czwartek, 27 sierpnia 2015

27. Ta noc do innych jest niepodobna

Zapukałam cicho do pokoju mamy. Wbrew pozorom wcale nie chciało mi się spać. To była zwykła wymówka, by pozbyć się Schlierenzauera.
Krótkie „proszę” dało mi sygnał do wejścia do środka. Mama leżała już w łóżku w okularach na nosie, czytając jakąś książkę. Uśmiechnęła się delikatnie na mój widok.
- Coś się stało, kochanie? - mówiąc to odłożyła lekturę na bok i zdjęła okulary.
- Nie, skąd. Po prostu...przyszłam pogadać – szepnęłam w jej stronę. Mama pokiwała lekko głową i poklepała miejsce obok siebie. Bez wahania wślizgnęłam się pod ciepłą kołdrę i oparłam głowę o jej ramię. Było mi od razu lepiej.
- Zachowuję się teraz jak Alicja – usłyszałam jej cichy śmiech.
- Myślę, że matka jest potrzebna w każdym wieku – odpowiedziała i mnie do siebie przytuliła. Trwałyśmy tak chwilę w milczeniu.
- Boję się, mamo – wydusiłam z siebie. - boję się zostać tu sama. Jak mam sobie poradzić w tym stanie? - byłam zrozpaczona. Jedyna osoba, której w pełni ufam i która do tej pory stanowiła dla mnie największe oparcie zaraz miała mnie opuścić.
- Nie możesz myśleć w ten sposób – odpowiedziała spokojnie – to, co ci się przytrafiło jest podłe. Los cię do tej pory nie oszczędzał a ta choroba to jak jakiś gwóźdź do trumny – westchnęła i zamilkła na moment, chcąc zapewne zebrać myśli. - ale musisz się z tym pogodzić. Jakoś to sobie poukładać i żyć dalej. Z czasem to wszystko przestanie być takie obce..
- Łatwo ci mówić – wtrąciłam się – to nie ty nie wiesz, kim tak naprawdę jesteś i nie ciebie pozbawiono wszelkich wspomnień. Ja już utraciłam dawne życie, mamo. Jak mam normalnie funkcjonować? Jak mam się zachowywać, żeby nie urazić czymś Gregora? On mnie kocha a dawna „ja” już nie istnieje.
- Więc to o niego ci najbardziej chodzi? - spytała. Pokiwałam głową i zacisnęłam usta, żeby powstrzymać zbierające się łzy. Nie miałam już sił.
- Przecież on się ciągle łudzi, że z czasem odzyskam pamięć i przypomnę sobie o tym, co było między nami.
- Sama wiesz, co powiedział lekarz. Istnieją duże szanse, że amnezja minie..
- A jak nie? - przerwałam jej, a mój głos wcale nie był już naturalny. Przypominał raczej jakiś pisk – co, jeśli niczego sobie nie przypomnę i go zawiodę? Spójrz, ile on dla nas robi. Teraz mnie kocha, ale nie będzie wiecznie takim dobroczyńcą i pomagał mi, choć nadal nic między nami nie będzie.
- Gregor nie robi tego, bo liczy na coś z twojej strony. Robi to, bo chce i czuję się w obowiązku teraz wam pomóc. Uważam, że dla spokoju jego sumienia nie powinnaś o nic się zamartwiać – spojrzałam na nią zdziwiona.
- Czyli mam go wykorzystywać, póki jest okazja? - spytałam. Ona znów się uśmiechnęła.
- Chodziło mi raczej o to, że Gregor nie oczekuje niczego w zamian. Chce w jakiś sposób zrekompensować ci wypadek i cały ten szpital. A co będzie między wami to się jeszcze okaże. Poza tym i tak wszystko wskazuje na to, że będziecie razem.. - dodała wesoło, powracając do swojej książki.
- Mamo! - pisnęłam.
- No co? Czy ja już jestem ślepa i głucha? To, że stuknęła mi już pięćdziesiątka nie oznacza, że nigdy nie byłam młoda i zakochana – odparła w ogóle nie przejmując się moim oburzonym tonem.
- Co masz na myśli? - spytałam wzdychając. Co najgorsze, miałam wrażenie, że za chwilę usłyszę z jej ust czystą prawdę.
- Pomijając wszystko, co robi Gregor, bo to oczywiste, że jest w tobie zakochany, zachowujecie się jak para nastolatków, która próbuje się do siebie zbliżyć. No wiesz...te spojrzenia, wstydliwe uśmiechy, łapanie za rękę..
- Gregor pomagał mi tylko wejść na górę..
- Tak? A jak siedzieliście na kanapie i oglądaliście we trójkę telewizję, to przytulał cię, żeby było ci wygodniej? - nie dawała za wygraną. Spuściłam wzrok i czułam, że na moje policzki wkradły się dwa rumieńce.
Nie chciałam, żeby to zaszło za daleko. To, że szatyn nie jest mi obojętny zdałam sobie sprawę jeszcze w szpitalu. Jest przystojny i mogłabym zatopić się w jego oczach. Jest dla mnie dobry, dba o mnie i mogłabym jedynie pomarzyć o lepszym facecie. Ale co ze mną? Przecież my się tak naprawdę nie znamy. Nie znam sama siebie. Jak mam ulec pokusie choćby wkradnięcia się do jego pokoju i uśnięcia przy jego boku, skoro konsekwencje pomyłki mogą być tragiczne? I to nie dla mnie, ale dla niego. Bo moja spaprana osobowość może go jedynie skrzywdzić.
- Jak to było z tobą i z tatą? - szepnęłam. Wzrok mamy powędrował gdzieś w bok. Był nieobecny i jakby...rozmarzony.
- Z ojcem znaliśmy się jeszcze z liceum. I szczerze? Nie znosiłam go. Należał do takiej durnej paczki niby to „popularnych sportowców”. Grał w reprezentacji szkoły, uprawiał różne dyscypliny i był taką gwiazdą. A co za tym szło, panoszył się po korytarzach jak jakiś królewicz a za nim wlokło się stado tych baranów, jego kolegów.
- To chyba trochę tak jak Gregor.. - wyrwało mi się. Mama popatrzyła na mnie z dziwnym błyskiem w oku.
- Zapewne on w jego wieku musiał zachowywać się podobnie. Tym bardziej, że wtedy jego kariera zaczynała nabierać tempa. - odparła. Dobrze, że nie ciągnęła mnie dalej za język.
- No więc skoro go nie lubiłaś, to dlaczego potem byliście razem? - znów spytałam.
- Wszystko zaczęło się od przygotowań do studniówki – kontynuowała – mieliśmy oczywiście tańczyć „Poloneza”. Jak to na liceum, dziewczyn było dwa razy więcej niż chłopaków. Ojciec miał partnerkę zaklepaną już od dawna, ale w czasie, kiedy mieliśmy zacząć próby, ona złamała nogę i okazało się, że w ogóle nie będzie mogła być na studniówce. O ojca „biło się” wtedy mnóstwo dziewczyn. Ja byłam w gronie tych przegranych, które nie miały partnerów. Ale, że byłam pierwsza na liście oczekujących, że tak powiem, to przydzielili mnie do niego.
- Wow, czyli od „Poloneza” zaczęła się wasza miłość? - mama coraz bardziej mnie zaskakiwała. Ta historia musiała być totalnie jak z bajki.
- Niezupełnie – zaśmiała się cicho – przez te wszystkie tygodnie darliśmy się ze sobą jak pies z kotem. Myślałam, że trener wyrzuci nas ostatecznie spośród par, ale jakoś się opanowywaliśmy no i dotrwaliśmy do tej studniówki. Uwierz mi, że dla mnie ten dzień był jak zbawienie – znów się zaśmiała.
- No i? - nie potrafiłam ukryć ciekawości. Mama znów się rozmarzyła.
- Zatańczyliśmy tego cholernego „Poloneza”, chociaż na próbach szło nam katastrofalnie. Potem, honorowo, tata zatańczył ze mną pierwszy taniec. Tak się jakoś złożyło, że wypadł nam i kolejny i następny. Potem był wolny..
- I spojrzeliście sobie w oczy i okazało się, że się w sobie zakochaliście? - wtrąciłam się. Mama nieco spoważniała.
- Oj tak. Efektem tego „zakochania” 9 miesięcy później był Alek.. - odpowiedziała. Zatkało mnie. Nie sądziłam, że tak to się potoczyło – musieliśmy wziąć szybki ślub, bo mój brzuch stawał się z każdym miesiącem coraz bardziej widoczny. Oboje nie poszliśmy na studia, ale ojcu było łatwiej, bo miał już załatwione kierownicze stanowisko w firmie dziadka. Ja zostałam w domu..
