wtorek, 7 kwietnia 2015

Prolog

Wysiadłam ze swojego niewielkiego auta na jednym z malowniczych innsbruckich osiedli. Otworzyłam tylne drzwi, by pomóc wysiąść małej ciemnowłosej dziewczynce. Po chwili obie wpatrywałyśmy się w wielopiętrowy blok, który od tej pory miał być naszym domem.
- No i jak ci się podoba, kruszynko? Myślisz, że będzie fajnie? - nachyliłam się i z uśmiechem szepnęłam do małej. Dziewczynka wtuliła się w moje ciało i jeszcze mocniej ścisnęła moją dłoń, którą trzymała w swej niewielkiej rączce. Popatrzyła na mnie niepewnie.
- Chyba będzie ok - stwierdziła po chwili namysłu - tylko nie wiem, czy Milka będzie zadowolona - tu odwróciła się z powrotem do samochodu i wyciągnęła z tylnego siedzenia niewielkiego kotka. Zwierzak wydawał się nieco wystraszony, gdyż oglądał się teraz wielkimi oczami na całą okolicę, badając zapewne, gdzie się teraz znajduje. Dziewczynka z czułością pogłaskała swoje zwierzątko i przytuliła je do siebie.
- Wiesz, co? Myślę, że Milka musi się trochę oswoić w nowym miejscu. Tak jak i my. Ale po jakimś czasie na pewno jej się tu spodoba – ucałowałam ją w czubek głowy i po niej pogłaskałam. Wiodąc wzrokiem za niesfornym kotkiem również rozejrzałam się po okolicy. Ciepłe, kwietniowe powietrze rozwiewało delikatnie moje ciemne włosy. Okolica była naprawdę urocza. Osiedle otoczone było liczną ilością drzew, które powoli zaczęły wypuszczać pąki. Niedaleko znajdował się dość spory plac zabaw, gdzie Ala mogłaby chodzić się bawić. Po drugiej stronie widać było park, którego centrum stanowiła fontanna. Wydawało się tu tak spokojnie. Idealne miejsce dla małego dziecka.


Po chwili usłyszałyśmy dźwięk podjeżdżającego samochodu. Ujrzawszy busa z logo firmy od przeprowadzek, uśmiechnęłam się delikatnie do córki.
- No mała, czas brać się za rozładowywanie naszych rzeczy. 
- To ja biorę Milkę i mój plecaczek. I jeszcze Pana Uszatka - oznajmiła uradowana dziewczynka, wskakując do auta i wyciągając swoje bagaże. Ja również sięgnęłam do bagażnika samochodu i wyciągnęłam z niego walizki z najpotrzebniejszymi rzeczami. Obładowane ruszyłyśmy ku wejściu do bloku.

- Mamusiu, a gdzie ustawimy moje lalki? Tu jest za mało miejsca - stwierdziła, patrząc z powątpiewaniem na regał w swoim pokoju. Zerknęłam uważnie na córkę i odstawiłam dość ciężkie pudło z garnkami.
- Ala, twoim pokojem zajmiemy się jutro. Dziś trzeba rozpakować to, co nam będzie najbardziej potrzebne, żebyśmy miały jak spać - odpowiedziałam. Dziewczynka zrobiła nieco smutną minkę.
- Ale ja chcę nocować w swoim pokoju - założyła ręce.
- Kochanie, dziś będziesz spała w moim łóżku. Obiecuję, że jutro twój pokoik będzie gotowy - ukucnęłam przy małej i pocałowałam ją w nosek, na co zareagowała śmiechem.
- Ale Milka też będzie z nami spać - odparła zdecydowanie. Posłałam jej promienny uśmiech.
- No jasne. Przecież nie zostawimy Milki samej na podłodze - również się zaśmiałam - chodź, pomożesz mi rozpakować pudła z rzeczami do kuchni - dziewczynka złapała moją wystawioną rękę i pociągnęła do drugiego pomieszczenia.

Zerknęłam na śpiące jak aniołek dziecko. Uśmiechnęłam się delikatnie. Moja mała pomocnica usnęła niczym baranek po tak intensywnym dniu. Biorąc kolejny łyk ciepłej herbaty powróciłam do wpatrywania się w nocną panoramę Innsbrucka. Miasto wyglądało pięknie. Całe skąpane było w różnokolorowych światłach a wszystko dopełniał widok wielkich, okazałych tyrolskich gór, które nocą wyglądały jak mosiężne bramy strzegące miasta. Zaczęło mi się tu podobać. Innsbruck zdawał się być zupełnie inny niż Wiedeń, gdzie spędziłam ostatnich 5 lat życia. Klimat kompletnie różnił się od tego w stolicy, a płuca aż rwały się do wdychania czystego, rześkiego górskiego powietrza. Może to była dobra decyzja, aby się tu przenieść?
Po raz kolejny skierowałam spojrzenie na swoją śpiącą królewną. Cichutko podeszłam do rozłożonego łóżka i poprawiłam kołdrę, okrywając szczelniej dziewczynkę. "Jutro czeka cię pierwszy dzień w przedszkolu, zuchu" - pomyślałam w myślach. W głębi duszy wiedziałam, że mała szybko oswoi się z nowym środowiskiem. Nigdy nie miała problemów w kontakcie z rówieśnikami a do ludzi garnęła się niczym ćmy do światła. Co za epickie porównanie. Miałam jedynie nadzieję, że odnajdzie tu miłych i serdecznych przyjaciół.
Wstając z łóżka podeszłam tym razem do biurka, stojącego naprzeciwko. Leżało na nim moje CV i list, w którym widniała zgoda na przyjęcie mnie na nowe stanowisko pracy. Zerknęłam na nazwisko mojego pracodawcy. Cóż, mówili, że to naprawdę bardzo ważny facet. Sportowiec. Fakt, nazwisko co nieco mi się z kimś kojarzyło, ale sport nie należy do moich zamiłowań toteż zbytnio się tym interesuje. Widywałam jednak podobiznę owej osoby na licznych bilbordach reklamowych w całej Austrii.
Może tak tu poczytać na jego temat? W końcu powinnam posiadać jakieś informacje o własnym szefie. Tym bardziej, że to znana osoba publiczna.
Usiadłam na kręconym fotelu przy biurku i włączyłam lampkę. Uruchomiłam swojego laptopa i wpisałam w wyszukiwarkę nazwisko. Czytając kolejne strony, jakie wyskoczyły mi w "Google" oczy o mało nie wyszły mi z orbit. Dwukrotny brązowy medalista olimpijski, Mistrz Świata, zdobywca dwóch Kryształowych Kul. Oniemiałam z wrażenia. Jest aż tak dobry w tym, co robi? "No to czeka cię jutro ciekawe spotkanie" - powiedziałam sobie w duchu. Następnie kliknęłam w opcje "obrazy". Na ekranie pojawiły się liczne podobizny skoczka a to w kombinezonie z przeróżnych konkursów a to z profesjonalnych sesji zdjęciowych. Cóż, musiałam przyznać, że niezły z niego przystojniak. "Tylko że chyba zajęty" pomyślałam, napotykając zdjęcia z blondynką u boku. Przerzuciłam spojrzenie na moją umowę. No tak, czyli jego dziewczyna jest również menadżerką w jego restauracji. Swoją drogą po co skoczkowi narciarskiemu własna restauracja? Nie ma jakichś innych zainteresowań? Nie moja w tym głowa. Westchnąwszy, zamknęłam laptopa i przetarłam twarz ze zmęczenia. Zegarek wskazywał kilka minut po północy. Jeśli chciałam na spokojnie zawieźć córkę do przedszkola a później nie spóźnić się na rozmowę z własnym szefostwem powinnam kłaść się do łóżka.
Po raz kolejny rozejrzałam się po moim nowym mieszkaniu. Było zdecydowanie wystarczające dla mnie i małej. Dwa, dość spore pokoje. Kuchnia z mini jadalnią i łazienka. W sam raz dla nas.
Zgasiłam niewielką lampkę i odstawiłam kubek po herbacie. Najdelikatniej jak mogłam weszłam pod kołdrę, kładąc się obok dziewczynki. Pocałowałam jeszcze małą w czółko i zamknęłam powieki. Jutro czeka nas wielki dzień.

**
Witajcie Kochane!

Jeśli czytałyście moje poprzednie opowiadanie "Love is unpredictable" to powinnyście mnie co nieco kojarzyć. Postanowiłam stworzyć kolejne opowiadanie, w którym również głównym bohaterem jest Gregor.
Jak już zauważyłyście tematyka tej historii będzie troszeczkę inna. Jeszcze sama do końca nie wiem, co dalej, ale czas pokaże :)
Serdecznie zachęcam do śledzenia tego nowego bloga i mam nadzieję, że będzie on o wiele lepszy niż mój debiut z poprzednim.
Pozdrowionka,

Ann

4 komentarze:

  1. Jeśli Gregor, no to i ja! :D
    Nie wiem dlaczego, ale gdy czytałam "Milka" to ciągle miałam przed oczyma Wellingera w swoim kasku :D
    Natomiast cały prolog jest jak najbardziej ciekawy. Czekam na pierwszy rozdział i rozwój wydarzeń! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ;)
    No, pomysł masz fajny, ciekawe jak to dalej rozegrasz.
    Na co skoczkowi restauracja? No, może lubi :D
    pozdrowionka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to czekam na następny. ;)
    Mam nadzieje że na drugim blogu posty nadal będą tak szybko dodawane jak są teraz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Stainless Steel Magnets - titanium arts
    Ironing the Stainless Steel Magnets 토토 사이트 (4-Pack). Made in Germany. The Titanium casino-roll.com Arts 1xbet korean Stainless Steel Magnets are an alloy made https://vannienailor4166blog.blogspot.com/ of titanium flat iron steel in stainless steel

    OdpowiedzUsuń