niedziela, 3 maja 2015

8. Nie ma jak w domu

- Hej, Monika. Mówię do ciebie – mrugnęłam kilka razy powiekami i na nią spojrzałam – co ty tak głową w obłąkasz bujasz? - spytała. Uśmiechnęłam się do niej blado.
- Wydaje ci się – westchnęłam – wszystko jest w porządku – odpowiedziałam. Kaśka przyglądała mi się z zaciekawieniem. To spojrzenie zawsze przewiercało mnie na wylot. Nigdy nic nie mogłam przed nią ukryć.
- No wiesz, jestem twoją siostrą – oznajmiła jakby właśnie się o tym dowiedziała – komu jak nie mi możesz się wygadać? - oparła się o łóżko i upiła łyk swojego piwa. W tle leciała składanka „Comy”.
- Kaśka, nie wiem o co ci chodzi – odparłam – w Innsbrucku wszystko układa się dobrze. Mam niezłą pracę, sporą pensję, mieszkanie. Ala chodzi do przedszkola i szybko się zadomowiła. Szkoda tylko, że miała ten nieszczęsny wypadek – dodałam.
- Świetnie, ale dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi – zmarszczyła brwi – odkąd tu przyjechałyście zachowujesz się jakoś dziwnie. Mało rozmawiasz. Wyglądasz jakbyś była zupełnie gdzieś indziej – milczałam – powiesz mi wreszcie, o kogo chodzi?
- Jak to o kogo chodzi? Kaśka, co ty sobie znowu ubzdurałaś? - powiedziałam nieco zirytowana, biorąc kilka łyków gorzkiego napoju.
- Znam cię, Moni. Wiem, kiedy coś jest na rzeczy – spojrzała na mnie uważnie – ostatni raz w takim stanie widziałam cię, kiedy zakochałaś się w Karlu – moje serce na chwilę zwolniło rytm słysząc na głos to imię. Wzdrygnęłam się. - więc tym razem też musi kryć się za tym jakiś facet.
- Nikt się nie kryje, nikogo nie mam i się wreszcie odczep – przerwałam jej. Kaśka zawsze lubiła wtrącać się w nie swoje sprawy. A szczególnie w moje. Chociaż, biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie, wsadzanie nosa w moje życie zwykle wychodziło mi na dobre. Nikt tak jak ona nie potrafił pomóc mi w razie problemów czy udzielić mi zwykłej porady. Kasia od dzieciństwa była moim aniołem stróżem. Razem z Alkiem. Co jak co, ale moje starsze rodzeństwo niejednokrotnie zastępowało mi rodziców.
Spojrzałam na blondynkę.
- Przepraszam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć – odparłam nieco skruszona i spuściłam wzrok.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj o tym – powiedziała – po prostu martwię się o ciebie. Mieszkasz tak daleko od Warszawy, widujemy się dosłownie kilka razy w roku. Chcę wiedzieć, czy na pewno nic cię nie trapi, że jesteś szczęśliwa – dodała, patrząc na mnie troskliwie. Przysunęłam się do niej i oparłam głowę o jej ramię, tak jak to zwykłam robić, gdy byłam mała.
- Jestem szczęśliwa. Mam wspaniałą córkę. Jesteśmy zdrowe. Nie masz się czym martwić – odparłam.
- No właśnie. A twoja córka potrzebuje ojca – odpowiedziała – dziewczyno, masz 25 lat, jesteś młoda i śliczna. Czemu do tej pory nie znalazłaś sobie jakiegoś chłopaka?
- Bo samotnej matce nie jest tak łatwo znaleźć odpowiedniego faceta, który w dodatku chciałby wychowywać obce dziecko – odparłam – a poza tym nie szukałam.
- I nikt do tej pory nie wpadł ci tam w oko? - szturchnęła mnie lekko w bok. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdybyś tylko wiedziała, siostrzyczko.
- Spadaj – odgryzłam się – nic ci nie powiem – ona obróciła twarz tak, by była naprzeciwko mnie.
- Ej, no nie bądź taka. Przystojny jest? I chociaż bogaty? - parsknęłam śmiechem. Te dwa atrybuty były najważniejszymi w kategoryzacji płci męskiej przez Katarzynkę. Może dlatego jej związki kończyły się fiaskiem i do tej pory nie odnalazła miłości swojego życia.
- Przede wszystkim nie jest dla mnie. Ma narzeczoną – jej usta wyrażały wielkie „o”. Nie była przygotowana na taką odpowiedź.
- No ale..stało się coś między wami? - spytała.
- Na Boga, nie! - odparłam natychmiast – my tylko...się całowaliśmy – dodałam.
- Co? Jejciu! No ale kim jest ten tajemniczy wielbiciel? - ciągnęła rozentuzjazmowana.
- Kaśka, żaden wielbiciel. On jest zajęty – dodałam z naciskiem – nic takiego więcej się między nami nie wydarzy.
- Ale ty chciałabyś, żeby między wami było coś więcej, mam rację? - zerknęłam na nią. I co miałam jej odpowiedzieć?
- I co z tego – westchnęłam – już ci mówiłam, że ma narzeczoną. Poza tym to wszystko jest niemożliwe.
- No ale co ci powiedział? - spytała – wyznał ci miłość czy jak?
- Jeszcze tego by brakowało – stwierdziłam ironicznie – niczego mi nie deklarował. I całe szczęście. Nie mam zamiaru wchodzić z butami w czyjś związek – spojrzałam na nią poważnym wzrokiem – to wydarzyło się raz, było nieprzemyślane i nie będziemy do tego wracać.
- Oj, Moni – poczułam jak siostra obejmuje mnie ramieniem i lekko do siebie przytula – no ale musiałaś się mu spodobać skoro doszło do takiej sytuacji – dodała – może on tak naprawdę jej nie kocha.
- Bo nie kocha – Kaśka znowu się ode mnie oderwała i znowu spojrzała na mnie wymownie.
- No to na co ty czekasz, dziewczyno? - spytała retorycznie – skoro jej nie kocha to znaczy, że się z nią męczy. Jeśli was do siebie ciągnie to..
- On jest moim szefem, rozumiesz? - przerwałam jej – a jego narzeczona jest menadżerką tej restauracji. Przecież gdyby coś się między nami wydarzyło to byłby skandal – oznajmiłam.
- Toś ty się dopiero wpakowała, siostra – pokręciła głową z lekkim uśmiechem – czy ty nie możesz zakochać się w jakimś normalnym wolnym facecie? Takim przeciętnym.
- Ja w nikim się nie zakochałam – po raz kolejny mój głos przepełniony był podirytowaniem.
Po chwili drzwi do pokoju się uchyliły i do pomieszczenia wszedł Alek.
- Dziewczynki, mam dla was pizze – powiedział rozbawiony i postawił na podłodze trzy wielkie pudełka pizzy. Kaśka aż zacierała ręce na widok jej ulubionego przysmaku a ja się zaśmiałam.
- Ponoć jesteś na diecie – stwierdziłam kwaśno. Kaśka przeszyła mnie morderczym spojrzeniem.
- Siedź cicho, bo nie dostaniesz ani kawałka – odparła kąśliwie i otworzyła pierwsze pudełko.
- Zaraz tu wpadną Tomek z Kamilą. I alkoholem – powiedział ucieszony. Przewróciłam oczami. Dobrze, że zaprowadziłam Alę do mieszkania rodziców. Alek zajął miejsce między nami obiema i wyciągnął ramiona, by nas objąć.
- Nareszcie mam swoje dwie ukochane siostrzyczki razem – westchnął i zamknął nas w swoim niedźwiedzim uścisku.
- A wiesz, że Moni nam się zakochała? - mój brat popatrzył to na nią to na mnie a potem utkwił swe spojrzenie wyłącznie we mnie.
- Monika, o co chodzi? - spytał całkiem poważnie. Znałam ten ton. Mieszkaliśmy razem przez 5 lat. Znał Karla bardzo dobrze i wiedział, co mi robił. Kiedy przychodziłam do niego z płaczem mówiąc, że już nie mam na to wszystko sił, nie raz chciał do niego biec i zbić go na kwaśne jabłko. Ledwo go wtedy powstrzymywałam. Nie dziwię mu się teraz, że na słowa „Monika znalazła sobie faceta” włącza mu się instynkt ostrzegawczy.
- Alek, o nic nie chodzi. Kaśka sobie coś ubzdurała – odpowiedziałam biorąc kilka łyków piwa i kawałek pizzy w rękę. Czułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie.
- Proszę cię, nie ściemniaj – odezwała się moja siostra – całowała się z własnym szefem.
- Kaśka, do cholery! - krzyknęłam wściekła. Nie powinna mówić tego Alkowi. Nie powinna, bo..
- Masz romans z Gregorem Schlierenzauerem? - spytał. Widziałam zdumienie na jego twarzy. Właśnie dlatego nie powinien wiedzieć. Alek doskonale zdaje sobie sprawę kim jest mój szef. Przecież to największy kibic skoków.
- Boże kochany, nie mam z nim żadnego romansu – krzyknęłam – to była jedna głupia sytuacja. Chwila słabości. Moglibyście nie wtrącać się wreszcie w moje sprawy? - rzuciłam patrząc to na jedno to na drugie. Milczeli.
- Dobrze, ale powiesz mi gdyby coś siedziało, ok? - spytał. Patrzył na mnie troskliwie. W przeciwieństwie do Kaśki, jeśli mówiłam „NIE” to Alek zawsze potrafił to zrozumieć.
- A kim jest ten cały Gregor Schlierenzauer? - spytała po chwili moja siostra.
- Kaśka, zamorduje cię!
- To jeden z najlepszych na świecie skoczków narciarskich – odpowiedział mój brat. Spojrzałam na niego wymownie – tyle, że z tego co wiem to ma narzeczoną.
- Skoczek narciarski? - powtórzyła, wybałuszając oczy – o kuźwa, to on musi być mega bogaty – dodała.
- Prowadzi kilka biznesów, prawda Moni? - spytał mnie. Posłałam mu jadowite spojrzenie i nic nie odpowiedziałam – restauracja, w której pracuje jest także jego własnością.
- A po cholerę mu restauracja? - spytała, biorąc gryza pizzy.
- Bo może lubi gotować? - odpowiedziałam ironicznie – ma to ma. Co ci do tego?
- Monika, błagam cię. Tylko nie wpakuj się w jakieś bagno – Alek popatrzył na mnie zdecydowanie. Jego mina wyrażała napięcie.
- W nic się nie wpakuję – odpowiedziałam – między mną a Gregorem nic nie będzie. Jest moim szefem i ma narzeczoną – westchnęłam – zresztą może wreszcie wy znajdziecie sobie jakichś partnerów, co? - spojrzałam na nich – no kurcze, zbliżacie się do 30-stki a tu ani widu ani słychu o żadnym ślubie. I jeszcze na dodatek żyjecie po studencku zamiast być już dawno ustatkowanymi ludźmi– powiedziałam z przekąsem. Miałam nadzieję, że w ten sposób temat Gregora się wreszcie skończy.
- Ej, spadaj – odparła moja siostra – ja nadal czekam na swojego księcia z bajki – odpowiedziała rozmarzonym głosem na co oboje z Alkiem się zaśmialiśmy.
- No ale ty braciszku to już w ogóle powinieneś się wstydzić – westchnęłam i poklepałam go po ramieniu. Uśmiechnął się pod nosem.
- Widzisz, kochana. Ja jak nasza droga siostrzyczka także preferuję przygodny seks – tutaj zirytowana tymi słowami Kaśka potraktowała chłopaka poduszką – ale myślę, że chyba nigdy się nie ożenię. Nie ma na tym świecie odpowiedniej kandydatki dla mnie – podniósł ku górze ręce w geście rezygnacji. Zaśmiałyśmy się obie.
- No nie wiem, czy któraś by cię zechciała – odgryzła się – jakoś do tej pory nikogo tutaj nie przyprowadziłeś.
- Przynajmniej nie przychodzę tu za każdym razem z kimś innym i nie urządzam orgii za ścianą – uśmiechnął się do niej krzywo.
- Zazdrościsz? Skoro słyszysz hałasy zza ściany to powinieneś się domyśleć, że muszę bardzo dobrze każdego z nich zaspokajać – odpowiedziała niczym niewzruszona. Spojrzałam na oboje, ledwo powstrzymując śmiech.
- Wiecie, co ? Oszczędźcie mi szczegółów dotyczących waszego życia seksualnego – powiedziałam wesoło.
- Jakiego życia seksualnego? - odparła Kaśka patrząc wymownie na naszego brata. Ten nie dał za wygraną a rzucił się na nią i zaczął łaskotać.
- Ja ci zaraz dam, Kasieńko – nie miała szans. Alek przygniótł ją swoim ciężarem i zaczął stosować najboleśniejszą torturę - łaskotki. Jak dzieci. Postanowiłam zostawić tych dwóch przygłupów w spokoju i otworzyć drzwi, do których ktoś właśnie się dobijał. Wyszłam z pokoju i przekręciłam zamek. W progu stała roześmiana para tyle niewidzianych przeze mnie przyjaciół.
- Monika! - krzyknęli oboje i porwali mnie w swoje ramiona. Myślałam, że chwilę mnie uduszą, ale cieszyłam się równie mocno na ich widok.
- Nic się nie zmieniłaś – powiedziała Kamila odsuwając się lekko ode mnie i omiatając wzrokiem – tak samo śliczna jak kiedyś.
- Przestań. Gadasz głupoty – odparłam – wejdźcie, zapraszam do środka – oboje weszli w głąb korytarza i zdjęli swoje buty oraz kurtki.
- Przynieśliśmy co nieco na poprawę humoru – powiedział wesoło Tomek pokazując dwie siatki wypełnione czteropakami piwa. Pokręciłam głową z uśmiechem.
- Pizza czeka w pokoju – powiedziałam – tylko uważajcie, bo tamta dwójka urządza sobie właśnie bitwę na przetrwanie – dodałam ze śmiechem a widząc zdezorientowaną minę Kamili, dodałam – błagam cię, o nic nie pytaj.

Wieczór minął nam w wesołej atmosferze. Tak bardzo się cieszyłam, że mogłam być wreszcie wśród osób, za którymi tak tęskniłam w Austrii. Od kiedy Alek wrócił do Polski nie miałam tam praktycznie do kogo się odezwać. Owszem, miałam kilka dobrych koleżanek, ale to nie to samo. To tu w Warszawie żyli moi najlepsi przyjaciele i dzięki nim zawsze czułam się jak w domu.
Tomek i Kamila są parą od 8 lat, jeszcze od czasów szkoły średniej. Razem z Kamilą chodziłyśmy do jednej klasy od podstawówki. Od zawsze byłyśmy nierozłączne. Kiedy wyjechałam do Austrii, strasznie mi jej brakowało. Przez te 5 lat widywałyśmy się rzadko i utrzymywałyśmy sporadyczny kontakt. Jednak za każdym razem, kiedy przyjeżdżałam do Polski mogłam się do niej odezwać i wiedziałam, że nic się między nami nie zmieni. To chyba nazywa się prawdziwa przyjaźń.
Moje niesforne rodzeństwo na szczęście nie poruszyło tematu Schlierenzauera przy gościach. Byłam im poniekąd wdzięczna, bo musiałabym się im ze wszystkiego tłumaczyć, a to było ostatnim, czego w tej chwili pragnęłam. Sama nie wiedziałam, na czym stoję. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym, co wydarzyło się w ubiegłą sobotę. Ten pocałunek był zakazany. Nie powinniśmy tego robić. I to po raz drugi. Tylko, że tym razem naprawdę tego pragnęłam. Kiedy szatyn dotknął moich ust, poczułam nieziemskie przyciąganie. Chciałam, aby ten moment trwał wiecznie. Podobało mi się to. Tak cholernie mi się podobało.
A potem te jego słowa: „Nie wiem jak masz zamiar dalej żyć z tą świadomością, bo ja już nie umiem. I nie chcę”. I wtedy zrozumiałam. Tak, czułam coś do niego. Nie wiem, czy to miłość czy zwykłe zauroczenie. Lecz wiedziałam, że nie jest mi obojętny. Tylko, że on ma narzeczoną i nawet jeśli coś im się nie układa to nie moja w tym sprawa, by ich rozdzielać. Nie chcę się w nic mieszać.

- Mamusiu, babciu! - krzyczała dziewczynka – wzięły ode mnie chlebek! - uradowana wskazała na staw, gdzie przy brzegu kręciły się łabędzie. Była niezwykle z siebie zadowolona.
- Ala, tylko uważaj, żebyś tam nie wpadła! - odpowiedziałam dziecku. Starałam się nie spuszczać z niej oka.
- Na długo dostałaś to wolne? - spytała siedząca obok mnie mama.
- Na 6 dni. Za 2 dni mamy samolot do Innsbrucka – usłyszałam jak głośno wypuszcza powietrze – mamo, spokojnie. Zaraz będą wakacje i na pewno niedługo znowu przyjedziemy – uśmiechnęłam się do niej pogodnie i pogłaskałam po ramieniu.
- Tak rzadko was widuję. Chciałabym widzieć, jak moja wnuczka dorasta – powiedziała wciąż obserwując bawiące się w oddali dziecko. Wiem, jak bardzo tęskniła za Alą.
- Mamuś, mam tam dobrą pracę. Nie chcę teraz z tego wszystkiego rezygnować – odpowiedziałam – przez 5 lat udało mi się tam wyrobić jakąś pozycję. Ala bez problemu radzi sobie z językiem. Z resztą gdybym nawet ostatecznie chciała wrócić do Polski to czekałby mnie szereg formalności związanych ze zgodą na zabranie jej z Austrii – dodałam – musiałabym znaleźć Karla i go o wszystkim poinformować.
- Wiesz dobrze, że takie rzeczy da się załatwić, jeżeli się bardzo chce – przeniosła na mnie swoje spojrzenie. W jej ciepłych, zielonych oczach malował się smutek – ale ty nie chcesz tutaj wracać.
- Mamo, proszę – powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Nie chcę cię do niczego zmuszać - odpowiedziała – a może stoi za tym ten mężczyzna? - spojrzałam na nią wymownie.
- O kim ty mówisz mamo? - spytałam przyglądając się jej uważnie.
- Kasia wspominała, że poznałaś jakiegoś sławnego skoczka narciarskiego – no nie. Obróciłam się w przeciwną stronę i wzięłam kilka głębszych oddechów. Przysięgam, że kiedyś uduszę swoją siostrę.
- Mamo, błagam cię nie słuchaj Kaśki – odparłam nieco podniesionym głosem – ubzdurała sobie, że mam romans z własnych szefem – moja rodzicielka przyglądała mi się wnikliwie. Następnie uśmiechnęła się lekko.
- Nie musisz się tak denerwować, kochanie – powiedziała – czyli ten cały Gregor to jednocześnie twój szef?
- Wszystko ci już wypaplała? - spytałam retorycznie i skrzyżowałam ręce.
- Nie będę cię oszukiwać – powiedziała triumfalnie – Moni, nie mieszaj się w żaden związek z zaręczonym facetem.
- W nic się nie mieszam – powiedziałam – nie mam z nim żadnego romansu.
- Ale się całowaliście – odparła i znów na mnie spojrzała – dziecko, czy ty coś do niego czujesz? Odpowiedz szczerze. Wiesz, że poznaję, kiedy kłamiesz – westchnęłam. Co jak co, ale przed własną matką nic nie ukryję.
- Dobrze – wzięłam głęboki oddech – chyba coś do niego czuję – szepnęłam.
- Co on na to? - spytała rzeczowo.
- To przecież on mnie całował – powiedziałam – mówi, że nie kocha już Sandry, że mu się podobam. Sama już nie wiem, co mam o tym myśleć.
- Nie możesz dać się po raz kolejny omamić – powiedziała poważnie – wiesz co wynikło ze związku z Karlem. Z tego nierozważnego związku – dodała.
- Mamo, dorosłam. Wszystko na co się decyduję jest z myślą o Alicji. Nie wkopię się w nic z żadnym facetem, by nie rozwalić jej dzieciństwa – odparłam. Mama nadal mi się przyglądała.
- To znany sportowiec. Może mieć taką kochankę w każdym mieście, które odwiedza – zabolało. Ale Gregor nie był taki. To normalny człowiek. Wiem, że nie szuka nowych przygód w innych miejscach.
- Nie znasz go – odpowiedziałam.
- A ty go znasz? - spytała – skoro jest w stanie zdradzić swoją narzeczoną to uważasz, że tobie byłby wierny? - dodała – takim facetom nie można ufać. Oni mają wszystko. Domy, samochody, pieniądze. Wszędzie czeka na nich tłum fanek, które z ochotą zajęłyby miejsce tej jego dziewczyny – patrzyła gdzieś przed siebie – nie bądź na tyle głupia, żeby wskakiwać mu do łóżka a potem być pozostawiona na lodzie.
- Mamo, skończmy ten temat – powiedziałam już nieco zażenowana biegiem tej rozmowy – nic między nami nie ma i nie będzie.
- Pamiętaj, że przede wszystkim jesteś matką. To Alicja jest na pierwszym miejscu – dodała.
- Wiem – westchnęłam – nigdy nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić – spojrzałam na moją roześmianą córeczkę. Nie mogę mieszać w jej życiu. Już i tak jest pozbawione ojca. Gregor, jeżeli planujesz coś niestosownego wobec mnie, odpuść.

Wszedłem do restauracji i zdjąłem okulary przeciwsłoneczne. Podszedłem do baru, stawiając na podłodze obok swoją walizkę.
- Cześć, Toni – uśmiechnąłem się i stanąłem przy ladzie – zrobisz mi mocnej kawy? Padam z nóg – powiedziałem i przetarłem zmęczone czoło – idę na zaplecze.
- Przyniosę ci do biura – odpowiedział.
Skierowałem się ku kuchni. Tak bardzo chciałem ją zobaczyć. Stęskniłem się za nią przez ten tydzień. Nie ma to jak wrócić do domu. Z uśmiechem na ustach wszedłem do pomieszczenia i rozejrzałem się po nim w poszukiwaniu dziewczyny. Jednak nigdzie jej nie było.
- Gregor – usłyszałem wesoły głos tuż za sobą – szukałeś mnie? - niechętnie obróciłem się w jej stronę. Przybrałem sztuczny uśmiech. Spojrzałem w jej niebieskie oczy, które już dawno przestały na mnie działać.
- Witaj, Sandra – złożyłem na jej ustach wymuszony pocałunek i objąłem ją delikatnie w talii.
- Stęskniłam się za tobą – powiedziała i wtuliła się w moje ciało. Przyciągnąłem ją do siebie.
- Ja też, kochanie – skłamałem. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, spytałem:
- Jak tam restauracja? Wszystko w porządku? - udałem, że rozglądam się z zaciekawieniem po pomieszczeniu. Nadal jej nie dostrzegłem.
- Tak, nie masz się o co martwić. Mam wszystko pod kontrolą – odpowiedziała.
- A gdzie Monika? - spytałem siląc się na obojętny ton głosu. To dziwne, że nie ma jej o tej porze w pracy.
- Wyjechała do Polski – odpowiedziała blondynka. Spojrzałem na nią zszokowany.
- Że co?! - niemal krzyknąłem. Moje serce zaczęło bić szybciej. Jak to wyjechała? To niemożliwe. Sandra przyglądała mi się uważnie. Po chwili wahania, odpowiedziała:
- Spokojnie. Pojechała na kilka dni do rodziny. Przecież i tak musiała zostać w domu, żeby opiekować się córką – wyjaśniła. Poczułem jakby kamień spadł mi z serca. Więc pojechała tylko na kilka dni. Wróci.
- Gregor, coś się stało? - spytała nieco zmartwiona.

- Nic skarbie. Jest okej – po raz kolejny sztucznie się do niej uśmiechnąłem i przytuliłem ją do siebie, całując w czubek głowy. Moje myśli krążyły jednak już zupełnie gdzieś indziej.
**
Cześć kochane!
mam nadzieję, że macie udaną majóweczkę. Miłego wiecoru! :)

6 komentarzy:

  1. Jedno slowo, nic wiecej. PIEKNE!!! Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że rodzina Moniki się o nią troszczy i chce dobrze, ale skoro dziewczyna ma swój rozum, póki co, to umie nad sobą panować i nie trzeba na każdym kroku jej tego przypominać. Fajnie, że wyrwała się z Austrii. Dobrze zrobi to i jej i Schieriemu, któremu jak widać serce staje na każdą wiadomość o Monice. Eh, Schlier ^^
    Majóweczka udana, aczkolwiek dzień po niej jest cholernie ciężki ;/
    Rozdział jest świetny, czekam na kolejny (oby był szybciej i oby było więcej Schlieriego) i życzę weeny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeejkuuu! <3
    Bardzo, ale to bardzo mocno chcę Ci podziękować za opowiadanie o Ani i Gregorze! <3
    Czytając epilog po prostu się popłakałam... ze szczęścia, ale i także z powodu, że to niestety koniec :(
    Przeczytałam już wiele opowiadań o skokach i nadal czytam, ale to właśnie Twoje stało się moim ulubionym :)
    Jeszcze raz dziękuję! <3

    P.S - a i mam nadzieję, że zakończenie u Moniki i Gregora również będzie szczęśliwe ;> :D

    OdpowiedzUsuń
  4. I zapomniałam dodać, że sposób dzięki któremu Gregor dowiedział się o dzidziusiu jest... przecudowny !!! <3
    "- To prawda? – usłyszałam głos męża. Ujął mój podbródek, by spojrzeć w oczy. Jego czekoladowe tęczówki wyrażały nadzieję – jesteś w ciąży, Anka? – pokiwałam jedynie głową na zgodę. Za chwilę na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. Poczułam, jak chwyta mnie w pasie i zaraz obraca wokół własnej osi, śmiejąc się radośnie. "
    Czytam to już po raz piąty i obawiam się, że na tej liczbie to się nie skończy ;d

    Na prawdę wierz mi, że masz przeogromny talent!!! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże ;3 Czemu ty tak świetnie piszesz? Każdy rozdział się tak miło czyta ! Mam nadzieję,że w kolejnym rozdziale będzie miła scenka Moni i Gregora !! A tak w ogóle to napisałam już litanię pod twoim epilogiem i chcę jeszcze raz podziękować ! ;3 Do następnego !

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać rację Alexandre .Jesteś genialna świetnie piszesz wywierasz na mnie emocje po prostu brak słow.

    OdpowiedzUsuń