- O kurcze.. - wydukałam. Nie wiedziałam, że młodość mojej matki skończyła się szybciej niż na dobre zaczęła. A miłość między rodzicami...w ogóle mówimy tu o miłości, czy zwykłej wpadce?
- Mamo...żałujesz? - spytałam cicho.
- Czego? Ciąży czy tego, że wyszłam za twojego tatę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- No w sumie..jednego i drugiego. - popatrzyła na mnie ciepło.
- Myślę, że podjęłam wtedy najlepszą decyzję w życiu. Ale bałam się cholernie, bo wszystko potoczyło się tak szybko...ledwo żeśmy się zapoznali a już mieliśmy zostać rodzicami. Ale twój tata okazał się najlepszym mężem na świecie.
Uśmiechnęłam się do niej. Szkoda, że nie pamiętam tych wszystkich rodzinnych chwil. Alek i Kasia ciągle opowiadali mi o tym, jak rodzice byli ze sobą zżyci i jak pięknie okazywali sobie uczucia. Wszystko to przelało się na dzieci i byliśmy naprawdę szczęśliwymi maluchami do czasu, gdy los nie odebrał nam ojca..
- Tęsknisz za nim? - nie odważyłam się spojrzeć jej w oczy. Utrata męża i pozostanie z trójką małych dzieci na utrzymaniu musiało być dla niej wielkim ciosem.
- Codziennie o nim myślę. Ta cholerna choroba odebrała mi miłość życia, ale pozostawiła jej owoce. Was – dotknęła lekko mojego policzka i go pogładziła.
- Musiało ci być ciężko..
- Robiłam wszystko, żeby wam niczego nie brakowało. I sądzę, że wychowałam was na porządnych ludzi.
Znów zamilkłyśmy. Zawsze sądziłam, że udany związek potrzebuje czasu na dojrzenie. Że ludzie poznają się latami i wszystko toczy się powolnym, prawidłowym trybem. Najpierw gorące uczucie, potem myśli się o czymś poważnym. A dopiero później człowiek decyduje się na powiększenie rodziny. Bo przecież jeśli związek rozwija się bez jakichś komplikacji to jest łatwiej.
A tu z drugiej strony jedna noc, która odmieniła życie rodziców. Nawet nie byli parą. A rok później spacerowali już we trójkę i byli oboje w sobie zakochani. I tak przez kilkanaście lat. Przecież to jakiś paradoks.
- Mamo, co ja mam zrobić z Gregorem? - spytałam zrezygnowana.
- Nie wiem – odparła. Obdarzyłam ją błagalnym spojrzeniem – naprawdę nie wiem, córeczko. Nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie, bo nie jestem twoim sercem. To jego musisz się słuchać – westchnęła i mocniej mnie do siebie przytuliła – mogę ci powiedzieć jedno. Jeśli coś czujesz lub jeśli sobie wyobrażasz, że jakaś decyzja dotycząca twojego życia uczyni cię szczęśliwą i spełnioną, brnij w to, póki masz okazję. Później się ona nie powtórzy i będziesz tylko żałować. Czasami pewne ryzyko jest bardzo opłacalne..
- Mówisz o tej nocy z ojcem, kiedy byliście zapewne pijani i zrobiliście to w jakichś szkolnych zakamarkach?
- Monika! - zaśmiałam się. Boże, nawet ja nie miałabym nigdy takiego pomysłu, a co mówiąc o mojej poukładanej matce? - nie pozwalaj sobie.
- Oj no przecież żartuję – nie mogłam przestać się śmiać. Po chwili mama mi zawtórowała.

Czy ja dzisiaj wreszcie pójdę spać? No z pewnością nie po takiej rozmowie z własną matką. Po jaką cholerę ona opowiadała mi wtedy o tej studniówce? Teraz nie mogę tak po prostu obojętnie przejść obok pokoju Gregora. Mam nadmienić, że jest 1 w nocy a on rano wybiera się na trening?
Dokuśtykałam jakoś pod jego drzwi. Biodro nadal mi dokuczało, ale utrudniało mi ono jedynie sprawne poruszanie się. Trzy dni w gabinecie fizjoterapeuty zrobiły swoje. Ćwiczenia bolały i były ciężkie jak diabli, ale ulga jaką teraz czuję jest nie do opisania.
- Zaryzykuj, bo warto. Ok, idź do łóżka z Gregorem, bo czeka cię wyśmienity orgazm. Super, mamo. Dzięki za poradę na przyszłość – nie no, ja już gadam sama do siebie. Nocne rozmowy z matką zdecydowanie nie były dobrym pomysłem. Skutkuje to bardzo niepoprawnymi, choć bardzo przyjemnymi myślami z szatynem w roli głównej.
- Dobra, raz kozie śmierć. Przecież to, że tu przylazłam świadczy o tym, że się zdecydowałam – palnęłam się w łeb, żeby choć odrobinę pomóc mu w uruchomieniu. Jeszcze brakuje tego, żeby Schlierenzauer usłyszał jak stoję pod jego drzwiami i coś sobie plotę.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? - usłyszałam jego zaniepokojony głos, kiedy odważyłam się wejść do środka. Odstawił laptopa i wstał z łóżka. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki od piżamy. Stałam jak wryta patrząc na jego pokaźnie umięśnioną klatkę.
Powędrowałam wzrokiem od jego nóg, które w niczym nie były gorsze od mięśni brzucha a potem łaknęłam wszystko ku górze. Kiedy doszłam do jego pięknej twarzy spostrzegłam, że patrzy na mnie wyraźnie zatroskany. No tak, nawet się nie odezwałam.
- Nie mogłam zasnąć – odpowiedziałam po prostu. Mój głos był o wiele niższy i nieco gardłowy.
Zrobił kilka kroków w moją stronę. Ja stałam tak dalej, utrzymując jedynie spojrzenie. Boże, on kompletnie nie wiedział, o ci mi chodzi. A ja kompletnie nie wiedziałam, jak zabrać się do tego, by mu pokazać, czego oczekuję.
- Moni? - szepnął cicho, kiedy był już blisko. Opuszkami palców sięgnął do mojego policzka. Poczułam, jakby przeszła przeze mnie jakaś iskierka. Przymknęłam oczy. Przyjemnie było czuć ciepło jego ciała.
- Pocałuj mnie – szepnęłam. Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam zdumienie na jego twarzy. Nie spodziewał się tego z mojej strony. Jego źrenice się rozszerzyły, a sam chyba nie wiedział, co ma zrobić.
- Możesz powtórzyć? - odezwał się chrypiącym głosem, który jeszcze bardziej mnie podniecił.
- Chciałabym, żebyś mnie pocałował – nadal patrzył na mnie z największym zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Jednak na reakcję chłopaka nie musiałam czekać zbyt długo. Już po chwili poczułam jego ciepłe usta na swoich.
Z początku całował mnie niepewnie, jakby badając, czy na pewno nie śni. Później pogłębił pocałunek, a kiedy spostrzegł, że z ochotą mu go odwzajemniłam, ujął moją twarz w dłonie i wpił się zdecydowanie w me wargi.
Nie potrafię opisać uczuć, jakie mnie ogarnęły. Z pewnością była to ogromna tęsknota za tą pierwotną bliskością. Pragnienie miłości i potrzeby bycia dla kogoś. Namiętność. Szczęście. Satysfakcja. Pożądanie. Pocałunek Gregora sprawił, że nie istniało dla mnie już nic wokół. Stworzyliśmy przez tę krótką chwilę jakąś niewidzialną barierę, która oddzielała nas od rzeczywistości.
Gdy na moment się od siebie oderwaliśmy, zauważyłam te same uczucia w jego oczach. Wzajemność. Coś, czego pragnął od bardzo dawna.
Drżące z emocji dłonie przesunęłam w dół, do sznurków od szlafroka. Powoli rozwiązałam węzeł, wciąż patrząc mu ufnie w oczy. Wyczuwałam napięcie na jego twarzy. Czekał, jaki będzie mój kolejny ruch. Tak jak mówił, czekał cierpliwie na mnie. Nie naciskał, choć z pewnością pragnie więcej. Ale nie goniłby za mną, gdybym nagle stąd wyszła.
Poczułam, jak cienka tkanina ześlizguje się z moich ramion odsłaniając ciało. Czy wspomniałam już, że oprócz tego kawałka materiału nie miałam nic więcej na sobie?
- Próbujesz mnie sprowokować? - spytał i przełknął głośno ślinę, gdy wreszcie zdecydował się omieć mnie wzrokiem. Kąciki moich ust uniosły się ku górze.
- Nie – zaśmiałam się melodyjnie. Sama nie wiedziałam, skąd u mnie brała się taka zuchwałość. W końcu nawet nie pamiętam, jak to jest być z mężczyzną. Jednak czułam, że to po prostu drzemie we mnie jak jakaś odwieczna, zaklęta siła.
- Więc? - znów spytał, gdy wypuścił głośno powietrze. Był spięty. Poczułam to, kiedy zarzuciłam mu ręce na szyję. Odpowiedziałam gdzieś przy jego ustach.
- Kochaj się ze mną – szczerość tych słów była rozbrajająca. Nawet ja sama byłam zaskoczona moją bezpośredniością. Jednak pragnęłam tego i nic już by mnie nie powstrzymało.
To, z jaką zachłannością mnie potem pocałował, niemal zbiło mnie z nóg. Momentalnie poczułam, jak u dołu brzucha rodzi się we mnie pożądanie i rośnie z każdym pocałunkiem, każdą pieszczotą, którą mi dawał, każdym czułym słowem.
Nie wstydziłam się przy nim swojej nagości. Wręcz przeciwnie, czułam wewnętrzną satysfakcję widząc jego pożądliwe spojrzenie. A i ja napawałam się widokiem jego pięknego ciała.
- Tak bardzo cię kocham.. - szepnął szybko, kiedy zbliżał się na szczyt rozkoszy. Poczułam, jak zaciska dłonie na moich pośladkach i przyciąga mnie mocniej do siebie. Napięcie na jego twarzy dosięgło zenitu.
I ja rozpadłam się razem z nim na tysiąc kawałków a moim ciałem wstrząsnęła rozkosz. Trwaliśmy tak w tej samej pozycji, zagłębiając się w swoich spojrzeniach.

- Ja.. ja chyba też cię kocham, Gregor – powiedziałam i pozostawiłam na jego ustach długi pocałunek.

**
Powracam z nowym rozdziałem. Już o niebo weselszym. Pozostawiam opinie w Waszych rękach :)
Rozdział napisałam pod natchnieniem mojej ukochanej piosenki:

Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Witaj Kochana.
    Rozdział jest cudny.
    Ta rozmowa z mamą na prawdę świetna.
    Jak to dobrze,że Monika się przełamała i poszła do Gregora.
    Widać,że jest w nim zakochana.
    Bez względu na to iż nic nie pamięta.
    To uczucie nie wygasło.
    No i ta noc...
    Monika w końcu powiedziała,że go kocha.
    Czekam na kolejny :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej
    Rozdzial genialny
    Rozmowa z mama taka szczera
    I ta noc z Gregorem
    Chyba go kocha..... w koncu sie przyznala
    A ja sie przyznaje kocham to opowiadanie i Twoja tworczosc
    Weny zycze i czekam na wiecej
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mega.!
    Strasznie spodobała mi się ta rozmowa. Dużo dała jak widać.
    I na deser to ze w końcu odważyła się i w końcu poszła do tego Gregora.
    Czekam na kolejny !
    Życzę weny, a tym samym zapraszam też do siebie :))
    http://jak-gra-w-wojne.blogspot.com/?m=1

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jestem ❤ Przepraszam za spóźnienie, ale koniec wakacji, a ja mam po prostu doła połączonego z urwaniem głowy... Ale wiedz, że przeczytałam w dniu premiery :D
    Rozdział po prostu genialny! Wiem, powtarzam się, ale taka prawda :)
    Rozmowa z mamą... haha, cudo ^^ Nie no, fajna mamuśka, trzeba przyznać :D Ale jak widać, sporo chyba dała Monice do myślenia.
    Dobrze, że dziewczyna się przełamała, zebrała na odwagę i poszła do Gregora. Widać, że czuje do niego coraz więcej, choć ma luki w pamięci. Ale może on przyczyni się do tego, że ją odzyska? Ostatnie zdania doskonale o tym świadczą, że ona nadal go kocha.
    Czekam na kolejny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny rozdział.! :)

    OdpowiedzUsuń