piątek, 7 sierpnia 2015

25. Do domu!

Nadszedł lipiec. Lato na zewnątrz tętniło pełnią życia. Od kilkunastu dni królowały upalne temperatury a ludzie robili wszystko, byleby nie spędzać choć minuty dłużej na tym piekącym skwarze. Ci, którzy musieli pracować, ratują się klimatyzacją. Urlopowicze po prostu nie wyciągają nosa za drzwi swoich mieszkań, rozkoszując się wiaterkiem wiatraczków. A reszta uciekała w każde miejsce, gdzie można było zanurzyć się w wodzie i zdobyć skrawek miejsca na plaży.
Mnie natomiast aż rwało do wyjścia na zewnątrz i cieszenia się każdym dniem. I to pragnienie spełni się właśnie dziś. W dniu, w którym wreszcie mam opuścić ten nieszczęsny szpital. Chociaż może nie powinnam określać tego miejsca w tak ordynarny sposób. W końcu przez te kilka tygodni zapewniono mi najlepszą i profesjonalną opiekę, nigdy mi niczego nie brakowało no i miałam pojedynczą salę. W Polsce takie miejsca są oferowane chyba jedynie dla jakichś VIPów.
Nie sądzę jednak, że nie maczał w tym swoich rąk Gregor. Z pewnością każde udogodnienie było jego zasługą. Nie odstępował mnie na krok, odwiedzał niemal codziennie i spełniał każdą zachciankę, choć wcale ich tak wiele nie miałam. Nie chciałam nadwyrężać jego uprzejmości, choć wiem, że kierował się czymś o wiele silniejszym. Uczuciem do mnie. A raczej czymś, co łączyło nas przed wypadkiem i o czym niestety nadal nie pamiętam.
Szatyn nie naciskał, tak jak obiecał. Cierpliwie znosił ten dystans, jaki stworzyłam między nami i nie próbował niczego na siłę zmieniać. Czekał, aż sama zdecyduję się na pogłębienie naszej relacji, której uczę się na nowo. Nie wiem tak naprawdę, jak ją w tym momencie nazwać. Przyjaźń? Zauroczenie? Nie mam pojęcia. Wiem jedno. Codziennie oczekuję jego przyjścia, wyglądając zza okna na parking, czy aby nie stoi tam jego samochód. A kiedy wychodzi, ogarnia mnie smutek i żal a potem odliczam te wszystkie godziny do kolejnej wizyty. Z początku tłumaczyłam to sobie tym, że po prostu potrzebowałam tu towarzystwa. Ale okazało się, że odwiedziny innych znajomych wcale mi nie wystarczają. Oczywiście, cieszę się za każdym razem, kiedy wpadnie do mnie Amelia albo ktoś z restauracji. Jednak...to nie wystarcza. Zauważyłam, że w pełni zadowolona jestem jedynie wtedy, kiedy przychodzi Gregor z moją córką a czas spędzony z nimi ucieka mi zdecydowanie za szybko.
Do tej pory nie odzyskałam pamięci. Jedynym pocieszeniem jest to, że od czasu do czasu pojawiają mi się w głowie obrazy z jakichś wydarzeń z mojego dzieciństwa albo coś związanego z Alicją. Nie mam na to wpływu. Bywa, że pokazują się w snach albo w momentach chwilowego zamyślenia. Wszyscy próbują wzbudzić we mnie jakiś wspomnienia, opowiadając różne historie, pokazując zdjęcia czy nawet filmy. Ale nic z tego. W głowie wciąż mam czarną dziurę i narastające uczucie frustracji. To naprawdę okropne, kiedy nie wiesz, kim tak naprawdę jesteś. Budzisz się i nie wiesz, co tutaj robisz. Nie pamiętasz niczego, co mogłoby być związane z twoją osobą. Pustka. Zero. Nic. Jesteś więźniem we własnym ciele, które za nic w świecie do niczego ci nie pasuje.
Musiałam się przyzwyczaić do tej myśli i po prostu zacząć wszystko od początku. Mam oparcie w rodzinie i przyjaciołach, ludziach, którzy kiedyś byli dla mnie ważni. Mam moją Alicję. Z początku bałam się spotkania z nią. Jednak kiedy tylko ujrzałam ją w drzwiach sali, moje serce zabiło mocniej. Była do mnie taka podobna. Zakochałam się w niej choć nie pamiętałam, jak to jest być matką. Wiedziałam, że ona nie może niczego podejrzewać. Że musiałam zachowywać się naturalnie. I ta naturalność przychodziła mi z największą lekkością.
