wtorek, 9 czerwca 2015

14. Miłość czy przyzwyczajenie?

- Wyjdziesz za mnie? - te trzy słowa rozbrzmiewały w mojej głowie niczym echo – Monika? - usłyszałam.
- Zwariowałeś do reszty? - spytałam – znamy się 1,5 miesiąca.
- Serce nie sługa – powiedział jakgdyby nigdy nic.
- Naprawdę tak nisko mnie cenisz?! - cała kipiałam z gniewu. Jak on śmiał tak bawić się moimi uczuciami!
- Jeżeli proszenie cię o rękę jest z mojej strony wariactwem, to tak. Oszalałem na twoim punkcie – powiedział zupełnie poważnie.
- Dlaczego mi to robisz? - szepnęłam – dlaczego okłamujesz i ją i mnie?
- Monika, ja nie kłamię. Zostań moją żoną – odpowiedział – błagam, zgódź się.
- Nie – odparłam po chwili – nigdy nie zostanę żoną człowieka, który igra uczuciami nie tylko moimi, ale też osób o wiele mu bliższych. I nie winie cię tu w zupełności, bo ja też popełniłam błąd. Błąd, którego bardzo w tym momencie żałuję – odparłam, zaciskając zęby. Poczułam jak wstaje, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. Wyraz jego twarzy zmienił się całkowicie.
- Żałujesz ostatniej nocy? - spytał – pragnęłaś tego tak samo ja. Wiem, że też mnie kochasz.
- I właśnie tego uczucia się teraz wstydzę, Gregor – powiedziałam zdecydowanie – przyczyniłam się do nieszczęścia osoby, którą cenię. Sandra już zawsze będzie przez nas oszukana. Dlaczego ją niby łudzisz, mówisz, że kochasz skoro wyznajesz miłość mi? Dlaczego deklarujesz, że chcesz stworzyć ze mną rodzinę dla Alicji? Dlaczego, do cholery, wciągasz w to uczucia mojego dziecka?! Czy ty nie rozumiesz, że to na jej szczęściu mi jedynie zależy?!
- Rozumiem – szepnął – zacząłem to wszystko nie od tej strony, co trzeba. Ale nigdy nie chciałem skrzywdzić Ali, chcę być dla niej ojcem – poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. W oczach zebrały się łzy, który teraz małymi strumyczkami spływały po mojej twarzy.
- Ty nie wiesz, co to znaczy bycie ojcem
- Nauczę się. Jestem w stanie zapewnić jej wszystko, co trzeba. Kocham ją. To się liczy.
- Jak możesz niby stworzyć życie innej osobie, skoro nie potrafisz poukładać swojego? - powiedziałam cicho. Widząc, że nie stawiam oporu, przybliżył swoją twarz do mojej.
- Jeśli ci obiecałem, że wszystko naprawię, to to zrobię.
- Jak? Ciągłym oszukiwaniem Sandry jednocześnie zapewniając, że nadal jesteś oddanym narzeczonym? Ile niby to będzie trwało? - rzuciłam – Gregor, ona cię kocha, rozumiesz?
- Ja myślę, że wcale nie kocha – odparł a ja otworzyłam szeroko oczy – jesteśmy razem 5 lat. Była ze mną zawsze, wspierała mnie, byliśmy cholernie do siebie przywiązani. Ale w wielu sprawach się nie zgadzamy, nie mamy takich samych opinii. - mówiąc to odsunął się ode mnie i zaczął krążyć po pomieszczeniu – ja kocham skoki a ona chce, żebym oddał się interesom. Mam zaufanych przyjaciół od lat, których ona nie akceptuje i wciąż próbuje nas rozdzielić. Moja rodzina jej nie znosi i nie dlatego, że po prostu się do niej uprzedzili. Ona od samego początku mówiła, że kompletnie nas nie rozumie, że jesteśmy „dziwni” - zaśmiał się krótko – lubimy w inny sposób spędzać czas wolny i może dlatego jest ta cała restauracja, bo już nie potrafimy cieszyć się swoją obecnością w domu – przeczesał nerwowo włosy – zacząłem się wręcz cieszyć, że ona oddawała się swoim zajęciom, ja swoim i zawsze mieliśmy czymś zajęty czas.
- Przecież to wszystko da się jeszcze naprawić – odparłam. Spojrzał na mnie kompletnie zdezorientowany – to mają być przyczyny rozstania? Odmienne zainteresowania i nie pasujące towarzystwo?
- Tak, ale jeśli dzieje się tak przez lata i coraz częściej myśli się, jakby to było z kimś innym, to chyba coś jest nie tak – odpowiedział, patrząc mi w oczy – byliśmy razem, bo za wiele nas łączy. Poza tym żadne z nas nie wyobrażało sobie po prostu bycia samemu.
- Gregor, to twoje zdanie – powiedziałam. Nie sądziłam, że on może być takim egoistą. Dla niego w ogóle nie liczyły się uczucia blondynki – ona cię kocha i to bardzo. Rozmawiałam z nią na ten temat nie raz. Nie wmówisz mi, że to przyzwyczajenie. To wszystko to po prostu twoja tymczasowa zachcianka – dodałam i sięgnęłam do szafki po swoją torebkę.
- Właśnie ci się oświadczyłem a ty uważasz, że jesteś moją chwilową zachcianką? - spytał a w jego głosie słychać było oburzenie. Ale ja nie mogłam znowu poddać się tak łatwo jego urokowi.
- Wypchaj się z takimi oświadczynami. Nie dostałam ani pierścionka ani kwiatów – powiedziałam – poza tym w Austrii poligamia jest raczej nadal zabroniona – dodałam kąśliwie – przemyśl sobie wszystko i ułóż swoje życie. To, co się stało ostatniej nocy nigdy nie powinno mieć miejsca. A przynajmniej dopóki nie dorośniesz. - przełożyłam torebkę przez ramię a w rękę chwyciłam kurtkę – tu chodzi o Alicję. Ona zaczyna traktować cię jako kogoś ważnego w swoim życiu. Nie rujnuj jej dzieciństwa. I ja też nie będę się w to wszystko bawić. Pamiętaj, że nadal masz narzeczoną, więc nie próbuj znaleźć sobie kolejnej.
- Czemu ciągle grasz Sandrą? Wczoraj jakoś nie miałaś oporów, żeby pójść ze mną do łóżka a teraz próbujesz zrobić ze mnie łajdaka – odparł z wyrzutem.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak się czułam, kiedy dziś ją tutaj zobaczyłam – odpowiedziałam, podchodząc na bliską odległość – jak jakaś szmata. Doprowadziłam do tej zdrady i jestem temu tak samo winna – nie czekałam na jego odpowiedź. Był zaskoczony moimi słowami, ale nie próbował mnie zatrzymywać. Przemknęłam szybko przez restaurację, nawet nie zwracając uwagi na rozweselone towarzystwo przy barze, i wyszłam z budynku, powstrzymując łzy.

- No i tak po prostu sobie poszła – powiedziałem zrezygnowanym głosem ,po czym wypiłem, kolejny już, kieliszek wódki – ot masz całą historię – uśmiechnąłem się krzywo do kumpla. Thomas siedział obok mnie przy stoliku z podpartym policzkiem i przez ten cały czas uważnie mi się przyglądał – teraz możesz mnie opieprzać, proszę bardzo – dodałem i przeczesałem włosy. W głowie szumiało mi od ilości wypitego alkoholu.
- Na pewno ją kochasz? - usłyszałem jedynie. Spojrzałem na niego.
- A czy mój monolog nie dał ci do zrozumienia, że straciłem dla niej głowę? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Morgi przetarł twarz dłońmi i przez moment nic nie mówił.
- Dobra, po kolei, Gregor. Ona jest twoją pracownicą i wychowuje samotnie córkę. Spodobała ci się i poszliście razem do łóżka – oznajmił.
- Hola, hola! Trochę jednak musiałem się postarać. A poza tym chyba wiesz, że nie na tym mi zależało – odparłem.
- Nie zmienia to faktu, że po prostu jest niezłą laską a ty nie mogłeś utrzymać zapiętych gaci – dodał – gdyby to się zdarzyło w innych okolicznościach i gdyby nie te bezsensowne oświadczyny to z pewnością nie uwierzyłbym w żadne zakochanie. Ale tu sprawa wygląda inaczej – powiedział rzeczowo – no i to dziecko.
- To wspaniała dziewczynka – powiedziałem – i do złudzenia podobna do matki – wtrąciłem i skinąłem do Toniego, a ten wlał mi kolejny kieliszek wódki. Thomas popatrzył na mnie z dezaprobatą, lecz tego nie skomentował.
- Ale jest jeszcze Sandra, Greg. Jej już nie możesz, a wręcz nie powinieneś oszukiwać. To nadal twoja narzeczona. - stwierdził.
- Thomas, ja wiem. Tylko powiedz mi, do cholery, co ja mam właściwie robić? - spytałem i przechyliłem napełniony kieliszek. Skrzywiłem twarz, czując gorzki smak w gardle – ty masz w końcu nieco doświadczenia w tych sprawach – dodałem kąśliwie.
- Gregor, nie pozwalaj sobie – usłyszałem jego surowy głos.
- Przepraszam, przepraszam. To ta wódka. Nie wyobrażasz sobie, jak mi dziś dobrze wchodzi – powiedziałem, przyglądając się intensywnie pustemu kieliszkowi, jakby to był jakiś obiekt badań.
- Dobra, nieważne – wymamrotał – biorąc pod uwagę to „moje doświadczenie” myślę, że powinieneś pójść za głosem sumienia – oznajmił, a ja ponownie na niego spojrzałem – okażesz się ostatnim draniem, tak. Wszyscy, łącznie z jej rodziną i znajomymi będą cię wytykać palcami. I owszem, twoje życie odwróci się do góry nogami, a w dodatku będziesz musiał być odpowiedzialny nie tylko za Monikę, ale i za jej córkę. Jej nie twoją – odpowiedział.
- I ty niby poszedłeś za tym..głosem sumienia? - spytałem cicho, spuszczając wzrok na blat barowy.
- Tak – odparł – miałem wiele do stracenia, bo tu przecież chodziło o Lily – dodał. - świadomie rozwaliłem swój związek a tym samym pozbawiłem ją szansy na wychowywanie się w pełnej rodzinie.
- Morgi, ale czemu ty właściwie to zrobiłeś? - spytałem – Kristina naprawdę ci się znudziła?
- Nie o to chodzi, że się znudziła – usłyszałem, jak wzdycha. Nie odpowiadał przez chwilę, zapewne zbierając myśli – powinienem być najszczęśliwszym facetem na świecie. Miałem kobietę, która była mi wierna od lat, która była ze mną od początku moich sukcesów i wiedziałem, że mogę na nią liczyć. Urodziła mi przewspaniałą córkę. Nic, tylko cieszyć się życiem – zaśmiał się krótko – ale w pewnym momencie doszło do mnie, że wcale tak nie jest. Owszem, Lily to największy skarb jaki mogłem otrzymać. Ale związek z Kristiną...miałem wrażenie, że to chyba właśnie narodziny Lily podtrzymały go na jeszcze kilka miesięcy.
- Nie rozumiem – oparłem cierpko. A może to uderzająca mi do głowy wódka?
- Boże, Gregor – usłyszałem jego zniecierpliwiony głos – czułem to samo co ty. Przyzwyczajenie. Miłość? Na pewno to było jakieś uczucie, bo przecież bez tego nie mógłbym z nią być przez tyle lat. Ale zamiast niej, często w głowie miałem inne kobiety, które poznałem przypadkowo na jakiejś imprezie albo po prostu były to dobre znajome. Rozumiesz? - spojrzał mi z determinacją w oczy – przestało mi zależeć na wspólnym spędzaniu czasu. Nie czułem wewnątrz nic na jej widok a z czasem nawet nie miałem ochoty iść z nią do łóżka. I jakby absurdalnie to nie zabrzmiało, to myślałem sobie: była to była – dodał. - a potem pojawiła się Sabrina..
- I zawróciła ci w głowie, domyślam się – odpowiedziałem, a potem sam się do siebie uśmiechnąłem – czyli rozumiesz, co czuję?
- Doskonale wiem, w jak beznadziejnej sytuacji właśnie się znajdujesz – odparł – jeżeli to się ciągnie już tyle czasu... ja sam długo się nad tym wszystkim zastanawiałem. Chciałem to jakoś pogodzić, by nie skrzywdzić Lily. Ale...nie mogłem dłużej być z Kristiną. Nie chciałem ciągnąć związku, który nie daje mi pełni satysfakcji i szczęścia. Który, teraz mogę przyznać szczerze, opierał się jedynie na przyzwyczajeniu.
- A Sabrina? - spytałem.
- Sabrina okazała się najlepszym wyborem, Greg – powiedział łagodnie – kocham ją i wiem, że dojrzałem do takiego uczucia. I różni się ono diametralnie od tego, co czułem do Kristiny. Choć zawsze będzie dla mnie ważna, ze względu na Lily – dodał – poza tym obojgu nam to wyszło na dobre. Krista teraz sama przyznaje, że poczuła ulgę.
- Myślałem, że się do siebie nie odzywacie – odparłem zaskoczony.
- Bo tak było. I wcale jej się nie dziwiłem, że nie chciała na mnie patrzeć. W końcu zniszczyłem jej życie – odpowiedział – ale jakiś czas temu odbyliśmy sobie taką...szczerą rozmowę i wyjaśniliśmy wszystko. - nie miałem ochoty wchodzić w szczegóły, to już ich sprawy. Z resztą w tym stanie nawet nie siliłbym się na jakiekolwiek myślenie.
- Thomas, pomóż mi – powiedziałem załamanym głosem, chowając twarz w dłoniach. - co ja mam robić?
- Jeśli masz te same rozterki, które miałem ja to..rozstań się z Sandrą. Jeśli kochasz Monikę to nie broń się przed tym uczuciem, tym bardziej, że narobiłeś jej już nadziei – oznajmił, uśmiechając się do mnie delikatnie – tylko jest jeden warunek - westchnąłem głośno i spojrzałem mu w oczy.
- Jaki?
- Masz się nad tym dobrze i głęboko zastanowić. Musisz przemyśleć, co czujesz do każdej z nich i nie używać tego mózgu między nogami – powiedział poważnie.
- Nie chodzi mi o seks – odparłem, zaciskając zęby.
- Słuchaj, jesteś moim kumplem nie od dziś. W twoim przypadku zawsze chodziło o seks.
- Tak było przed Sandrą – dodałem.
- No i może właśnie dlatego ona ci się znudziła. Potrzebowałeś skoku w bok.
- Morgi, przespałem się z nią i jakoś nadal chcę dla niej zostawić Sandrę – powiedziałem zniecierpliwiony. Powinien po tym wszystkim zrozumieć.
- Chłopaki, nie chcę nic mówić, ale za 15 minut zamykamy – odwróciłem się w stronę stojącego za barem bruneta. Następnie z trudem odczytałem godzinę na wiszącym na ręku zegarku.
- 22.45 – powiedziałem beznamiętnie.
- Czas się zbierać, stary – przyjaciel poklepał mnie po ramieniu – Sandra jeszcze jest w biurze? - zwrócił się do Toniego. Rozejrzałem się po sali. Przy jednym ze stolików nadal siedziała para zakochanych. Reszta restauracji była pusta. Zastanawiałem się, ile my tu właściwie siedzimy i kiedy zmyli się Stef z Michim.
- Pojechała do domu jakieś 2 godziny temu – odpowiedział – jak zobaczyła go w takim stanie to nie miała ochoty tu dłużej zostawać – dopiero po chwili zorientowałem się, że mowa jest o mnie.
- No nic, weźmiemy taksówkę i podwiozę cię do domu – westchnął Morgenstern – wstawaj, Gregor – z ogromną chęcią zaśnięcia przy barze, poddałem się woli przyjaciela.

Wyjęłam z paczki kolejną chusteczkę, która została surowo potraktowana. Łzy dzisiejszego wieczora spływały po moich policzkach niczym obfita ulewa. Było mi tak okropnie źle. Czułam się oszukana i wykorzystana. I to nie pierwszy raz. Owinęłam się ciaśniej puchowym kocem i skuliłam w kłębek. Obiecał a skłamał. A ja głupia naprawdę się w nim zakochałam.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i do pokoju weszła Alicja. Szybko starłam świeże łzy i otworzyłam ramiona na jej widok.
- Myszko, dlaczego nie śpisz? - zwróciłam się do niej zachrypniętym od płaczu głosem. Dziewczynka nie odezwała się ani słowem i po prostu przytuliła się do mojego ciała. Objęłam ją rękoma i owinęłam nas obie kocem.
- Jest mi smutno – szepnęła.
- Kotku, co się stało? - na chwilę mój ból przesłoniła mi wizja problemu, jaki trapi moje dziecko.
- Mamo, dlaczego ja nie mam taty? - zakuło mnie w sercu na to pytanie. Spodziewałam się go w przyszłości, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko i w tak nieoczekiwanym momencie.
- Ala, co się stało? Skąd takie pytanie przyszło ci do głowy? - podniosła delikatnie główkę w moją stronę. W jej oczach malował się smutek.
- Bo codziennie po Olafa do przedszkola przychodzi jego tata. I po Melanie tak samo – odpowiedziała – a po mnie przychodzisz tylko ty. Każdy ma tatę, tylko ja nie mam.
- Kochanie, to nieprawda. Niektóre dzieci też muszą wychowywać się bez mamy albo bez taty. A czasami jest tak, że nie mają ich obojga – powiedziałam, głaszcząc ją po główce.
- Ale dlaczego ja go nie mam? Gdzie jest mój tata? - nie dawała za wygraną. Jej smutny głos wiercił mi dziurę w sercu.
- Ala, twój tata kiedyś wyjechał.
- No to kiedy wreszcie wróci? Nie ma go już tyle czasu – odparła nieco zirytowana. I co ja miałam jej powiedzieć?
- Kiedyś na pewno się zjawi – szepnęłam i pocałowałam ją w czółko.
- Zawsze tak mówisz! - podniosła ton – a jego jeszcze tu nie było. To pewnie przez ciebie uciekł już mnie nie kocha! - dziewczynka zaczęła wyrywać się z moich objęć.
- Ala, uspokój się – powiedziałam już nieco głośniej – kiedy będziesz starsza to na pewno zrozumiesz.
- Obiecałaś, że Gregor też dziś przyjdzie i co?! - pisnęła – już też mnie przestał lubić?! - mała uciekła mi z kolan i nie mogłam jej powstrzymać. Stanęła na środku pokoju, krzyżując ręce.
- Gregor był dziś bardzo zajęty – miałam wrażenie, że w moim brzuchu porusza się jakaś gula na dźwięk jego imienia.
- Kłamiesz! Ty zawsze kłamiesz, mamo! - tym razem jej bunt przerodził się w płacz. Serce krajało mi się na ten widok.
- Lusia, no proszę cię. - odsunęłam koc na bok i wstałam, by ponownie wziąć ją na ręce, lecz odsunęła się na kilka kroków.
- A dlaczego Gregor nie może zostać moim tatą? - szeptała przez łzy.
- Bo Gregor ma swoją dziewczynę i kiedyś z nią się ożeni, a wtedy będą mieć własne dzieci – odpowiedziałam, choć było mi okropnie źle, wyobrażając sobie taką przyszłość.
- Ale ja bym chciała, żeby on był moim tatą! - krzyknęła – zadzwoń do niego i mu to powiedz – szlochała.
- Kochanie, tak nie można. Gregor ma swoje życie – szepnęłam. W moich oczach również zaszkliły się łzy.
- Ale moglibyście się w sobie zakochać i się potem ożenić, a wtedy mógłby zostać moim tatą – zastanawiałam się, skąd ona bierze takie pomysły – on by się o mnie zatroszczył, wiem to – pociągnęła nosem.
- Alicja, skończ – powiedziałam nieco ostrzej. Nie chciałam na nią krzyczeć, lecz wiedziałam, że wtedy w ogóle się nie uspokoi. - wracaj do łóżka, bo rano musisz wstać do lekarza.
- I dobrze, pójdę spać, ale ja chcę tatę i masz to załatwić! - krzyknęła w moją stronę.
- Alicja! - również krzyknęłam. Dziewczynka zrobiła jeszcze smutniejszą minę, zapewne przestraszając się mojego tonu, i wybiegła do swojego pokoju. Nie miałam siły do niej iść. To dziecko właśnie powiedziało na głos wszystkie moje obawy i skryte marzenie. Ona tak samo pragnie Gregora dla siebie, jak ja. I wiem, że mówi szczerze, bo szatyn do tej pory okazał jej wiele czułości.

Cisnęłam o podłogę leżącą na łóżku poduszkę. Dlaczego akurat mnie spotkało takie życie? Może i nie dorastałam w rodzinie pełnej miłości, patrząc na codzienne kłótnie rodziców i uciekając z domu wraz z Kaśką i Alkiem, byleby tylko nie być tego świadkiem. Ale czy przez to odpychałam od siebie facetów? A może po prostu miałam dar do przyciągania tych nieodpowiednich? Z moich oczu znów polały się gorzkie łzy. Miłość, troska i zaufanie. Czy ja tak wiele oczekiwałam od życia?

**
Nareszcie mam chwilę wytchnienia, a więc dodaję kolejny rozdział :)

4 komentarze:

  1. Hej kochana :)
    Świetny rozdział.
    Troszeczkę się po komplikowało , a już miałam nadzieję, że będzie tak kolorowo.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Eksta umiesz zbudzić emocje naprawdę ciekawe czy Gregor wybierze tą jedyną?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze, że Monika nie poleciała na te "oświadczyny". Nie może stracić gruntu przed nogami, bo nie chodzi tutaj tylko o Alę, która chce mieć tatę, a dziewczyna chce by jej dziecko było szczęśliwe, ale chodzi o Sandrę..
    Moim zdaniem Gregor to taka lekkomyślna osóbka, która raz powie coś, potem zmieni to coś na jeszcze coś innego i myśli, że będzie okey. Nie, nie będzie, panie Schlierenzauer.
    Czekam na kolejny rozdział, bo coraz bardziej intryguje mnie kogo tak naprawdę kocha Gregor, bo powoli zaczynam za nim nie nadążać :D
    Pozdrawiam i weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj !
    Facet opowiadający o swoich uczuciach-takie słodkie ;3 I coś czuję,że mała wyswata Monikę z Gregorem. Mam nadzieję,że w najbliższym czasie ich relacje się poprawią !
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń