czwartek, 25 czerwca 2015

18. Kocham Cię

Jeszcze raz poprawiłam beżową, sięgającą do kolan spódniczkę, do której włożona była zwiewna, biała koszula. Przejrzałam się bliżej w lustrze a potem starannie nałożyłam na usta jasnoczerwoną szminkę. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia nonszalancko. Wzięłam głęboki oddech po czym powoli wypuściłam powietrze. Luźne upięcie z tyłu głowy sprawiało, że kilka niesfornych loków opadało swobodnie na moje ramiona. Na stopy włożyłam szpilki w kolorze spódnicy i po raz kolejny spojrzałam w lustro. Widziałam przed sobą pewną siebie kobietę. Wzięłam leżącą na komodzie czarną teczkę, torebkę i kluczyki do auta. W korytarzu zatrzymała mnie jeszcze moja przyjaciółka.
- Jesteś tego pewna? - usłyszałam ciche pytanie. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
- Tak. To najlepsze rozwiązanie – odpowiedziałam.
- A dla którego z nich się tak odstawiłaś? - uniosłam jedną brew i lekko się roześmiałam.
- Dla siebie samej – odparłam – poza tym Gregor ma mnie właśnie taką zapamiętać. Niech widzi, co stracił.
- A Karl ma widzieć, z kogo z własnej woli zrezygnował? - spytała ponownie.
- Amelia – upomniałam ją.
- No idź już, bo potem spóźnisz się na to spotkanie – dodała jedynie – masz zamiar powiedzieć Alicji?
- Nie wiem. Nie chcę jej w tym momencie wszystkiego komplikować – westchnęłam – narobiłaby sobie tylko nadziei i sam ten wyjazd okazałby się porażką.
Nie czekając na jej odpowiedź po prostu wyszłam z mieszkania. Na klatce usłyszałam dźwięk swojej komórki. Widząc imię na wyświetlaczu, przewróciłam oczami. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Dzwonię, bo zastanawiałem się, czy przypadkiem się nie rozmyśliłaś – powiedział to tym samym cwaniackim tonem, którego od zawsze się brzydziłam. A przynajmniej od momentu, kiedy zorientowałam się, jaki z niego bydlak.
- Jesteśmy umówieni, Karl. Za godzinę. - wycedziłam.
- Dlaczego właściwie nalegałaś na spotkanie? - spytał.
- Później, dobrze? Teraz się trochę spieszę. - szybko zakończyłam połączenie, nie chcąc już tracić czasu. Z resztą, całe to spotkanie z tym człowiekiem będzie jedną wielką stratą czasu.


Wchodząc do "Le Ciel" od razu napotkałam uważny wzrok Toniego. Nie obyło się bez jego łobuzerskiego uśmieszku, kiedy tylko udałam się w jego stronę. Nie dziwiłam się, że zwykle przyciągał tą przystojną buźką młode i atrakcyjne klientki.
- No, no, Monika. Kto jest tym szczęściarzem, z którym się umówiłaś? - spytał kręcąc głową i rozbierając mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Dziękuję, miło, że ktoś docenił moje starania – wycedziłam przez zęby. Naprawdę, w tym momencie nie miałam ochoty na żadne żarciki. Barman jednak w ogóle nie przejął się moim chłodnym komentarzem i nadal się uśmiechał.
- Myślałem, że masz dziś wolne – powiedział.
- Bo mam, ale przyszłam do Sandry i Gregora – odparłam – mam do nich sprawę.
- Masz szczęście, bo pół godziny temu przyjechali do restauracji – odpowiedział – to jakaś ważna sprawa?
- Dowiesz się w swoim czasie – rzuciłam przez ramię od razu kierując się na zaplecze. Jeszcze w korytarzu dochodził mnie śmiech blondynki, dobiegający z biura. Stając przed drzwiami do pomieszczenia na moment się zawahałam. Wciąż powtarzałam sobie w myślach, że to na pewno słuszna decyzja. Nie mam innego wyjścia. Nic nie trzyma mnie już w Austrii. Uniosłam drżącą rękę i delikatnie zapukałam do drzwi. Usłyszałam ciche „proszę”. Nacisnęłam klamkę i nie podnosząc wzroku weszłam do środka.
- Monika? A co ty tutaj robisz? - spytała. Uniosłam głowę i na nią spojrzałam. Miała nieco zdziwioną minę. Szatyn stał o krok za nią i podobnie jak Toni, zaczął mnie lustrować wzrokiem. A napatrz się, pomyślałam. Specjalnie stanęłam w niewielkim rozkroku i oparłam ciężar ciała na lewym biodrze. Czułam jego wzrok na sobie, lecz nie miałam zamiaru zaszczycić go swoim.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – odezwałam się obdarzając blondynkę uśmiechem.
- Nie przeszkadzasz tylko wydawało mi się, że dziś nie ma cię w grafiku – odpowiedziała.
- Przyszłam w innej sprawie – odparłam. Oboje patrzyli na mnie kompletnie zdziwieni jak gdyby widzieli mnie po raz pierwszy w życiu. To ten dość oficjalny strój wprawił ich w zakłopotanie? A może moja surowa mina? Mniejsza o to.
- Coś się stało? - usłyszałam jego głos. Wydawało mi się, że kryła się w nim nutka zaniepokojenia. Popatrzyłam w te jego czekoladowe oczy i to był mój błąd. Cała ta maska pewności siebie gdzieś się ulotniła. Nie pomogły nawet szpilki. Czułam się tak, jakbym stała przed nim zupełnie naga a on bez trudu mógłby czytać ze mnie jak z książki. A choć raz chciałam mu pokazać, że jestem twarda. Że wiadomość o dziecku w ogóle mnie nie dotknęła.
- To zależy jak do tego podejdziecie – odpowiedziałam oględnie. Widziałam napięcie na jego twarzy. Patrzył na mnie przenikliwie, by cokolwiek ze mnie wyciągnąć.
- Trochę mnie przerażasz, Monika – powiedziała, niby ze śmiechem blondynka. Ponownie się do niej uśmiechnęłam.
- To wam wszystko wyjaśni – oboje spojrzeli teraz na czarną teczkę, którą do tej pory trzymałam w ręku. Podeszłam do Sandry i jej ją wręczyłam. Przyglądała się mi niepewnie.
- Co to jest? - spytała, otwierając teczkę.
- Moje podanie o rezygnację z pracy – odpowiedziałam ze spokojem, splatając dłonie przed sobą. Niemal natychmiast poczułam na sobie przestraszony wzrok Gregora. Sandra wyjęła dokument i zaczęła go czytać.
- Chcesz zrezygnować z pracy? - spytała wyraźnie zaniepokojona – dlaczego? Coś się stało?
- Zmieniłam swoje plany i niestety będę musiała odejść z „Le Ciel”.- nadal dziwnie na mnie patrzyła. Ta wiadomość chyba do niej nie dotarła.
- No ale to przez któregoś z pracowników? Chodzi o Marka? - nadal drążyła temat. To tylko przez twojego narzeczonego, z którym tydzień temu spędziłam noc.
- Nie, Sandra. Tu nie chodzi o nikogo z restauracji – wysiliłam się na pogodny uśmiech – po prostu...postanowiłam wrócić do Polski – szatyn po usłyszeniu tej informacji, upuścił niechcący czarną teczkę. Spojrzałyśmy na niego wymownie. Szkoda tylko, że Sandra nie rozumiała powodu, przez który tak właśnie zareagował.
- Wracasz do Warszawy? - spytał cicho. Widziałam jak zacisnął pięści. W jego oczach malował się czysty strach. Mierzyliśmy się przez dłuższą chwilę wzrokiem, kiedy nagle usłyszeliśmy dźwięk komórki Sandry.
- Tak? - odebrała połączenie – ale po co?..nie, nie. Nie jestem zajęta...ok, już tam idę – westchnęła i odłożyła urządzenia na biurko – mają problem z jakąś dostawą. Muszę pójść podpisać kilka papierów. Będę za 10 minut. Poczekaj tu na mnie i wtedy na spokojnie pogadamy – zwróciła się do mnie.
- No dobrze.. - odpowiedziałam niepewnie. To oznaczało, że pozostanę sam na sam z szatynem. Nogi zaczęły się pode mną uginać. Chciałam to załatwić szybko i w obecności Sandry. Nie miałam zamiaru przeprowadzać z nim jakiejkolwiek rozmowy ani silić się na wyjaśnienia, bo i tak byłoby to bez sensu. Po chwili zostaliśmy tylko we dwoje.
- Chcesz wyjechać przeze mnie, tak? - spytał po krótkiej ciszy między nami. Przełknęłam ślinę, by mój głos zabrzmiał pewniej.
- Po co pytasz skoro doskonale znasz odpowiedź – szepnęłam.
- Nie rób tego – spojrzałam na niego. Bał się. Widziałam to w jego oczach.
- Muszę – odparłam – musimy zakończyć to, co się między nami wydarzyło. Nie byłabym w stanie pracować tutaj i widzieć waszą szczęśliwą rodzinkę.
- Dobrze wiesz, że nie będzie żadnej szczęśliwej rodzinki – warknął – nawet nie będę przed nikim udawał.
- Jak już weźmiesz swoje dziecko na ręce to zmienisz zdanie. Zrobisz dla niego wszystko – milczał jakby zastanawiając się nad tym, co powiedzieć.
- Ale dlaczego akurat Polska? Mogłabyś po prostu zmienić pracę i zostać tutaj – odezwał się po chwili.
- Nie mam tutaj nikogo. To dla mnie tak naprawdę obcy kraj. W Warszawie mam mamę i rodzeństwo. Mieszkają tam moi starzy przyjaciele. Tam jest mój dom – szepnęłam.
- A Alicja? Chcesz wywrócić jej życie do góry nogami? - brnął dalej.
- Ona zna język i będzie się cieszyć widząc na co dzień Alka. W końcu do tej pory ją wychowywał. Poza tym tęskni za babcią. Tak samo jak ja.
- Monika...
- Nie, Gregor – powiedziałam stanowczo, patrząc mu w oczy – nie mieszaj się do mojego życia. Za chwilę urodzi ci się dziecko i powinieneś skupić się na Sandrze – spojrzał gdzieś w okno tak jakby tam chciał znaleźć jakiś ratunek.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.. - powiedział to głosem, który mógłby należeć do małego chłopca. Pełnym bólu i obawy. W oczach miał smutek.
- To niczego nie zmieni – szepnęłam, machinalnie robiąc kilka kroków w jego stronę. To był mój drugi błąd, gdyż w tym samym czasie doszła do mnie woń jego perfum. Teraz był zbyt blisko.
- Jak ja mam być z kobietą, której nie kocham? Mam się całe życie męczyć? - on również szepnął. Westchnęłam.
- Musisz brać odpowiedzialność za swoje czyny – odpowiedziałam chłodno – trzeba było się zabezpieczać - Znów milczeliśmy.
- I co, możesz niby zabrać Alicję z kraju tak bez niczyjego pozwolenia? - spytał. Zawahałam się przy odpowiedzi.
- Właśnie w tym celu za chwilę idę na spotkanie z Karlem.. - odparłam cichym głosem.
- Co?! - usłyszałam – po cholerę masz się z nim widywać?! Przecież on w ogóle nie interesuje się swoją córką!
- Potrzebna mi jest tylko jego zgoda – odparłam. Znów spojrzałam mu w oczy. Tym razem widziałam złość. Tylko o co? Kompletnie go nie rozumiałam.
- I to niby dla niego się tak wystroiłaś? - spytał nie kryjąc ironii w głosie – chcesz żeby przez całe to spotkanie gapił się na twój tyłek?
- Nie pozwalaj sobie, Schlierenzauer – warknęłam.
- Nie wmówisz mi, że lubisz ubierać się tak na co dzień – prychnął – chcesz w nim wzbudzić jakąś zazdrość?
- Nie twój interes. - zaśmiał się sarkastycznie.
- Po co to zrobiłaś? - niemal przebijał mnie wzrokiem na wylot – a może chcesz, żeby zobaczył, co stracił? Może ty chcesz do niego po prostu wrócić, co? Uwinęlibyście sobie jakieś przytulne gniazdko we trójkę i miałabyś swojego księcia z bajki!
- Zamknij się! - krzyknęłam.
- Bo co?! - on też krzyknął – to po jaką cholerę ubrałaś się tak, że każdy facet mógłby pożerać cię wzrokiem?!
- Ty lepiej ten swój wzrok skieruj na tyłek Sandry! Tylko radzę ci się pospieszyć, bo za parę miesięcy nie będzie już taki kuszący! - wykrzyczałam mu prosto w twarz. I to był mój trzeci błąd. Poczułam jak gwałtownie chwyta moją twarz w obie dłonie i miażdży moje wargi ciężkim pocałunkiem. Chciałam mu się wyrwać, odepchnąć go. Pokazać, że to na mnie nie działa. Ale...no właśnie. Popełniłam swój czwarty błąd. Uległam mu.
- Nie pozwolę...żeby ktokolwiek...patrzył na ciebie....tak jak tylko ja mogę – szeptał pomiędzy kolejnymi pocałunkami. A ja? Miałam wrażenie, że zaczęła mną kierować inna kobieta zajmująca moje ciało. Moja ciemniejsza strona, która marzyła, żeby ponownie utonąć w jego ramionach. To ona spowodowała, że w dole brzucha rozkwitło tak dawno już zapomniane przeze mnie pierwotne uczucie. Nie poznawałam siebie i swoich czynów. Chwyciłam za pasek jego spodni i go rozpięłam a potem ściągnęłam niepotrzebny materiał wraz z bokserkami. On w tym czasie pozbył się swojej koszulki i niemalże wyrwał starannie wyprasowaną przeze mnie bluzkę, po czym zaczął rozpinać jej guziczki. W międzyczasie nie przestawał całować moich warg i szyi a ja pomagałam mu uporać się ze stanikiem.
- Gregor.. - szepnęłam, łapiąc odrobinę tchu.
- Nic nie mów.. - szepnął mi do ucha – pozwól mi..
- Chcę zapamiętać to uczucie. Chcę przez resztę życia wspominać, że nikt, tak jak ty nie doprowadzał mnie do szału, rozumiesz? - powiedziałam cicho ale pewnie, odnajdując gdzieś w sobie śmiałość spowodowaną odurzeniem nim i jego bliskością. Szukałam ustami jego ust. Kiedy już je odnalazłam, szatyn odpłacił mi się głębokim pocałunkiem.
- A ja chcę, żebyś wiedziała, że to nie był mój wybór. I że cię kocham... - jęknęłam, bo w tym samym momencie poczułam, jak usadza mnie na biurku a później we mnie wchodzi. Mocno i pewnie. Zacisnęłam palce na jego plecach, czerpiąc z tej błogiej chwili jak najwięcej rozkoszy. Rozkoszy, której nigdy więcej w swoim życiu nie poczuję. Świat wokół przestał istnieć. Nic się teraz nie liczyło. Był tylko on, jego oczy, jego zapach i jego ruchy, które z każdą sekundą prowadziły mnie na szczyt. Były jego pocałunki i pieszczoty, które z pewnością będą mi się śniły każdej nocy. Cały on był tym, czego potrzebowałam. A czego nigdy mieć nie będę.
Jęknęłam długo, kiedy fala spełnienia niczym lawa oblewała stopniowo moje ciało. Kiedy sam zaznał rozkoszy, napiął wyraźnie swoje mięśnie i zacisnął powieki. To było takie zmysłowe i tak gwałtowne, że całe moje ciało przechodziły dreszcze. Spojrzał mi w oczy. Nie musiał mówić nic. Słowa w tym momencie były zbędne. One niczego nie zmienią ani w niczym nam nie pomogą. W tych pięknych tęczówkach zawsze potrafiłam dostrzec nie tylko zwykłe pożądanie. Tam kryło się o wiele większe i silniejsze uczucie, którego musi się wyrzec. I choć ta cała sytuacja jest absurdalna i niedorzeczna, wiem, że mnie kocha. I wiem, że ja kocham go równie mocno.
- Puść mnie już... - szepnęłam z bólem. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarłam. Uwolniłam się z jego uścisku i pospiesznie zaczęłam nakładać na siebie wszystkie części garderoby.
- Kiedy? - usłyszałam tuż za plecami a potem poczułam delikatne muśnięcie na karku. Przymknęłam na chwilę oczy.
- Za dwa tygodnie. Muszę przecież pracować do końca miesiąca.
- Więc mam jeszcze dwa tygodnie, żeby się tobą nacieszyć..
- Nie – odwróciłam się w jego stronę – to się już nigdy więcej nie powtórzy, Gregor – powiedziałam stanowczo – jeśli możesz zrobić dla mnie choć tyle, to błagam, wyjedź gdzieś na ten czas, żebyśmy nie musieli się widywać..
- Ale Alicja..
- Alicji też już więcej nie zobaczysz. Ona z czasem zapomni – przerwałam mu. Poprawiłam swój wygląd przed lustrem wiszącym naprzeciwko biurka i po raz ostatni na niego spojrzałam. Nogi trzęsły mi się jak galareta po nie tak dawnym doznaniu, jakie mi zafundował. Nadal nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Kątem oka spostrzegłam, jak on również się ubiera. Spotkaliśmy się wzrokiem w lustrze. Stanęliśmy w bezruchu tak po prostu się na siebie patrząc.
- Kocham cię.. - usłyszałam. Przez chwilę myślałam, że znowu się rozpłaczę i to na dobre. Podeszłam do niego szybko i skradłam mu ostatni pocałunek.
- Ja ciebie też, Gregor.. - po czym, nie patrząc na niego ponownie, wyszłam.

Zaciskałam pięści z wściekłości. Nie płakałam. Zachowałam zimną krew. To wydaje się śmieszne, ale wcale nie byłam zaskoczona tą sytuacją. To tylko potwierdziło podejrzenia, które snułam od dawna. Ze spokojem przysłuchiwałam się wymianie zdań za drzwiami:
- Gregor.. - usłyszałam cichy szept.
- Nic nie mów.. - on szeptał jeszcze ciszej. Wzdrygnęłam się. Poczułam w sercu znajomy ból. – pozwól mi..
- Chcę zapamiętać to uczucie. Chcę przez resztę życia wspominać, że nikt, tak jak ty nie doprowadzał mnie do szału, rozumiesz? - powiedziała cicho. Złość kipiała we mnie od środka. Zwykła szmata i zdzira. A ja jej zaufałam. Wyżaliłam się. Wyznałam wszystkie obawy i lęki będąc niczego nie świadoma. Nie sądziłam, że to ona właśnie stoi za przyczyną mojego cierpienia.
- A ja chcę, żebyś wiedziała, że to nie był mój wybór. I że cię kocham... - usłyszałam jego głos. A potem był jęk. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka oddechów, by się uspokoić i oprzeć się pokusie przyłapania ich na gorącym uczynku. Nie zrobię sceny. Nie tutaj. Potem dochodził mnie znajomy dźwięk, ich przepełnione podnieceniem głosy i coraz szybsze tempo. To wystarczyło. Odwróciłam się i zaczęłam szybkim krokiem oddalać w stronę tylnego wyjścia. Nie będę tam stała i pozwalała na bycie dalej upokarzaną. Już wystarczająco mnie skrzywdzili. Oboje. Osoby, którym wierzyłam i na lojalności których polegałam.
- Pierdolona dziwka – powiedziałam sama do siebie, kiedy już dotarłam na zewnątrz. Oparłam się o ścianę budynku i spojrzałam w niebo. Zbierało się na nim coraz więcej ciemnych chmur a wzmagający się wiatr zwiastował rychłe nadejście burzy. Tak, burza to jest właśnie to, co rozpętało się w mojej głowie.

- Zemszczę się – wycedziłam przez zęby – zapłacisz mi za wszystko.

**
Nie do końca podoba mi się ten rozdział, bo wyszedł taki trochę dramatyczny, Ale mam nadzieję, że Was zainteresował.
Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. Ciekawe co Sandra wymyśli? Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana.
    Rozdział jest rewelacyjny.
    Te chwile Gregora i Moniki na zapleczu... wow.
    Sandra wie i już się boję jak się zemści na Monice.
    Mam nadzieję,że Gregor opamięta się i zostawi Sandrę.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku chcę cię najmocniej przeprosić za to, że jestem dopiero teraz. Niestety życie mnie nie oszczędza. Ale mam chwilę wolną, więc się zabrałam za twoje opowiadanie. I muszę uchylić czoła - jest genialne!
    Ta akcja, napięcie, bohaterowie.... no i piszesz w cudowny sposób. Z tego rozdziału rzeczywiście wyszedł mały dramat, ale cóż... czasami tak bywa. A ja kocham właśnie takie akcje!
    Trochę się boję tej zemsty Sandry. Zdradzona kobieta, której uczucia zostały w taki sposób zostały zdeptane - potrafi być nieobliczalna. A jak sobie ją jeszcze wyobraziłam... wow!
    Przepraszam za krótki komentarz, ale obowiązki wzywają. Oczywiście niecierpliwie czekam na kolejny.
    Pozdrawiam serdecznie, Lilka :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam go już w nocy, ale nie miałam sił na komentarz, więc zostawiłam go sobie na dzisiaj.
    Kurcze, co ja Ci mogę powiedzieć? Już i tak pod każdym rozdziałem piszę Ci, że jest świetny, cudowny i powoli zaczyna mi słów brakować, bo to opowiadanie z każdym rozdziałem mnie zaskakuje. ^^
    Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że zwykła rozmowa o zakończeniu pracy skończy się szybkim numerkiem z Gregorem i że Sandra wszystko będzie słyszeć! Już się boję co ta dziewczyna może zrobić w ramach zemsty, ale czuję, że nic przyjemnego, bo w końcu jest kobietą zdradzoną i oszukiwaną. ;)
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i weny! ;* ;*

    OdpowiedzUsuń