Opierając się na jednej kuli próbowałam spakować wszystkie rzeczy, jakie były mi potrzebne w szpitalu. Moje zniecierpliwienie przerwało pukanie do drzwi. Gregor? Tak szybko? Odwróciłam się z uśmiechem na ustach, by go powitać, lecz ujrzałam przed sobą kogoś zupełnie innego.
- Cześć.. - odezwał się niepewnie i podszedł kilka kroków do przodu.
- Hej.. - bąknęłam i sama przysiadłam na skrawku łóżka. Nie spodziewałam się jego wizyty. Nie pojawił się od tamtego wieczoru.
- Pewnie myślałaś, że to Gregor. Taka tam niemiła niespodzianka.. - odezwał się po chwili. Nie odpowiedziałam, bo i tak nie wiedziałam, co.
- Już zdążyli ci powiedzieć całą historię. Widzę to po tobie – zdecydowałam się spojrzeć mu w oczy. - wiem, że jestem skończonym draniem i nie wart jestem nawet rozmowy z tobą po tym wszystkim, co ci zrobiłem.
- Więc po co przyszedłeś, Karl? - spytałam i aż sama dziwiłam się stanowczością mojego głosu. Uśmiechnął się delikatnie.
- Chciałem sam się przekonać, czy wszystko z tobą w porządku. Do tej pory Gregor skutecznie mi to uniemożliwiał – dodał. - no i ty też jakoś nie domagałaś się mojego towarzystwa.
- Ale po co miałbyś przychodzić? Z tego, co wiem, to nie interesowałeś się własną córką przez ponad dwa lata. - nie ukrywałam tej pretensji do niego. Co prawda, o tym , co nam zrobił wiem jedynie od innych, ale zdaję sobie sprawę, ile mnie to musiało kosztować.
- Każdy naopowiadał ci pewnie samych złych rzeczy na mój temat. I mają rację. Zachowałem się jak skończony drań, ale mogłabyś też wysłuchać, co mam ci do powiedzenia – odparł. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem.
- Skrzywdziłeś nas – syknęłam – nigdy nie chciałeś opiekować się Alicją a mnie potrafiłeś nawet uderzyć..
- Moni..
- Nie kończ, Karl – przerwałam mu – to, co kiedyś było między nami już nie istnieje.
- Mogłabyś pokochać mnie na nowo. Dać mi drugą szansę. Mimo wszystko...to jest okazja, żeby zacząć wszystko od początku – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Jego anielskie i szlachetne rysy w żaden sposób nie zdradzają charakteru. Gdybym go nie znała (choć właściwie to nie znam) lub nie wiedziała o nim niczego, z pewnością to hipnotyzujące spojrzenie przekonałoby mnie do każdego jego słowa.
- Nie mogę zabronić ci widywać się z dzieckiem – westchnęłam – ale między nami już nigdy nic nie będzie. To koniec.
- Czyli Schlierenzauer to niby twój książę z bajki? - powiedział ironicznie. Wybałuszyłam oczy ze zdziwienia. I to ma być sposób na odzyskanie rodziny?
- Daruj sobie. Myślę, że ta rozmowa nie ma sensu – dodałam i powoli podniosłam się z łóżka. Brunet uczynił to samo.
- Poczekaj – odparł zrezygnowanym głosem – przepraszam...nie to miałem na myśli – zaczęło ogarniać mnie zniecierpliwienie. Wcale nie miałam ochoty na żadne rozmowy ani dyskusje z tym człowiekiem. Wystarczyło mi przypomnienie kilka epizodów z mojego „dawnego” życia.
- Chciałbym ci coś pokazać – po raz kolejny się zdziwiłam. Karl wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy i zaczął coś w nim szukać. - to było nagrane na drugi dzień po urodzeniu Ali. Najcenniejsza pamiątka, jaką po was zachowałem przy sobie. Oglądam to niemal codziennie – nie mówiąc nic więcej po prostu podał mi urządzenie do ręki. Ponownie przysiadłam na łóżku i kliknęłam „play”.
Na ekranie komórki odtworzył się jakiś filmik. W tle widniało podobne miejsce, w którym się obecnie znajduję. No tak. Szpital. Tylko troszkę różnił się od tego tutaj. Po chwili ujrzałam białe łóżko, w którym leżałam...ja? Otworzyłam usta ze zdumienia. Faktycznie, dziewczyna z filmiku to byłam ja. Tylko taka kilka lat młodsza.
- Witam moją prześliczną mamusię – usłyszałam radosny głos, należący zapewne do autora filmiku. Głos Karla. Ta „druga” ja zaczęła się promiennie uśmiechać.
- Karl, nie filmuj. Wyglądam okropnie – brunet zaczął się do mnie zbliżać z kamerą a ja zawstydzona poczęłam zakrywać się rękoma. Oboje się śmialiśmy.
- Jak się czujesz? - patrzyłam na niego, nie na kamerę.
- Jak na wypuszczenie z siebie wielkiego arbuza to nieźle – odpowiedziałam kąśliwie. Tymczasem mój towarzysz, który patrzył na ekran znad mojego ramienia zaśmiał się cicho. Kąciki moich ust również uniosły się ku górze.
- I wyglądasz pięknie. Jesteś najpiękniejsza na świecie – powiedział to bardzo czułym szeptem. „Ja” z ekranu znów się uśmiechnęłam a moje oczy rozbłysły. Po chwili słychać było dźwięk otwieranych drzwi.
- Dzień dobry, mamo. Trochę zgłodniałam – teraz Karl skierował kamerę właśnie w tym kierunku. Na ekranie pojawił się mój brat z małym zawiniątkiem w ramionach.
- Moja córeczka – usłyszałam głos Karla. Tym razem powędrował w stronę nowo przybyłych. Za chwilę na wyświetlaczu pojawiła się malutka twarzyczka noworodka. Moja córcia. Malutka Alicja. Przyłożyłam dłoń do ust, bo myślałam, że naprawdę za chwilę się rozpłaczę.
- Była najśliczniejszym bobasem pod słońcem – doszło gdzieś przy moich uszach. Wzruszyłam się. I to cholernie. To musiał być najcudowniejszy moment w moim życiu.
- Daj mi ją na ręce a teraz ty kręć – znów odezwał się Karl „ z filmiku”. Wujek niechętnie, ale spełnił prośbę i po krótkiej chwili panowie zamienili się rolami.
- Cześć, Ala. Tutaj tata. TATA. No powiedz: TA-TA – brunet tulił do siebie dziecko i dziwacznie się do niego uśmiechał, wciąż powtarzając by mała nauczyła się mówić to słowo.
- Karl, ona ma dopiero dwa dni – powiedziałam, nie kryjąc szczęścia a zarazem rozbawienia na twarzy. Wydawało mi się z tej perspektywy, że niemal wyrywam ręce do dziecka, które chciał mi podać Karl.
Teraz dziewczynka spoczywała w moich ramionach a Karl usiadł obok nas. Alek oczywiście skrupulatnie wszystko filmował, dodając przeróżne „efekty specjalne”, jak jakieś kształty dłoni przed kamerą czy zoom. Właśnie popatrzyłam na niego jak na skończonego debila.
- Oj tam, oj tam – rzucił Karl – a skąd wiesz, że nie urodziło się nam genialne dziecko i ona uczy się wszystkiego dziesięć razy szybciej? - dodał, głaszcząc malutką po główce. Pokręciłam głową, wznosząc pomsty do nieba.
- Dobra, koniec tego Hollywood, bo muszę ją nakarmić – powiedziałam stanowczo, choć z humorem i spojrzałam w stronę „kamerzysty”.
- Jeszcze tylko jedno ujęcie do idealnego zdjęcia! - krzyknął mój brat a Karl zaraz się do nas przykleił i pokazał wielkiego banana na twarzy. Znów zaczęłam się śmiać.
- Jesteście niemożliwi – mimo wszystko i ja patrzyłam z uśmiechem w kamerę po czym zaczęliśmy we dwoje do niej machać. Następnie filmik się skończył.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Trzymałam ten telefon w ręce i głupio na niego patrzyłam.
- Właśnie wtedy byliśmy szczęśliwi. Do tego chciałbym wrócić – szepnął. - nie zawsze byłem takim skończonym draniem, za jakiego wszyscy mnie uważają.
Poczułam delikatne dotknięcie gdzieś przy karku. Jakaś cecha, którą musiałam od zawsze posiadać, spowodowała, że gdzieś w środku ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Pomyślałam, że nie powinnam go w ten sposób traktować. W końcu to ojciec mojego dziecka.
Odwróciłam się w jego kierunku. Nasze twarze były teraz naprawdę blisko. Nie wiem, dlaczego, ale między nami stworzyła się specyficzna atmosfera.
- Mamo! - do sali wbiegła uradowana dziewczynka i momentalnie się do mnie przytuliła. Uważając oczywiście, by mi to nie zaszkodziło.
- Cześć, słoneczko – wzięłam ją w swoje ramiona i mocno przytuliłam. Spojrzałam za plecy dziecka. W drzwiach stał oparty nonszalancko Gregor. Jego mina mówiła sama do siebie, gdy zobaczył, jakiego mam gościa.
- Stęskniliśmy się za tobą! Fajnie, że już dzisiaj wychodzisz ze szpitala. Teraz ty będziesz mi opowiadać bajkę o „Magicznym Rycerzu”. Bo Gregor się jeszcze trochę plącze.. - dodała już nieco ciszej. Szatyn i tak oczywiście wszystko słyszał i jedynie się uśmiechnął.
- Już teraz codziennie będę cię kładła spać – odpowiedziałam, głaszcząc ją po włosach.
- Znaczy ty i Gregor, prawda? - spytała i spojrzała na mnie nieufnie. Uśmiechnęłam się.
- Zobaczymy, jak to będzie – odparłam. Nagle dziewczynka uświadomiła sobie, że nie znajdujemy się tutaj jedynie we trójkę i się nieco speszyła, chowając twarz w moją szyję. Spojrzałam znacząco na Karla. Ten jednak zdawał się nie odwracać wzroku od dziecka.
- To jest Karl, mój...dobry kolega – odpowiedziałam małej.
- Dzień dobry – odezwała się niepewnie.
- Cześć, Ala – brunet ukucnął na wysokości małej i szeroko się do niej uśmiechnął – mama mi wiele o tobie opowiadała.
- Tak? No bo ja nigdy o tobie nie słyszałam.. - trochę się skrępowałam, kiedy to powiedziała a wyraz twarzy Bauchmanna spoważniał.
- Ala, no kto pomoże mamie spakować te wszystkie rzeczy? Jak się nie pospieszymy to jeszcze nas stąd nie wypuszczą – do akcji wkroczył Gregor. Przemierzył długość dzielącą drzwi i łóżko, po czym stanął obok nas niczym jakiś obrońca. Jak wilk chroniący swoje stado przed wrogiem. Przed Karlem, uściślając.
Obaj mierzyli się wrogimi spojrzeniami. Atmosfera zaczęło się robić z każdą sekundą coraz bardziej napięta. Jedynie Alicja tego nie dostrzegała, zajęta układaniem moich kilku kompletów pidżamy w kostkę i chowaniem rzeczy do torby. Coś tam sobie nuciła pod nosem.
- Nie sądziłem, że zdecydujesz się tutaj przyjść – odezwał się chłodno skoczek. Karl uniósł prawą brew do góry. Nie wiem skąd, ale ten gest wydawał mi się jakby znajomy...
- Chciałem o czymś porozmawiać z Moniką - odparł.
- I co? Sprawa wyjaśniona?
- Niekoniecznie. Jesteśmy na...etapie wstępnym – odpowiedział brunet. Spostrzegłam, jak Gregor ściska pięści. To nie wróży nic dobrego.
- Karl, myślę, że powinieneś już pójść. Faktycznie trochę nam się spieszy – wtrąciłam się do tej „rozmowy”. Nawet na mnie nie spojrzeli. Przewróciłam oczami. Bałam się jednak, że jeszcze chwila a może dojść do kolejnej kłótni.
- Tak..to zdecydowanie pora, żebyś już sobie poszedł - dodał szatyn. Karl był wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sytuacji, jednak zaraz całe to napięcie zeszło. Uśmiechnął się sztucznie.
- W takim razie do zobaczenia, Moni – w tym momencie zaszczycił mnie swoim wzrokiem – dbaj o siebie. Niedługo spotkamy się ponownie – powiedział stanowczo. Nawet nie chcę wiedzieć, co w tym momencie pomyślał sobie Schlierenzauer. - pa pa, Alicja. My się pewnie też niedługo spotkamy.
- Cześć, Karl – odpowiedziało wesoło niczego nieświadome dziecko. Karl nie wahał się zbyt długo. Po chwili jedyne, co po nim pozostało, to zapach perfum w powietrzu.
Spojrzał na mnie. A w tym jego spojrzeniu..było coś, że czułam się nieprzyzwoicie. Jakbym naprawdę zrobiła coś złego.
- O czym rozmawialiście? - spytał podobnym tonem, jakim zwrócił się do bruneta. Aż mnie ciarki przeszły.
Pokazałam wymownie na dziewczynkę. Gregor odwrócił się do dziecka i, ku jej zaskoczeniu, wziął ją na ręce.
- Puszczaj! - śmiała się. Pocałował ją w czoło.
- Pójdziesz teraz tu do tego okienka na korytarzu, do babci? Ona tam czeka na wypis dla mamy.
- A po co? - cwaniara.
- Bo chcę o czymś pogadać z mamą? - odpowiedział.
- A o czym? - była już coraz bardziej podejrzliwa.
- Opowiem ci potem – mała skrzyżowała ręce i uformowała dzióbek. Nie dawała za wygraną – ehh...no dobra. Stawiam lody.
- Ale podwójną porcję z bitą śmietaną i jagodami! – odpowiedziała pewnie. Zaśmiałam się cicho.
- Dla mojej księżniczki wszystko – powiedział i ją puścił. Dziewczynka po chwili wyszła.
- Nie mogę. Owinęła sobie ciebie wokół palca – nie potrafiłam przestać się śmiać. Krótko mówiąc, jest pod jej pantoflem.
- Cóż, straciłem dla niej głowę – odpowiedział teatralnie – zresztą tak jak i dla jej mamy – dodał nieco ciszej, obdarzając mnie intensywnym spojrzeniem. Zawsze tak na mnie działał?
Nie odpowiedziałam. Szatyn po chwili zajął miejsce obok mnie.
- No to o czym rozmawiałaś z tym...och, nie mam dla niego żadnego pozytywnego określenia – dodał. Zerknęłam na niego spod byka.
- Właściwie o niczym.. Chciał mi coś pokazać – odparłam.
- Co takiego?
- Nagranie.
- Jakie nagranie? - nie poddawał się. Westchnęłam.
Trochę się wahałam nad odpowiedzią. Nie chciałam, żeby się zaraz złościł. Ale z drugiej strony nie mam czego przed nim ukrywać.
- Pokazał mi nagranie ze szpitala, zaraz po urodzeniu Alicji – zaczęłam niepewnie. Widziałam, jak cały zesztywniał. No i się zaczyna...
- Wyglądaliśmy na nim na całkiem szczęśliwą rodzinkę. On..naprawdę się cieszył z narodzin małej. Miał taki szczęśliwy wyraz twarzy..
- I ty wierzysz w te wszystkie bzdury? - wtrącił się. Spojrzałam na niego zdumiona.
- Gregor, przecież on jej nie nienawidził od samego początku ani nie pałał do niej wstrętem. Cieszył się, że został ojcem. Gdybyś widział to nagranie..
- Tak i teraz uważasz go za jakąś ofiarę. Bo wszyscy po nim jeżdżą a on próbuje tobą manipulować, wykorzystując twoją amnezję! – dodał, nie kryjąc sarkazmu. Nie wierzyłam własnym uszom.
- Gregor, o co ci chodzi? - teraz to i ja podniosłam głos. Zaczął mnie wkurzać.
- Tamta Monika nigdy nie dałaby sobie wcisnąć takiego kitu! - rzucił i dopiero po chwili zrozumiał, co właśnie powiedział.
Wstałam i pospiesznie zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby.
- Moni, poczekaj. Ja nie chciałem..
- Wiesz, co? Może to właśnie ty uważasz, że jestem twoją własnością?! Że jeśli mieliśmy jakiś tam romans to oznacza, że teraz jestem tylko twoja! - syknęłam, odwracając się w jego stronę. Cholera, nie mogę patrzeć mu w oczy, bo mięknę.
- Wcale nie. Po prostu czuję się za was odpowiedzialny. Wiesz, że cię kocham...
- No właśnie, Gregor – przerwałam mu – za to ja nie wiem, co właściwie do ciebie czuję. Tak naprawdę cię nie znam. Myślisz, że zdołałam przypomnieć sobie to uczucie, jakie łączyło nas przed wypadkiem? Nie! Więc proszę, nie naciskaj. Obiecałeś.
- Obiecałem, wiem – dodał już nieco spokojniej i położył dłonie na moich ramionach – do niczego cię nie zmuszam. Chcę jedynie, żebyście były bezpieczne. Dam ci tyle czasu, ile będziesz chciała. Poczekam – szepnął, patrząc mi głęboko w oczy. Zaciągnęłam głośno powietrze. Znów próbuje mnie oczarować.
- Tylko błagam, nie daj mu się ponownie wykorzystać – szepnął, zbliżając się do mnie. Jedną dłoń położył na moim policzku i zaczął go głaskać. Znów westchnęłam.
- Gregor, nie możesz być taki zaborczy – powiedziałam o wiele spokojniej. No i mnie ma – doskonale znam całą tą historię z Karlem. Niczego nie zrobię bez zastanowienia. Tylko jeśli będzie chciał zbliżyć się Alicji, mając oczywiście poważne plany, nie mogę mu tego zabronić. Prawnie, to on jest jej opiekunem – dodałam
- Wiem – szepnął. Widziałam, że ta sytuacja go dobija. Zdecydowałam się na całkiem spontaniczny gest. Zarzuciłam mu ręce na szyję i po prostu się do niego przytuliłam. Potrzebowałam tego.
- Tylko tobie ufam, Gregor - szepnęłam mu do ucha. I wtedy poczułam, jak mocno mnie do siebie przyciska.
- Kocham cię – wyznał i pocałował mnie we włosy. Czułam się dziwnie bezpieczna i spełniona. Właśnie przy nim.

W tym momencie do sali ponownie wbiegła Alicja a za nią weszła moja mama.
- Do domu! Do domu! - krzyczała – Mamo, zobaczysz jaki fajny pokój mi Gregor urządził! - dodała uradowana.
- Będziemy mieszkać u ciebie? - spojrzałam na niego zaskoczona. On jedynie się uśmiechnął.
- Zobaczysz – odpowiedział tajemniczo.



**
A napisałam sobie właśnie rozdział, więc go dodaję. Zawsze to lepiej niż czekanie kolejny tydzień :)
Jak Wam się podoba? Chyba już lepiej. Mniej tego smutku i w ogóle dennej atmosfery.
Kilka zwrotów akcji nas jeszcze czeka oczywiście, ale postaram się już nie rozdzielać Grega i Moniki.
Udanego weekendu! ;***

Ann

5 komentarzy:

  1. Witaj Kochana.
    Rozdział oczywiście cudowny.
    Nie wiem czy Karl się zmienił czy coś kombinuje.
    Wydaje mi się,że może jeszcze namieszać.
    Za to widać,że w Monice rodzą się jakieś uczucia co do Gregora i to jest chyba najważniejsze.
    Gregor nadal kocha Monikę i Alicję.
    Zastanawia mnie ten nowy pokój Alicji czyżby Gregor kupił nowy dom dla niego,Moniki i Alicji.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 15 do Gregora i Sophie
      http://czy-to-milosc-gs.blogspot.com/
      Buziaki :*

      Usuń
  2. Już jestem :)
    Kochana, cudowny rozdział! Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem i powoli zaczynam ci zazdrościć talentu... :)
    Karl... jakoś nie wierzę w jego przemianę. Po co on się znowu miesza? Coś mi się wydaje, że tak łatwo nie odpuści. Ale dobrze przynajmniej, że Monika zaczyna czuć do Gregora coś więcej. Bo przecież on nadal ją kocha, tak samo, jak Alicję. Będzie już wszystko dalej dobrze, prawda? :)
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na pierwszy rozdział! <3
    http://cieplo-twoich-slow.blogspot.com
    PS. Nie wiem, czy informować Cię o nowych rozdziałach, czy nie - jeśli nie chcesz, napisz u mnie :)
    PPS. Zaczęłam już czytać Twoje opowiadanie i wkrótce zostawię komentarz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No no no, kto by pomyślał, że Karl tak nagle przejdzie metamorfozę na "tego dobrego".. Tylko dlaczego czuję na kilometr, że to zwykła ściema? Oby Monika nie nabrała się na jego tanie gierki, bo może być słabo, a on może wykorzystywać to, że dziewczyna straciła pamięć..
    Dobrze, że ma przy sobie Gregora. Facet ją kocha i cieszy mnie, że pomimo zaniku pamięci - ona także zaczyna coś czuć ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń