poniedziałek, 1 czerwca 2015

13. Trzy magiczne słowa

Wpatrywałem się nerwowo w zegar wiszący na przeciwległej ścianie. Nie znosiłem tych wszystkich zebrań organizacyjnych. Przez większość czasu musieliśmy słuchać o całej organizacji pracy na lato, doborze sprzętu, harmonogramie zawodów LGP i wymaganiach, jakie stoją przed nami w najbliższym sezonie. Każdy z nas mimo wszystko doskonale wiedział, o co im chodzi. Mamy ćwiczyć, usprawniać nasze skoki a w konkursach dominować nad innymi drużynami, by nikt więcej nie ośmielił się krytykować austriackiej potęgi skoków. Wiedziałem również, że tyczy się to głównie mnie, gdyż wszyscy martwią się o swoją „maszynkę do skakania”. Po kilku świetnych sezonach pełnych niemal samych sukcesów niestety moje skakanie to jakaś kpina, a ostatnia zima to po prostu kulminacja beznadziejności. Każdy zadaje sobie pytanie, o co chodzi, co się ze mną dzieje i czy kiedykolwiek jeszcze wrócę do dobrego skakania. Czuwają nade mną jak nad jakimś niemowlakiem, troszczą się o każdą potrzebę, spełniają poszczególne zachcianki, otaczają najlepszymi specjalistami, by może w ten sposób mnie wreszcie obudzić.
- Każdy z was w najbliższy czwartek przejdzie badania kontrolne i myślę, że odbędzie rozmowę z naszym psychologiem. Chcę, żebyście przede wszystkim mieli komfort psychiczny, nie czuli presji, tym bardziej, że jest was w kadrze tylko trzech – kontynuował swoje przemówienie Kuttin – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to od poniedziałku zaczynami treningi. Za dwa tygodnie czeka nas Ramsau – dodał.
- W ile osób tam jedziemy? - spytał Stefan. Przetarłem oczy ze zmęczenia. Stary, chociaż ty mi dziś odpuść.
- Z zawodników kadry A wasza trójka, ale też Andreas, Didl i Manu. No i będziemy mieć gościa specjalnego. Morgenstern się za wami stęsknił – odpowiedział i zaśmiał się cicho. No wreszcie jakaś w miarę interesująca informacja. Cieszyłem się na wieść, że Thomas ma ochotę towarzyszyć nam na tych treningach. Ostatnio rzadko mamy okazję się spotkać i muszę przyznać, że brakuje mi przyjaciela.
- No to stara paczka będzie nareszcie w komplecie – powiedział z entuzjazmem Kraft i zamknął nas obu w przyjacielskim uścisku. Michael, jak to Michael, z udawaną odrazą natychmiast się od niego odsunął i zrobił kwaśną minę.
- Normalnie jak dzieci – skomentowałem z uśmiechem i pokręciłem głową. Wszyscy ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Z mojej strony to chyba tyle. Macie jakieś pytania? - odezwał się trener, pakując stos dokumentów do teczki. W pomieszczeniu zapanował gwar rozmów. Ja nie miałem ochoty na żadne pogawędki. Chciało mi się ciągle ziewać ze zmęczenia. Jestem już głodny, cholernie niewyspany i aż rwie mnie do „Le Ciel”. Chciałbym choć na moment spotkać się z Moniką.
- Drodzy koledzy z drużyny – ponownie zwrócił się do nas Stefan – może by tak jeszcze zaszaleć przed tym całym ostrym przygotowaniem do sezonu i wyskoczyć na piwko? - spytał, uśmiechając się do nad od ucha do ucha.
- Jeśli stawiasz, to pójdę – odpowiedział przyjacielowi Michi. Uśmiechnąłem się chytrze.
- Ja odpadam. - powiedziałem od razu.
- No właśnie tak patrzę, że jakoś kiepsko wyglądasz – odparł Hayboeck – jakiś zmęczony jesteś i markotny. Nawet nie chciało ci się po cichu komentować królewskiego przemówienia trenera.
- UUU..to musiała być niezła noc – odezwał się Kraft.
- Jaka znowu noc? - odpowiedziałem chyba nie co za szybko, gdyż obaj właśnie spojrzeli na siebie wymownie – po prostu nie mogłem zasnąć – dodałem.
- No to widzę, że macie z Sandrą kolejny miesiąc miodowy – skomentował Kraft. Boże, jak on mnie dzisiaj irytował – aż tak ostro szaleliście?
- Stef, nie szaleliśmy, bo Sandra na kilka dni wyjechała w interesach i twoje przypuszczenia są jak najbardziej mylne – odpowiedziałem nieco ostrzej. To jednak nie popsuło nastroju mojemu młodszemu koledze.
- Czyli skorzystałeś z okazji i zrobiłeś mały skok w bok? - powiedział wesoło. Jednak mnie nie było w ogóle do śmiechu. Nieświadomie Kraft celnie trafił w czuły punkt. Milczałem, bo gdybym w tym momencie chciał się do niego odezwać to z pewnością skończyłoby się to bezsensowną kłótnią. Stefan pośmiał się jeszcze przez chwilę ze swojego bardzo zabawnego dowcipu i wreszcie odpuścił.
- To czyli nigdzie nie idziemy? - ponowił pytanie.
- Muszę jechać do restauracji. Chyba, że macie ochotę wypić coś u mnie – zaproponowałem. Teraz czeka mnie przemiłe kilka godzin w towarzystwie tego człowieka. Uwielbiam osobowość i humor kolegi z kadry, lecz przy moim obecnym samopoczuciu są one niczym gwóźdź do trumny.
- O, i to jest świetny plan, Gregor – stwierdził. Jako że Michael nie miał nic przeciwko, wstaliśmy i mieliśmy szykować się do wyjścia. W tym momencie do sali weszła osoba, której widok jednocześnie mnie ucieszył i zmartwił. Po pierwsze, cieszę się, że w końcu się spotkamy. Po drugie, czuję wewnętrzny niepokój, bo wiem, że moja poranna wiadomość nie ujdzie mi na sucho.
Widząc wchodzącego Thomasa Morgensterna, każdy z obecnych niemal od razu z szerokim uśmiechem na twarzy podszedł przywitać się ze skoczkiem. Thomas stanowił do tej pory nierozłączny element naszej drużyny, więc nic dziwnego, że zarówno skoczkowie jak i cały sztab są zadowoleni z jego przyjazdu. Morgi, z naturalną pogodą ducha, chętnie odpowiadał na tłoczące się pytania, co słychać itd. Minęło dobre 5 minut, kiedy wreszcie podszedł do mnie. Jego uśmiech jednak momentalnie zniknął, kiedy mierzyliśmy się wzrokiem. Morgi naprawdę mnie czasami przerażał.
Przywitaliśmy się dość chłodnym „cześć” i uściśnięciem ręki. Skoczek zamienił kilka słów z Michaelem i Stefanem.
- Stary, może wybierzesz się z nami na piwko do „Le Ciel”? Mieliśmy tam jechać z Gregorem i Michim – spytał ochoczo brunet.
- Nie pije, bo muszę jeszcze dziś wracać do domu – odpowiedział i spojrzał na mnie uważnie – ale mogę sobie z wami posiedzieć – uśmiechnął się do kolegów. Ja doskonale wiedziałem, że jedzie tam ze względu na rozmowę ze mną – Gregor, najwyżej pojedziemy wszyscy z tobą a potem mnie odwieziesz.
- Jak uważasz – odparłem. Czyli nie ma zamiaru poruszać tematu przy chłopakach.
10 minut później, nie zatrzymywani już przez nikogo ze sztabu, siedzieliśmy w moim samochodzie. Ruszyłem ku restauracji. Było już po 17, więc liczyłem na to, że Monika jeszcze trochę tam zostanie. Nie mogłem się doczekać, aż wreszcie ją zobaczę.
- Ej, Schlieri. Zwolnij trochę, bo ci zaraz mandat wlepią – usłyszałem wyrywający mnie z zamyślenia głos Michaela. Automatycznie zerknąłem w lusterko wsteczne, czy aby nie jedzie za nami ktoś z policji. Kiedy przekonałem się, że wszystko jest w porządku i zwolniłem nieco pedał gazu, poczułem na sobie przeszywający wzrok przyjaciela.
- Gregor, wszystko gra? - spytał, jak mi się wydawało, nieco sarkastycznym tonem. Michael i Stef byli tak zajęci omawianiem jakiejś dla nich ważnej sprawy, że w ogóle nie zwrócili uwagi na to pytanie.
- Jasne. Jest w porządku – odpowiedziałem. Na poważną rozmowę, jaka mnie z nim czeka, przyjdzie jeszcze pora.
Gdy podjechaliśmy na parking pod „Le Ciel”, sam się sobie dziwiłem. Niemal wyrwałem się z auta i z niecierpliwością czekałem, aż cała reszta ruszy ku wejściu. Nie rozumiałem siebie. Schlieri, ty chyba naprawdę się w niej zakochałeś.
W środku panował nieco większy ruch, jak to po południu. Wokół kręciło się kilka kelnerek, które powitały mnie przelotnymi uśmiechami. Za barem stał Toni. Całą czwórką poszliśmy właśnie w tamtym kierunku i zajęliśmy wolne stołki.
- Witam, panowie – odezwał się mój pracownik – jak tam? Trenejro nie zanudził was swoją gadką? - spytał żartobliwie, czyszcząc szklankę.
- Daj spokój – powiedział z ubolewaniem Stefan – biadolił jak zwykle, że musimy pokazać siłę i energię młodej drużyny; że jesteśmy najlepsi bla bla bla. Ogólnie rzecz ujmując ciąży na nas coroczne bronienie honoru austriackiej kadry skoczków narciarskich – dodał brunet. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem na ten komentarz.
Nagle z drzwi prowadzących na zaplecze wyszła Sandra. Była niemało zaskoczona widząc czterech skoczków w swojej restauracji. Spostrzegłem, jak z nieukrywaną dezaprobatą patrzy na Morgensterna. Było to wyraźnie widać, gdyż pozostałą dwójkę powitała szerokim uśmiechem. Jej wzrok padł na mnie.
- Cześć – powiedziałem. Miałem wrażenie, że reszta kolegów patrzy na mnie nieco dziwnie. W końcu czy nie powinienem właśnie do niej podejść, objąć i czule pocałować? Nie widzieliśmy się dobre parę dni.
- Cześć, Gregor – odpowiedziała równie chłodno. Spojrzałem na Thomasa. Dosłownie palił mnie tym spojrzeniem. Aby zachować pozory przyzwoitości, wstałem i podszedłem do blondynki. Ona chyba także nie chciała robić scen, gdyż nastawiła swój policzek, bym mógł ją w niego pocałować. Wiedziałem jednak, że jest na mnie zawiedziona.
- Możemy porozmawiać? - spytałem tak, aby tylko ona usłyszała. Patrzyła na mnie nieufnie.
- Myślę, że by wypadało, ale to chyba nie jest odpowiednie miejsce – odparła.
- Proszę. Tylko chwila – nie dałem za wygraną. Sandra z wyraźną niechęcią pokiwała głową na zgodę.
- Niech ci będzie – odparła.
- Dacie nam chwilę? - zwróciłem się do kolegów.
- No jasne stary. Idźcie się wycałować po tak długiej rozłące – odpowiedział Kraft. Wziąłem jedynie głęboki oddech i przyrzekłem sobie, że kiedyś mu się za to odbije. Udaliśmy się z Sandrą na zaplecze. Zaraz za drzwiami blondynka zdecydowanie stanęła przede mną, krzyżując ręce.
- Masz jakieś racjonalne wytłumaczenie na twoją dzisiejszą nieobecność? - spytała ostro.
- Sandra, mówiłem ci, że nocowałem u Morgiego. Jeśli nie wierzysz, to możesz go sama o to spytać – odpowiedziałem pewnie. Mimo wszystko wiedziałem, że przyjaciel mnie obroni.
- A skąd mam niby wierzyć, że obaj nie wymyśliliście sobie tej wersji po prostu pod przykrywkę? - powiedziała cicho – to chyba logiczne, że Thomas będzie po twojej stronie i ci pomoże.
- Ale niby po co miałbym coś przed tobą ukrywać? - kłamałem jej w żywe oczy. W rzeczywistości ukrywam przed nią wiele, na przykład dzisiejszą noc, którą spędziłem z Moniką.
- Uważam, że mnie zdradzasz – szepnęła. Zmroziło mnie od środka, choć już dawno wiedziałem o jej podejrzeniach. Usłyszeć to jednak z jej ust sprawiło, że czułem się winny. I powinienem się tak czuć. By nie wzbudzać jednak jej podejrzeń, po prostu się zaśmiałem.
- To dla ciebie zabawne? - spytała, marszcząc brwi.
- Tak. Twoje podejrzenie są niedorzeczne – powiedziałem. Nie sądziłem, że oszukiwanie własnej narzeczonej przyjdzie mi tak łatwo – ja cię zdradzam? Zwariowałaś?
- Tak sądzisz? - odparła – to niby co znaczy ten twój chłód, ten ciągły brak czasu, nie interesowanie się mną. Przecież ty nawet nie chcesz już ze mną sypiać – to ostatnie wypowiedziała już nieco ciszej – za każdym razem, kiedy kładę się do łóżka to albo już śpisz albo jesteś czymś bardzo zajęty.
- Sandra, jesteś zupełnie przewrażliwiona – jak ona potrafi trafić w samo sedno – wybacz, jeżeli odczułaś w jakiś sposób brak zainteresowania tobą. Wiesz dobrze, że tak nie jest. Ostatnio jestem zawalony pracą. Ciągle te spotkania ze sponsorami, praca tutaj, teraz dodatkowo zaczną się treningi. Przepraszam, jeśli czułaś się przez to zaniedbywana. - powiedziałem i spojrzałem gdzieś w bok, a potem z powrotem na nią – wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza – doprawdy nie wiem jak te słowa mogły przechodzić mi przez usta – kocham cię – dodałem, na co jej twarz wyraźnie się rozpromieniła. Pech chciał, że gdy to wszystko mówiłem, kilka metrów od nas stała brunetka. Automatycznie spojrzałem w jej kierunku. Jej mina mówiła, że doskonale wszystko słyszała. Poczułem ból w sercu. Widziałem też podobny ból w jej ciemnych oczach. Pragnąłem jedynie do niej podejść i powiedzieć, że to kłamstwo. Że kocham tylko ją. Bo to była najprawdziwsza prawda.
Sandra po chwili także dostrzegła jej obecność. Brunetka natychmiast otrząsnęła się z chwilowego zdumienia i podeszła do nas.
- Mam dla ciebie statystyki z ostatniego miesiąca. Mark prosił, żebyś sprawdziła, czy wszystko się zgadza – powiedziała rzeczowo. Sandra wypowiedziała kilka słów a ona tak po prostu odeszła. Nie spojrzała na mnie ani razu. Miałem wrażenie, że straciłem ją na zawsze.
- Gregor, porozmawiamy w domu – powiedziała – muszę się tym teraz zająć – nie spuszczając oczu z dokumentów poszła do biura. Nie zastanawiając się długo, ruszyłem za Polką. Wiedziałem, że poszła się przebrać. Wchodząc do pomieszczenia dla pracowników, zastałem ją odwróconą do okna.
- Moni...
- Nawet nie waż się do mnie podchodzić – usłyszałem jej chłodny głos.
- Daj mi to wszystko wreszcie wyjaśnić – powiedziałem.
- Nie chcę słuchać twoim wyjaśnień – tym razem się odwróciła – już ci raz powiedziałam, że nie szukam romansu ani nieodpowiedzialnego faceta.
- Ale ja cię kocham – odparłem. - i to cholernie.
- Widać siła tych słów jest dla ciebie niezbyt mocna skoro mówisz to każdej kobiecie – odpowiedziała.
- Monika, nie wygaduj bzdur – podszedłem do niej bliżej – co miałem jej powiedzieć? Zerwać z nią tutaj, na korytarzu? - wciąż milczała – prosiłem cię, byśmy przez jakiś czas poudawali.
- Poudawali – prychnęła – a co będziesz robił z nią w domu? Zachowywał się jak zakochany narzeczony? Spędzał noce, kochał się z nią, obściskiwał? A mnie wciskał kit, że to ja jestem najważniejsza. Daj sobie spokój, Gregor – próbowała mnie ominąć i wyjść, lecz jej na to nie pozwoliłem. Nie mogłem jej tak po prostu stracić. Chwyciłem ją w ramiona i mocno do siebie przyciągnąłem.
- Kocham cię, Monika – powiedziałem – i ty powinnaś poznać, że mówię prawdę. Wiesz, kiedy kłamię.
- No chyba właśnie tego nie wiem – po raz kolejny próbowała się wyrwać – puść mnie.
- Nie, nigdy cię nie puszczę – odpowiedziałem zdecydowanie. Nie wiedziałem już jak mam ją przekonać. Nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji. W sumie to wcale nie dziwne.. wiedziałem jednak czego chcę. Wiedziałem, że pragnę jej i Alicji. Dlatego kolejny krok, na jaki się zdecydowałem, nie był bynajmniej spontanicznym „przedsięwzięciem”.
Rozluźniłem nieco uścisk, ale nie zamierzałem jej puszczać. Chwyciłem ją za dłonie, patrząc głęboko w oczy. Uklęknąłem na jedno kolano. W pewnym momencie zachciało mi się śmiać z absurdalności tej sytuacji. Czułem się niczym bohater z jakichś powieści romantycznych. Ale wcale nie traktowałem tego niepoważnie.
- Co ty znowu wyprawiasz, Schlierenzauer? - spytała ostro. Była kompletnie zdezorientowana. Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie chcesz mi uwierzyć, że cię kocham, że zdążyłem zakochać się w twojej córce i wy jesteście dla mnie najważniejsze – powiedziałem zdecydowanie – to jest mój akt desperacji i ostatnia deska ratunku – przełknąłem głośno ślinę. Wciąż patrzyłem jej nieustępliwie w oczy – obiecuję ci, że odejdę od niej jak najszybciej się da. Że ty i wyłącznie ty będziesz przy moim boku. Przysięgam, że to właśnie ty jesteś kobietą mojego życia.
- Gregor, ogarnij się, błagam.. - powiedziała, choć tym razem z wahaniem.

- Wyjdziesz za mnie? - i tylko te trzy magiczne słowa.

**
Witam!
Jak widzicie moja obecność tutaj jest dość rzadka. Ale staram się jak tylko mogę. Obiecuję dodawać choć jeden rozdział w tygodniu, chyba, że za mną nie tęsknicie ^^
Pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Kobieto, ale Ty potrafisz namieszać! Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego, że Gregor padnie na kolana przed Moniką i się jej oświadczy. Twoja wyobraźnia nie zna granic i już się nie mogę doczekać tego, co przyszykowałaś w dalszych rozdziałach ^^
    Czekam na kolejny i życzę weny ;*
    (zapraszam: http://jegospojrzenie.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.
    Znalazłam się u Ciebie przez przypadek i jestem zafascynowany Twoim opowiadaniem.
    Piszesz genialnie. Nie da się tego wyrazić słowami, naprawdę.
    Jak mogłam skończyć w takim momencie?
    Już się nie mogę doczekać jak na te słowa zareaguje Monika.
    Widać, że tak na prawdę Gregor kocha ją, a nie Sandre.
    Mam nadzieję że jeszcze w tym tygodniu dodasz nowy rozdział. Czekam z niecierpliwością.
    Życzę weny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję Cię do Liebster Award :)
    Więcej info u mnie :)
    http://blekit-oczu-blekit-nieba.blogspot.com/2015/06/liebster-award.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ! Genialny rozdział i jak zwykle słodko ! Nieogarnięte to trochę, ale to dobrze. Tak więc dzięki,że tyle namieszałaś. A teraz czekamy na odpowiedź *.*
    Do następnego i weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I bum ... Wejscie smoka -> Sandra wszystko slyszy.
    To taki moj maly scenariusz, ale oby sie nie sprawdzil. Wtedy dopiero by sie dzialo.
    Pisz jak najszybciej. Juz nie moge sie doczekac co tam nowego wymyslisz :)

    OdpowiedzUsuń