic przyjemnego, bo w końcu jest kobietą zdradzoną i oszukiwaną. ;)
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny! ;* ;*