Zapukałam cicho do pokoju
mamy. Wbrew pozorom wcale nie chciało mi się
spać. To była zwykła wymówka, by pozbyć się Schlierenzauera.
Krótkie „proszę”
dało mi sygnał do wejścia do środka. Mama leżała już w łóżku
w okularach na nosie, czytając jakąś książkę. Uśmiechnęła
się delikatnie na mój widok.
- Coś się stało,
kochanie? - mówiąc to odłożyła lekturę na bok i zdjęła
okulary.
- Nie, skąd. Po
prostu...przyszłam pogadać – szepnęłam w jej stronę. Mama
pokiwała lekko głową i poklepała miejsce obok siebie. Bez wahania
wślizgnęłam się pod ciepłą kołdrę i oparłam głowę o jej
ramię. Było mi od razu lepiej.
- Zachowuję się teraz
jak Alicja – usłyszałam jej cichy śmiech.
- Myślę, że matka jest
potrzebna w każdym wieku – odpowiedziała i mnie do siebie
przytuliła. Trwałyśmy tak chwilę w milczeniu.
- Boję się, mamo –
wydusiłam z siebie. - boję się zostać tu sama. Jak mam sobie
poradzić w tym stanie? - byłam zrozpaczona. Jedyna osoba, której w
pełni ufam i która do tej pory stanowiła dla mnie największe
oparcie zaraz miała mnie opuścić.
- Nie
możesz myśleć w ten sposób – odpowiedziała spokojnie – to,
co ci się przytrafiło jest podłe. Los cię do tej pory nie
oszczędzał a ta choroba to jak jakiś gwóźdź do trumny –
westchnęła i zamilkła na moment, chcąc zapewne zebrać myśli. -
ale musisz się z tym pogodzić. Jakoś to
sobie poukładać i żyć dalej. Z czasem to wszystko przestanie być
takie obce..
- Łatwo ci mówić –
wtrąciłam się – to nie ty nie wiesz, kim tak naprawdę jesteś i
nie ciebie pozbawiono wszelkich wspomnień. Ja już utraciłam dawne
życie, mamo. Jak mam normalnie funkcjonować? Jak mam się
zachowywać, żeby nie urazić czymś Gregora? On mnie kocha a dawna
„ja” już nie istnieje.
- Więc to o niego ci
najbardziej chodzi? - spytała. Pokiwałam głową i zacisnęłam
usta, żeby powstrzymać zbierające się łzy. Nie miałam już sił.
- Przecież on się ciągle
łudzi, że z czasem odzyskam pamięć i przypomnę sobie o tym, co
było między nami.
- Sama wiesz, co
powiedział lekarz. Istnieją duże szanse, że amnezja minie..
- A jak nie? - przerwałam
jej, a mój głos wcale nie był już naturalny. Przypominał raczej
jakiś pisk – co, jeśli niczego sobie nie przypomnę i go zawiodę?
Spójrz, ile on dla nas robi. Teraz mnie kocha, ale nie będzie
wiecznie takim dobroczyńcą i pomagał mi, choć nadal nic między
nami nie będzie.
- Gregor nie robi tego, bo
liczy na coś z twojej strony. Robi to, bo chce i czuję się w
obowiązku teraz wam pomóc. Uważam, że dla spokoju jego sumienia
nie powinnaś o nic się zamartwiać – spojrzałam na nią
zdziwiona.
- Czyli mam go
wykorzystywać, póki jest okazja? - spytałam. Ona znów się
uśmiechnęła.
- Chodziło mi raczej o
to, że Gregor nie oczekuje niczego w zamian. Chce w jakiś sposób
zrekompensować ci wypadek i cały ten szpital. A co będzie między
wami to się jeszcze okaże. Poza tym i tak wszystko wskazuje na to,
że będziecie razem.. - dodała wesoło, powracając do swojej
książki.
- Mamo! - pisnęłam.
- No co? Czy ja już
jestem ślepa i głucha? To, że stuknęła mi już pięćdziesiątka
nie oznacza, że nigdy nie byłam młoda i zakochana – odparła w
ogóle nie przejmując się moim oburzonym tonem.
- Co masz na myśli? -
spytałam wzdychając. Co najgorsze, miałam wrażenie, że za chwilę
usłyszę z jej ust czystą prawdę.
- Pomijając wszystko, co
robi Gregor, bo to oczywiste, że jest w tobie zakochany,
zachowujecie się jak para nastolatków, która próbuje się do
siebie zbliżyć. No wiesz...te spojrzenia, wstydliwe uśmiechy,
łapanie za rękę..
- Gregor pomagał mi tylko
wejść na górę..
- Tak? A jak siedzieliście
na kanapie i oglądaliście we trójkę telewizję, to przytulał
cię, żeby było ci wygodniej? - nie dawała za wygraną. Spuściłam
wzrok i czułam, że na moje policzki wkradły się dwa rumieńce.
Nie chciałam, żeby to
zaszło za daleko. To, że szatyn nie jest mi obojętny zdałam sobie
sprawę jeszcze w szpitalu. Jest przystojny i mogłabym zatopić się
w jego oczach. Jest dla mnie dobry, dba o mnie i mogłabym jedynie
pomarzyć o lepszym facecie. Ale co ze mną? Przecież my się tak
naprawdę nie znamy. Nie znam sama siebie. Jak mam ulec pokusie
choćby wkradnięcia się do jego pokoju i uśnięcia przy jego boku,
skoro konsekwencje pomyłki mogą być tragiczne? I to nie dla mnie,
ale dla niego. Bo moja spaprana osobowość może go jedynie
skrzywdzić.
- Jak to było z tobą i z
tatą? - szepnęłam. Wzrok mamy powędrował gdzieś w bok. Był
nieobecny i jakby...rozmarzony.
- Z ojcem znaliśmy się
jeszcze z liceum. I szczerze? Nie znosiłam go. Należał do takiej
durnej paczki niby to „popularnych sportowców”. Grał w
reprezentacji szkoły, uprawiał różne dyscypliny i był taką
gwiazdą. A co za tym szło, panoszył się po korytarzach jak jakiś
królewicz a za nim wlokło się stado tych baranów, jego kolegów.
- To chyba trochę tak jak
Gregor.. - wyrwało mi się. Mama popatrzyła na mnie z dziwnym
błyskiem w oku.
- Zapewne on w jego wieku
musiał zachowywać się podobnie. Tym bardziej, że wtedy jego
kariera zaczynała nabierać tempa. - odparła. Dobrze, że nie
ciągnęła mnie dalej za język.
- No więc skoro go nie
lubiłaś, to dlaczego potem byliście razem? - znów spytałam.
- Wszystko zaczęło się
od przygotowań do studniówki – kontynuowała – mieliśmy
oczywiście tańczyć „Poloneza”. Jak to na liceum, dziewczyn
było dwa razy więcej niż chłopaków. Ojciec miał partnerkę
zaklepaną już od dawna, ale w czasie, kiedy mieliśmy zacząć
próby, ona złamała nogę i okazało się, że w ogóle nie będzie
mogła być na studniówce. O ojca „biło się” wtedy mnóstwo
dziewczyn. Ja byłam w gronie tych przegranych, które nie miały
partnerów. Ale, że byłam pierwsza na liście oczekujących, że
tak powiem, to przydzielili mnie do niego.
- Wow, czyli od „Poloneza”
zaczęła się wasza miłość? - mama coraz bardziej mnie
zaskakiwała. Ta historia musiała być totalnie jak z bajki.
- Niezupełnie –
zaśmiała się cicho – przez te wszystkie tygodnie darliśmy się
ze sobą jak pies z kotem. Myślałam, że trener wyrzuci nas
ostatecznie spośród par, ale jakoś się opanowywaliśmy no i
dotrwaliśmy do tej studniówki. Uwierz mi, że dla mnie ten dzień
był jak zbawienie – znów się zaśmiała.
- No i? - nie potrafiłam
ukryć ciekawości. Mama znów się rozmarzyła.
- Zatańczyliśmy tego
cholernego „Poloneza”, chociaż na próbach szło nam
katastrofalnie. Potem, honorowo, tata zatańczył ze mną pierwszy
taniec. Tak się jakoś złożyło, że wypadł nam i kolejny i
następny. Potem był wolny..
- I spojrzeliście sobie w
oczy i okazało się, że się w sobie zakochaliście? - wtrąciłam
się. Mama nieco spoważniała.
- Oj tak. Efektem tego
„zakochania” 9 miesięcy później był Alek.. - odpowiedziała.
Zatkało mnie. Nie sądziłam, że tak to się potoczyło –
musieliśmy wziąć szybki ślub, bo mój brzuch stawał się z
każdym miesiącem coraz bardziej widoczny. Oboje nie poszliśmy na
studia, ale ojcu było łatwiej, bo miał już załatwione
kierownicze stanowisko w firmie dziadka. Ja zostałam w domu..
- O kurcze.. - wydukałam.
Nie wiedziałam, że młodość mojej matki skończyła się szybciej
niż na dobre zaczęła. A miłość między rodzicami...w ogóle
mówimy tu o miłości, czy zwykłej wpadce?
- Mamo...żałujesz? -
spytałam cicho.
- Czego? Ciąży czy tego,
że wyszłam za twojego tatę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- No w sumie..jednego i
drugiego. - popatrzyła na mnie ciepło.
- Myślę, że podjęłam
wtedy najlepszą decyzję w życiu. Ale bałam się cholernie, bo
wszystko potoczyło się tak szybko...ledwo żeśmy się zapoznali a
już mieliśmy zostać rodzicami. Ale twój tata okazał się
najlepszym mężem na świecie.
Uśmiechnęłam się do
niej. Szkoda, że nie pamiętam tych wszystkich rodzinnych chwil.
Alek i Kasia ciągle opowiadali mi o tym, jak rodzice byli ze sobą
zżyci i jak pięknie okazywali sobie uczucia. Wszystko to przelało
się na dzieci i byliśmy naprawdę szczęśliwymi maluchami do
czasu, gdy los nie odebrał nam ojca..
- Tęsknisz za nim? - nie
odważyłam się spojrzeć jej w oczy. Utrata męża i pozostanie z
trójką małych dzieci na utrzymaniu musiało być dla niej wielkim
ciosem.
- Codziennie o nim myślę.
Ta cholerna choroba odebrała mi miłość życia, ale pozostawiła
jej owoce. Was – dotknęła lekko mojego policzka i go pogładziła.
- Musiało ci być
ciężko..
- Robiłam wszystko, żeby
wam niczego nie brakowało. I sądzę, że wychowałam was na
porządnych ludzi.
Znów zamilkłyśmy.
Zawsze sądziłam, że udany związek potrzebuje czasu na dojrzenie.
Że ludzie poznają się latami i wszystko toczy się powolnym,
prawidłowym trybem. Najpierw gorące uczucie, potem myśli się o
czymś poważnym. A dopiero później człowiek decyduje się na
powiększenie rodziny. Bo przecież jeśli związek rozwija się bez
jakichś komplikacji to jest łatwiej.
A tu z drugiej strony
jedna noc, która odmieniła życie rodziców. Nawet nie byli parą.
A rok później spacerowali już we trójkę i byli oboje w sobie
zakochani. I tak przez kilkanaście lat. Przecież to jakiś
paradoks.
- Mamo, co ja mam zrobić
z Gregorem? - spytałam zrezygnowana.
- Nie wiem – odparła.
Obdarzyłam ją błagalnym spojrzeniem – naprawdę nie wiem,
córeczko. Nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie, bo nie jestem
twoim sercem. To jego musisz się słuchać – westchnęła i
mocniej mnie do siebie przytuliła – mogę ci powiedzieć jedno.
Jeśli coś czujesz lub jeśli sobie wyobrażasz, że jakaś decyzja
dotycząca twojego życia uczyni cię szczęśliwą i spełnioną,
brnij w to, póki masz okazję. Później się ona nie powtórzy i
będziesz tylko żałować. Czasami pewne ryzyko jest bardzo
opłacalne..
- Mówisz o tej nocy z
ojcem, kiedy byliście zapewne pijani i zrobiliście to w jakichś
szkolnych zakamarkach?
- Monika! - zaśmiałam
się. Boże, nawet ja nie miałabym nigdy takiego pomysłu, a co
mówiąc o mojej poukładanej matce? - nie pozwalaj sobie.
- Oj no przecież żartuję
– nie mogłam przestać się śmiać. Po chwili mama mi
zawtórowała.
Czy ja dzisiaj wreszcie
pójdę spać? No z pewnością nie po takiej rozmowie z własną
matką. Po jaką cholerę ona opowiadała mi wtedy o tej studniówce?
Teraz nie mogę tak po prostu obojętnie przejść obok pokoju
Gregora. Mam nadmienić, że jest 1 w nocy a on rano wybiera się na
trening?
Dokuśtykałam jakoś pod
jego drzwi. Biodro nadal mi dokuczało, ale utrudniało mi ono
jedynie sprawne poruszanie się. Trzy dni w gabinecie fizjoterapeuty
zrobiły swoje. Ćwiczenia bolały i były ciężkie jak diabli, ale
ulga jaką teraz czuję jest nie do opisania.
- Zaryzykuj, bo warto. Ok,
idź do łóżka z Gregorem, bo czeka cię wyśmienity orgazm. Super,
mamo. Dzięki za poradę na przyszłość – nie no, ja już gadam
sama do siebie. Nocne rozmowy z matką zdecydowanie nie były dobrym
pomysłem. Skutkuje to bardzo niepoprawnymi, choć bardzo przyjemnymi
myślami z szatynem w roli głównej.
- Dobra, raz kozie śmierć.
Przecież to, że tu przylazłam świadczy o tym, że się
zdecydowałam – palnęłam się w łeb, żeby choć odrobinę pomóc
mu w uruchomieniu. Jeszcze brakuje tego, żeby Schlierenzauer
usłyszał jak stoję pod jego drzwiami i coś sobie plotę.
- Dlaczego jeszcze nie
śpisz? - usłyszałam jego zaniepokojony głos, kiedy odważyłam
się wejść do środka. Odstawił laptopa i wstał z łóżka. Miał
na sobie jedynie krótkie spodenki od piżamy. Stałam jak wryta
patrząc na jego pokaźnie umięśnioną klatkę.
Powędrowałam wzrokiem od
jego nóg, które w niczym nie były gorsze od mięśni brzucha a
potem łaknęłam wszystko ku górze. Kiedy doszłam do jego pięknej
twarzy spostrzegłam, że patrzy na mnie wyraźnie zatroskany. No
tak, nawet się nie odezwałam.
- Nie mogłam zasnąć –
odpowiedziałam po prostu. Mój głos był o wiele niższy i nieco
gardłowy.
Zrobił kilka kroków w
moją stronę. Ja stałam tak dalej, utrzymując jedynie spojrzenie.
Boże, on kompletnie nie wiedział, o ci mi chodzi. A ja kompletnie
nie wiedziałam, jak zabrać się do tego, by mu pokazać, czego
oczekuję.
- Moni? - szepnął cicho,
kiedy był już blisko. Opuszkami palców sięgnął do mojego
policzka. Poczułam, jakby przeszła przeze mnie jakaś iskierka.
Przymknęłam oczy. Przyjemnie było czuć ciepło jego ciała.
- Pocałuj mnie –
szepnęłam. Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam zdumienie na jego
twarzy. Nie spodziewał się tego z mojej strony. Jego źrenice się
rozszerzyły, a sam chyba nie wiedział, co ma zrobić.
- Możesz powtórzyć? -
odezwał się chrypiącym głosem, który jeszcze bardziej mnie
podniecił.
- Chciałabym, żebyś
mnie pocałował – nadal patrzył na mnie z największym
zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Jednak na reakcję chłopaka nie
musiałam czekać zbyt długo. Już po chwili poczułam jego ciepłe
usta na swoich.
Z początku całował mnie
niepewnie, jakby badając, czy na pewno nie śni. Później pogłębił
pocałunek, a kiedy spostrzegł, że z ochotą mu go odwzajemniłam,
ujął moją twarz w dłonie i wpił się zdecydowanie w me wargi.
Nie potrafię opisać
uczuć, jakie mnie ogarnęły. Z pewnością była to ogromna
tęsknota za tą pierwotną bliskością. Pragnienie miłości i
potrzeby bycia dla kogoś. Namiętność. Szczęście. Satysfakcja.
Pożądanie. Pocałunek Gregora sprawił, że nie istniało dla mnie
już nic wokół. Stworzyliśmy przez tę krótką chwilę jakąś
niewidzialną barierę, która oddzielała nas od rzeczywistości.
Gdy na moment się od
siebie oderwaliśmy, zauważyłam te same uczucia w jego oczach.
Wzajemność. Coś, czego pragnął od bardzo dawna.
Drżące z emocji dłonie
przesunęłam w dół, do sznurków od szlafroka. Powoli rozwiązałam
węzeł, wciąż patrząc mu ufnie w oczy. Wyczuwałam napięcie na
jego twarzy. Czekał, jaki będzie mój kolejny ruch. Tak jak mówił,
czekał cierpliwie na mnie. Nie naciskał, choć z pewnością
pragnie więcej. Ale nie goniłby za mną, gdybym nagle stąd wyszła.
Poczułam, jak cienka
tkanina ześlizguje się z moich ramion odsłaniając ciało. Czy
wspomniałam już, że oprócz tego kawałka materiału nie miałam
nic więcej na sobie?
- Próbujesz mnie
sprowokować? - spytał i przełknął głośno ślinę, gdy wreszcie
zdecydował się omieć mnie wzrokiem. Kąciki moich ust uniosły się
ku górze.
- Nie – zaśmiałam się
melodyjnie. Sama nie wiedziałam, skąd u mnie brała się taka
zuchwałość. W końcu nawet nie pamiętam, jak to jest być z
mężczyzną. Jednak czułam, że to po prostu drzemie we mnie jak
jakaś odwieczna, zaklęta siła.
- Więc? - znów spytał,
gdy wypuścił głośno powietrze. Był spięty. Poczułam to, kiedy
zarzuciłam mu ręce na szyję. Odpowiedziałam gdzieś przy jego
ustach.
- Kochaj się ze mną –
szczerość tych słów była rozbrajająca. Nawet ja sama byłam
zaskoczona moją bezpośredniością. Jednak pragnęłam tego i nic
już by mnie nie powstrzymało.
To, z jaką zachłannością
mnie potem pocałował, niemal zbiło mnie z nóg. Momentalnie
poczułam, jak u dołu brzucha rodzi się we mnie pożądanie i
rośnie z każdym pocałunkiem, każdą pieszczotą, którą mi
dawał, każdym czułym słowem.
Nie wstydziłam się przy
nim swojej nagości. Wręcz przeciwnie, czułam wewnętrzną
satysfakcję widząc jego pożądliwe spojrzenie. A i ja napawałam
się widokiem jego pięknego ciała.
- Tak bardzo cię kocham..
- szepnął szybko, kiedy zbliżał się na szczyt rozkoszy.
Poczułam, jak zaciska dłonie na moich pośladkach i przyciąga mnie
mocniej do siebie. Napięcie na jego twarzy dosięgło zenitu.
I ja rozpadłam się razem
z nim na tysiąc kawałków a moim ciałem wstrząsnęła rozkosz.
Trwaliśmy tak w tej samej pozycji, zagłębiając się w swoich
spojrzeniach.
- Ja.. ja chyba też cię
kocham, Gregor – powiedziałam i pozostawiłam na jego ustach długi
pocałunek.
**
Powracam z nowym rozdziałem. Już o niebo weselszym. Pozostawiam opinie w Waszych rękach :)
Rozdział napisałam pod natchnieniem mojej ukochanej piosenki:
Pozdrawiam ;*
Witaj Kochana.
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudny.
Ta rozmowa z mamą na prawdę świetna.
Jak to dobrze,że Monika się przełamała i poszła do Gregora.
Widać,że jest w nim zakochana.
Bez względu na to iż nic nie pamięta.
To uczucie nie wygasło.
No i ta noc...
Monika w końcu powiedziała,że go kocha.
Czekam na kolejny :*
Buziaki :*
Ojej
OdpowiedzUsuńRozdzial genialny
Rozmowa z mama taka szczera
I ta noc z Gregorem
Chyba go kocha..... w koncu sie przyznala
A ja sie przyznaje kocham to opowiadanie i Twoja tworczosc
Weny zycze i czekam na wiecej
Pozdrawiam
Ola
Rozdział mega.!
OdpowiedzUsuńStrasznie spodobała mi się ta rozmowa. Dużo dała jak widać.
I na deser to ze w końcu odważyła się i w końcu poszła do tego Gregora.
Czekam na kolejny !
Życzę weny, a tym samym zapraszam też do siebie :))
http://jak-gra-w-wojne.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam :*
Już jestem ❤ Przepraszam za spóźnienie, ale koniec wakacji, a ja mam po prostu doła połączonego z urwaniem głowy... Ale wiedz, że przeczytałam w dniu premiery :D
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu genialny! Wiem, powtarzam się, ale taka prawda :)
Rozmowa z mamą... haha, cudo ^^ Nie no, fajna mamuśka, trzeba przyznać :D Ale jak widać, sporo chyba dała Monice do myślenia.
Dobrze, że dziewczyna się przełamała, zebrała na odwagę i poszła do Gregora. Widać, że czuje do niego coraz więcej, choć ma luki w pamięci. Ale może on przyczyni się do tego, że ją odzyska? Ostatnie zdania doskonale o tym świadczą, że ona nadal go kocha.
Czekam na kolejny!
Buziaki :**
Czekam na kolejny rozdział.! :)
OdpowiedzUsuń