- Hej, Monika. Mówię do
ciebie – mrugnęłam kilka razy powiekami i na nią spojrzałam –
co ty tak głową w obłąkasz bujasz? - spytała. Uśmiechnęłam
się do niej blado.
- Wydaje ci się –
westchnęłam – wszystko jest w porządku – odpowiedziałam.
Kaśka przyglądała mi się z zaciekawieniem. To spojrzenie zawsze
przewiercało mnie na wylot. Nigdy nic nie mogłam
przed nią ukryć.
- No wiesz, jestem twoją
siostrą – oznajmiła jakby właśnie się o tym dowiedziała –
komu jak nie mi możesz się wygadać? - oparła się o łóżko i
upiła łyk swojego piwa. W tle leciała składanka „Comy”.
- Kaśka, nie wiem o co ci
chodzi – odparłam – w Innsbrucku wszystko układa się dobrze.
Mam niezłą pracę, sporą pensję, mieszkanie. Ala chodzi do
przedszkola i szybko się zadomowiła. Szkoda tylko, że miała ten
nieszczęsny wypadek – dodałam.
- Świetnie, ale dobrze
wiesz, że nie o to mi chodzi – zmarszczyła brwi – odkąd tu
przyjechałyście zachowujesz się jakoś dziwnie. Mało rozmawiasz.
Wyglądasz jakbyś była zupełnie gdzieś indziej – milczałam –
powiesz mi wreszcie, o kogo chodzi?
- Jak to o kogo chodzi?
Kaśka, co ty sobie znowu ubzdurałaś? - powiedziałam nieco
zirytowana, biorąc kilka łyków gorzkiego napoju.
- Znam cię, Moni. Wiem,
kiedy coś jest na rzeczy – spojrzała na mnie uważnie – ostatni
raz w takim stanie widziałam cię, kiedy zakochałaś się w Karlu –
moje serce na chwilę zwolniło rytm słysząc na głos to imię.
Wzdrygnęłam się. - więc tym razem też musi kryć się za tym
jakiś facet.
- Nikt się nie kryje,
nikogo nie mam i się wreszcie odczep – przerwałam jej. Kaśka
zawsze lubiła wtrącać się w nie swoje sprawy. A szczególnie w
moje. Chociaż, biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie,
wsadzanie nosa w moje życie zwykle wychodziło mi na dobre. Nikt tak
jak ona nie potrafił pomóc mi w razie problemów czy udzielić mi
zwykłej porady. Kasia od dzieciństwa była moim aniołem stróżem.
Razem z Alkiem. Co jak co, ale moje starsze rodzeństwo
niejednokrotnie zastępowało mi rodziców.
Spojrzałam na blondynkę.
- Przepraszam. Nie
powinnam na ciebie krzyczeć – odparłam nieco skruszona i
spuściłam wzrok.
- Zawsze możesz na mnie
liczyć, pamiętaj o tym – powiedziała – po prostu martwię się
o ciebie. Mieszkasz tak daleko od Warszawy, widujemy się dosłownie
kilka razy w roku. Chcę wiedzieć, czy na pewno nic cię nie trapi,
że jesteś szczęśliwa – dodała, patrząc na mnie troskliwie.
Przysunęłam się do niej i oparłam głowę o jej ramię, tak jak
to zwykłam robić, gdy byłam mała.
- Jestem szczęśliwa. Mam
wspaniałą córkę. Jesteśmy zdrowe. Nie masz się czym martwić –
odparłam.
- No właśnie. A twoja
córka potrzebuje ojca – odpowiedziała – dziewczyno, masz 25
lat, jesteś młoda i śliczna. Czemu do tej pory nie znalazłaś
sobie jakiegoś chłopaka?
- Bo samotnej matce nie
jest tak łatwo znaleźć odpowiedniego faceta, który w dodatku
chciałby wychowywać obce dziecko – odparłam – a poza tym nie
szukałam.
- I nikt do tej pory nie
wpadł ci tam w oko? - szturchnęła mnie lekko w bok. Uśmiechnęłam
się pod nosem. Gdybyś tylko wiedziała, siostrzyczko.
- Spadaj – odgryzłam
się – nic ci nie powiem – ona obróciła twarz tak, by była
naprzeciwko mnie.
- Ej, no nie bądź taka.
Przystojny jest? I chociaż bogaty? - parsknęłam śmiechem. Te dwa
atrybuty były najważniejszymi w kategoryzacji płci męskiej przez
Katarzynkę. Może dlatego jej związki kończyły się fiaskiem i do
tej pory nie odnalazła miłości swojego życia.
- Przede wszystkim nie
jest dla mnie. Ma narzeczoną – jej usta wyrażały wielkie „o”.
Nie była przygotowana na taką odpowiedź.
- No ale..stało się coś
między wami? - spytała.
- Na Boga, nie! - odparłam
natychmiast – my tylko...się całowaliśmy – dodałam.
- Co? Jejciu! No ale kim
jest ten tajemniczy wielbiciel? - ciągnęła rozentuzjazmowana.
- Kaśka, żaden
wielbiciel. On jest zajęty – dodałam z naciskiem – nic takiego
więcej się między nami nie wydarzy.
- Ale ty chciałabyś,
żeby między wami było coś więcej, mam rację? - zerknęłam na
nią. I co miałam jej odpowiedzieć?
- I co z tego –
westchnęłam – już ci mówiłam, że ma narzeczoną. Poza tym to
wszystko jest niemożliwe.
- No ale co ci powiedział?
- spytała – wyznał ci miłość czy jak?
- Jeszcze tego by
brakowało – stwierdziłam ironicznie – niczego mi nie
deklarował. I całe szczęście. Nie mam zamiaru wchodzić z butami
w czyjś związek – spojrzałam na nią poważnym wzrokiem – to
wydarzyło się raz, było nieprzemyślane i nie będziemy do tego
wracać.
- Oj, Moni – poczułam
jak siostra obejmuje mnie ramieniem i lekko do siebie przytula – no
ale musiałaś się mu spodobać skoro doszło do takiej sytuacji –
dodała – może on tak naprawdę jej nie kocha.
- Bo nie kocha – Kaśka
znowu się ode mnie oderwała i znowu spojrzała na mnie wymownie.
- No to na co ty czekasz,
dziewczyno? - spytała retorycznie – skoro jej nie kocha to znaczy,
że się z nią męczy. Jeśli was do siebie ciągnie to..
- On jest moim szefem,
rozumiesz? - przerwałam jej – a jego narzeczona jest menadżerką
tej restauracji. Przecież gdyby coś się między nami wydarzyło to
byłby skandal – oznajmiłam.
- Toś ty się dopiero
wpakowała, siostra – pokręciła głową z lekkim uśmiechem –
czy ty nie możesz zakochać się w jakimś normalnym wolnym facecie?
Takim przeciętnym.
- Ja w nikim się nie
zakochałam – po raz kolejny mój głos przepełniony był
podirytowaniem.
Po chwili drzwi do pokoju
się uchyliły i do pomieszczenia wszedł Alek.
- Dziewczynki, mam dla was
pizze – powiedział rozbawiony i postawił na podłodze trzy
wielkie pudełka pizzy. Kaśka aż zacierała ręce na widok jej
ulubionego przysmaku a ja się zaśmiałam.
- Ponoć jesteś na diecie
– stwierdziłam kwaśno. Kaśka przeszyła mnie morderczym
spojrzeniem.
- Siedź cicho, bo nie
dostaniesz ani kawałka – odparła kąśliwie i otworzyła pierwsze
pudełko.
- Zaraz tu wpadną Tomek z
Kamilą. I alkoholem – powiedział ucieszony. Przewróciłam
oczami. Dobrze, że zaprowadziłam Alę do mieszkania rodziców. Alek
zajął miejsce między nami obiema i wyciągnął ramiona, by nas
objąć.
- Nareszcie mam swoje dwie
ukochane siostrzyczki razem – westchnął i zamknął nas w swoim
niedźwiedzim uścisku.
- A wiesz, że Moni nam
się zakochała? - mój brat popatrzył to na nią to na mnie a potem
utkwił swe spojrzenie wyłącznie we mnie.
- Monika, o co chodzi? -
spytał całkiem poważnie. Znałam ten ton. Mieszkaliśmy razem
przez 5 lat. Znał Karla bardzo dobrze i wiedział, co mi robił.
Kiedy przychodziłam do niego z płaczem mówiąc, że już nie mam
na to wszystko sił, nie raz chciał do niego biec i zbić go na
kwaśne jabłko. Ledwo go wtedy powstrzymywałam. Nie dziwię mu się
teraz, że na słowa „Monika znalazła sobie faceta” włącza mu
się instynkt ostrzegawczy.
- Alek, o nic nie chodzi.
Kaśka sobie coś ubzdurała – odpowiedziałam biorąc kilka łyków
piwa i kawałek pizzy w rękę. Czułam na sobie jego przenikliwe
spojrzenie.
- Proszę cię, nie
ściemniaj – odezwała się moja siostra – całowała się z
własnym szefem.
- Kaśka, do cholery! -
krzyknęłam wściekła. Nie powinna mówić tego Alkowi. Nie
powinna, bo..
- Masz romans z Gregorem
Schlierenzauerem? - spytał. Widziałam zdumienie na jego twarzy.
Właśnie dlatego nie powinien wiedzieć. Alek doskonale zdaje sobie
sprawę kim jest mój szef. Przecież to największy kibic skoków.
- Boże kochany, nie mam z
nim żadnego romansu – krzyknęłam – to była jedna głupia
sytuacja. Chwila słabości. Moglibyście nie wtrącać się wreszcie
w moje sprawy? - rzuciłam patrząc to na jedno to na drugie.
Milczeli.
- Dobrze, ale powiesz mi
gdyby coś siedziało, ok? - spytał. Patrzył na mnie troskliwie. W
przeciwieństwie do Kaśki, jeśli mówiłam „NIE” to Alek zawsze
potrafił to zrozumieć.
- A kim jest ten cały
Gregor Schlierenzauer? - spytała po chwili moja siostra.
- Kaśka, zamorduje cię!
- To jeden z najlepszych na świecie skoczków narciarskich – odpowiedział mój brat. Spojrzałam na niego wymownie – tyle, że z tego co wiem to ma narzeczoną.
- To jeden z najlepszych na świecie skoczków narciarskich – odpowiedział mój brat. Spojrzałam na niego wymownie – tyle, że z tego co wiem to ma narzeczoną.
- Skoczek narciarski? -
powtórzyła, wybałuszając oczy – o kuźwa, to on musi być mega
bogaty – dodała.
- Prowadzi kilka biznesów,
prawda Moni? - spytał mnie. Posłałam mu jadowite spojrzenie i nic
nie odpowiedziałam – restauracja, w której pracuje jest także
jego własnością.
- A po cholerę mu
restauracja? - spytała, biorąc gryza pizzy.
- Bo może lubi gotować?
- odpowiedziałam ironicznie – ma to ma. Co ci do tego?
- Monika, błagam cię.
Tylko nie wpakuj się w jakieś bagno – Alek popatrzył na mnie
zdecydowanie. Jego mina wyrażała napięcie.
- W nic się nie wpakuję
– odpowiedziałam – między mną a Gregorem nic nie będzie. Jest
moim szefem i ma narzeczoną – westchnęłam – zresztą może
wreszcie wy znajdziecie sobie jakichś partnerów, co? - spojrzałam
na nich – no kurcze, zbliżacie się do 30-stki a tu ani widu ani
słychu o żadnym ślubie. I jeszcze na dodatek żyjecie po studencku
zamiast być już dawno ustatkowanymi ludźmi– powiedziałam z
przekąsem. Miałam nadzieję, że w ten sposób temat Gregora się
wreszcie skończy.
- Ej, spadaj – odparła
moja siostra – ja nadal czekam na swojego księcia z bajki –
odpowiedziała rozmarzonym głosem na co oboje z Alkiem się
zaśmialiśmy.
- No ale ty braciszku to
już w ogóle powinieneś się wstydzić – westchnęłam i
poklepałam go po ramieniu. Uśmiechnął się pod nosem.
- Widzisz, kochana. Ja jak
nasza droga siostrzyczka także preferuję przygodny seks – tutaj
zirytowana tymi słowami Kaśka potraktowała chłopaka poduszką –
ale myślę, że chyba nigdy się nie ożenię. Nie ma na tym świecie
odpowiedniej kandydatki dla mnie – podniósł ku górze ręce w
geście rezygnacji. Zaśmiałyśmy się obie.
- No nie wiem, czy któraś
by cię zechciała – odgryzła się – jakoś do tej pory nikogo
tutaj nie przyprowadziłeś.
- Przynajmniej nie
przychodzę tu za każdym razem z kimś innym i nie urządzam orgii
za ścianą – uśmiechnął się do niej krzywo.
- Zazdrościsz? Skoro
słyszysz hałasy zza ściany to powinieneś się domyśleć, że
muszę bardzo dobrze każdego z nich zaspokajać – odpowiedziała
niczym niewzruszona. Spojrzałam na oboje, ledwo powstrzymując
śmiech.
- Wiecie, co ? Oszczędźcie
mi szczegółów dotyczących waszego życia seksualnego –
powiedziałam wesoło.
- Jakiego życia
seksualnego? - odparła Kaśka patrząc wymownie na naszego brata.
Ten nie dał za wygraną a rzucił się na nią i zaczął łaskotać.
- Ja ci zaraz dam,
Kasieńko – nie miała szans. Alek przygniótł ją swoim ciężarem
i zaczął stosować najboleśniejszą torturę - łaskotki. Jak
dzieci. Postanowiłam zostawić tych dwóch przygłupów w spokoju i
otworzyć drzwi, do których ktoś właśnie się dobijał. Wyszłam
z pokoju i przekręciłam zamek. W progu stała roześmiana para tyle
niewidzianych przeze mnie przyjaciół.
- Monika! - krzyknęli
oboje i porwali mnie w swoje ramiona. Myślałam, że chwilę mnie
uduszą, ale cieszyłam się równie mocno na ich widok.
- Nic się nie zmieniłaś
– powiedziała Kamila odsuwając się lekko ode mnie i omiatając
wzrokiem – tak samo śliczna jak kiedyś.
- Przestań. Gadasz
głupoty – odparłam – wejdźcie, zapraszam do środka – oboje
weszli w głąb korytarza i zdjęli swoje buty oraz kurtki.
- Przynieśliśmy co nieco
na poprawę humoru – powiedział wesoło Tomek pokazując dwie
siatki wypełnione czteropakami piwa. Pokręciłam głową z
uśmiechem.
- Pizza czeka w pokoju –
powiedziałam – tylko uważajcie, bo tamta dwójka urządza sobie
właśnie bitwę na przetrwanie – dodałam ze śmiechem a widząc
zdezorientowaną minę Kamili, dodałam – błagam cię, o nic nie
pytaj.
Wieczór minął nam w
wesołej atmosferze. Tak bardzo się cieszyłam, że mogłam być
wreszcie wśród osób, za którymi tak tęskniłam w Austrii. Od
kiedy Alek wrócił do Polski nie miałam tam praktycznie do kogo się
odezwać. Owszem, miałam kilka dobrych koleżanek, ale to nie to
samo. To tu w Warszawie żyli moi najlepsi przyjaciele i dzięki nim
zawsze czułam się jak w domu.
Tomek i Kamila są parą
od 8 lat, jeszcze od czasów szkoły średniej. Razem z Kamilą
chodziłyśmy do jednej klasy od podstawówki. Od zawsze byłyśmy
nierozłączne. Kiedy wyjechałam do Austrii, strasznie mi jej
brakowało. Przez te 5 lat widywałyśmy się rzadko i utrzymywałyśmy
sporadyczny kontakt. Jednak za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam
do Polski mogłam się do niej odezwać i wiedziałam, że nic się
między nami nie zmieni. To chyba nazywa się prawdziwa przyjaźń.
Moje niesforne rodzeństwo
na szczęście nie poruszyło tematu Schlierenzauera przy gościach.
Byłam im poniekąd wdzięczna, bo musiałabym się im ze wszystkiego
tłumaczyć, a to było ostatnim, czego w tej chwili pragnęłam.
Sama nie wiedziałam, na czym stoję. Chciałam jak najszybciej
zapomnieć o tym, co wydarzyło się w ubiegłą sobotę. Ten
pocałunek był zakazany. Nie powinniśmy tego robić. I to po raz
drugi. Tylko, że tym razem naprawdę tego pragnęłam. Kiedy szatyn
dotknął moich ust, poczułam nieziemskie przyciąganie. Chciałam,
aby ten moment trwał wiecznie. Podobało mi się to. Tak cholernie
mi się podobało.
A potem te jego słowa:
„Nie wiem jak masz zamiar dalej żyć z tą świadomością, bo ja
już nie umiem. I nie chcę”. I wtedy zrozumiałam. Tak, czułam
coś do niego. Nie wiem, czy to miłość czy zwykłe zauroczenie.
Lecz wiedziałam, że nie jest mi obojętny. Tylko, że on ma
narzeczoną i nawet jeśli coś im się nie układa to nie moja w tym
sprawa, by ich rozdzielać. Nie chcę się w nic mieszać.
- Mamusiu, babciu! -
krzyczała dziewczynka – wzięły ode mnie chlebek! - uradowana
wskazała na staw, gdzie przy brzegu kręciły się łabędzie. Była
niezwykle z siebie zadowolona.
- Ala, tylko uważaj,
żebyś tam nie wpadła! - odpowiedziałam dziecku. Starałam się
nie spuszczać z niej oka.
- Na długo dostałaś to
wolne? - spytała siedząca obok mnie mama.
- Na 6 dni. Za 2 dni mamy
samolot do Innsbrucka – usłyszałam jak głośno wypuszcza
powietrze – mamo, spokojnie. Zaraz będą wakacje i na pewno
niedługo znowu przyjedziemy – uśmiechnęłam się do niej
pogodnie i pogłaskałam po ramieniu.
- Tak rzadko was widuję.
Chciałabym widzieć, jak moja wnuczka dorasta – powiedziała wciąż
obserwując bawiące się w oddali dziecko. Wiem, jak bardzo tęskniła
za Alą.
- Mamuś, mam tam dobrą
pracę. Nie chcę teraz z tego wszystkiego rezygnować –
odpowiedziałam – przez 5 lat udało mi się tam wyrobić jakąś
pozycję. Ala bez problemu radzi sobie z językiem. Z resztą gdybym
nawet ostatecznie chciała wrócić do Polski to czekałby mnie
szereg formalności związanych ze zgodą na zabranie jej z Austrii –
dodałam – musiałabym znaleźć Karla i go o wszystkim
poinformować.
- Wiesz dobrze, że takie
rzeczy da się załatwić, jeżeli się bardzo chce – przeniosła
na mnie swoje spojrzenie. W jej ciepłych, zielonych oczach malował
się smutek – ale ty nie chcesz tutaj wracać.
- Mamo, proszę –
powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Nie chcę cię do
niczego zmuszać - odpowiedziała – a może stoi za tym ten
mężczyzna? - spojrzałam na nią wymownie.
- O kim ty mówisz mamo? -
spytałam przyglądając się jej uważnie.
- Kasia wspominała, że
poznałaś jakiegoś sławnego skoczka narciarskiego – no nie.
Obróciłam się w przeciwną stronę i wzięłam kilka głębszych
oddechów. Przysięgam, że kiedyś uduszę swoją siostrę.
- Mamo, błagam cię nie
słuchaj Kaśki – odparłam nieco podniesionym głosem –
ubzdurała sobie, że mam romans z własnych szefem – moja
rodzicielka przyglądała mi się wnikliwie. Następnie uśmiechnęła
się lekko.
- Nie musisz się tak
denerwować, kochanie – powiedziała – czyli ten cały Gregor to
jednocześnie twój szef?
- Wszystko ci już
wypaplała? - spytałam retorycznie i skrzyżowałam ręce.
- Nie będę cię
oszukiwać – powiedziała triumfalnie – Moni, nie mieszaj się w
żaden związek z zaręczonym facetem.
- W nic się nie mieszam –
powiedziałam – nie mam z nim żadnego romansu.
- Ale się całowaliście
– odparła i znów na mnie spojrzała – dziecko, czy ty coś do
niego czujesz? Odpowiedz szczerze. Wiesz, że poznaję, kiedy
kłamiesz – westchnęłam. Co jak co, ale przed własną matką nic
nie ukryję.
- Dobrze – wzięłam
głęboki oddech – chyba coś do niego czuję – szepnęłam.
- Co on na to? - spytała
rzeczowo.
- To przecież on mnie
całował – powiedziałam – mówi, że nie kocha już Sandry, że
mu się podobam. Sama już nie wiem, co mam o tym myśleć.
- Nie możesz dać się po
raz kolejny omamić – powiedziała poważnie – wiesz co wynikło
ze związku z Karlem. Z tego nierozważnego związku – dodała.
- Mamo, dorosłam.
Wszystko na co się decyduję jest z myślą o Alicji. Nie wkopię
się w nic z żadnym facetem, by nie rozwalić jej dzieciństwa –
odparłam. Mama nadal mi się przyglądała.
- To znany sportowiec.
Może mieć taką kochankę w każdym mieście, które odwiedza –
zabolało. Ale Gregor nie był taki. To normalny człowiek. Wiem, że
nie szuka nowych przygód w innych miejscach.
- Nie znasz go –
odpowiedziałam.
- A ty go znasz? - spytała
– skoro jest w stanie zdradzić swoją narzeczoną to uważasz, że
tobie byłby wierny? - dodała – takim facetom nie można ufać.
Oni mają wszystko. Domy, samochody, pieniądze. Wszędzie czeka na
nich tłum fanek, które z ochotą zajęłyby miejsce tej jego
dziewczyny – patrzyła gdzieś przed siebie – nie bądź na tyle
głupia, żeby wskakiwać mu do łóżka a potem być pozostawiona na
lodzie.
- Mamo, skończmy ten
temat – powiedziałam już nieco zażenowana biegiem tej rozmowy –
nic między nami nie ma i nie będzie.
- Pamiętaj, że przede
wszystkim jesteś matką. To Alicja jest na pierwszym miejscu –
dodała.
- Wiem – westchnęłam –
nigdy nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić – spojrzałam na moją
roześmianą córeczkę. Nie mogę mieszać w jej życiu. Już i tak
jest pozbawione ojca. Gregor, jeżeli planujesz coś niestosownego
wobec mnie, odpuść.
Wszedłem do restauracji i
zdjąłem okulary przeciwsłoneczne. Podszedłem do baru, stawiając
na podłodze obok swoją walizkę.
- Cześć, Toni –
uśmiechnąłem się i stanąłem przy ladzie – zrobisz mi mocnej
kawy? Padam z nóg – powiedziałem i przetarłem zmęczone czoło –
idę na zaplecze.
- Przyniosę ci do biura –
odpowiedział.
Skierowałem się ku
kuchni. Tak bardzo chciałem ją zobaczyć. Stęskniłem się za nią
przez ten tydzień. Nie ma to jak wrócić do domu. Z uśmiechem na
ustach wszedłem do pomieszczenia i rozejrzałem się po nim w
poszukiwaniu dziewczyny. Jednak nigdzie jej nie było.
- Gregor – usłyszałem
wesoły głos tuż za sobą – szukałeś mnie? - niechętnie
obróciłem się w jej stronę. Przybrałem sztuczny uśmiech.
Spojrzałem w jej niebieskie oczy, które już dawno przestały na
mnie działać.
- Witaj, Sandra –
złożyłem na jej ustach wymuszony pocałunek i objąłem ją
delikatnie w talii.
- Stęskniłam się za
tobą – powiedziała i wtuliła się w moje ciało. Przyciągnąłem
ją do siebie.
- Ja też, kochanie –
skłamałem. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, spytałem:
- Jak tam restauracja?
Wszystko w porządku? - udałem, że rozglądam się z zaciekawieniem
po pomieszczeniu. Nadal jej nie dostrzegłem.
- Tak, nie masz się o co
martwić. Mam wszystko pod kontrolą – odpowiedziała.
- A gdzie Monika? -
spytałem siląc się na obojętny ton głosu. To dziwne, że nie ma
jej o tej porze w pracy.
- Wyjechała do Polski –
odpowiedziała blondynka. Spojrzałem na nią zszokowany.
- Że co?! - niemal
krzyknąłem. Moje serce zaczęło bić szybciej. Jak to wyjechała?
To niemożliwe. Sandra przyglądała mi się uważnie. Po chwili
wahania, odpowiedziała:
- Spokojnie. Pojechała na
kilka dni do rodziny. Przecież i tak musiała zostać w domu, żeby
opiekować się córką – wyjaśniła. Poczułem jakby kamień
spadł mi z serca. Więc pojechała tylko na kilka dni. Wróci.
- Gregor, coś się stało?
- spytała nieco zmartwiona.
- Nic skarbie. Jest okej –
po raz kolejny sztucznie się do niej uśmiechnąłem i przytuliłem
ją do siebie, całując w czubek głowy. Moje myśli krążyły
jednak już zupełnie gdzieś indziej.
**
Cześć kochane!
mam nadzieję, że macie udaną majóweczkę. Miłego wiecoru! :)
Jedno slowo, nic wiecej. PIEKNE!!! Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńRozumiem, że rodzina Moniki się o nią troszczy i chce dobrze, ale skoro dziewczyna ma swój rozum, póki co, to umie nad sobą panować i nie trzeba na każdym kroku jej tego przypominać. Fajnie, że wyrwała się z Austrii. Dobrze zrobi to i jej i Schieriemu, któremu jak widać serce staje na każdą wiadomość o Monice. Eh, Schlier ^^
OdpowiedzUsuńMajóweczka udana, aczkolwiek dzień po niej jest cholernie ciężki ;/
Rozdział jest świetny, czekam na kolejny (oby był szybciej i oby było więcej Schlieriego) i życzę weeny ;*
Ojeejkuuu! <3
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo mocno chcę Ci podziękować za opowiadanie o Ani i Gregorze! <3
Czytając epilog po prostu się popłakałam... ze szczęścia, ale i także z powodu, że to niestety koniec :(
Przeczytałam już wiele opowiadań o skokach i nadal czytam, ale to właśnie Twoje stało się moim ulubionym :)
Jeszcze raz dziękuję! <3
P.S - a i mam nadzieję, że zakończenie u Moniki i Gregora również będzie szczęśliwe ;> :D
I zapomniałam dodać, że sposób dzięki któremu Gregor dowiedział się o dzidziusiu jest... przecudowny !!! <3
OdpowiedzUsuń"- To prawda? – usłyszałam głos męża. Ujął mój podbródek, by spojrzeć w oczy. Jego czekoladowe tęczówki wyrażały nadzieję – jesteś w ciąży, Anka? – pokiwałam jedynie głową na zgodę. Za chwilę na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. Poczułam, jak chwyta mnie w pasie i zaraz obraca wokół własnej osi, śmiejąc się radośnie. "
Czytam to już po raz piąty i obawiam się, że na tej liczbie to się nie skończy ;d
Na prawdę wierz mi, że masz przeogromny talent!!! :) <3
O boże ;3 Czemu ty tak świetnie piszesz? Każdy rozdział się tak miło czyta ! Mam nadzieję,że w kolejnym rozdziale będzie miła scenka Moni i Gregora !! A tak w ogóle to napisałam już litanię pod twoim epilogiem i chcę jeszcze raz podziękować ! ;3 Do następnego !
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać rację Alexandre .Jesteś genialna świetnie piszesz wywierasz na mnie emocje po prostu brak słow.
OdpowiedzUsuń