wtorek, 1 grudnia 2015

Epilog

Fulpmes, 24 grudnia 2015


Święta to taki magiczny czas, który zbliża do siebie ludzi. Gdy z utęsknieniem i niemal dziecinną niecierpliwością czekamy na pierwszą Gwiazdkę. Kiedy spotykamy się z rodziną przy stole wigilijnym, przy pięknie ozdobionej, wielkiej choince. Kiedy dzielimy się opłatkiem, składając sobie życzenia. Kiedy wspólnie śpiewamy kolędy, przy akompaniamencie fortepianu. A na koniec niecierpliwie oczekujemy na prezent, który wręcza nam prawdziwy Święty Mikołaj, z brodą, dużym brzuchem w tym swoim czerwonym kubraczku. Tak, to wszystko wygląda jak w bajce. Jak w puszczanych od dwóch miesięcy reklamach świątecznych, pokazujących szczęśliwe i idealne rodziny. Tylko, że moje święta rzeczywiście przypominały te, które oglądałam w telewizji. I Schlierenzauerowie okazali się właśnie taką ciepłą, radosną i szczęśliwą rodziną.
- Zjedz jeszcze kawałek tego karpia w sosie własnym pani Gellert, Gregor. Jest przepyszny, normalnie palce lizać! - zachwalał jego ojciec, mając pełne usta ryby, a w ich kącikach sos czosnkowy - naprawdę, musi mi pani zostawić przepis, bo choć Angie świetnie gotuje to tak wspaniale przygotowanej ryby jeszcze nie jadłem - mówił szczerze powodując u mojej mamy szkarłatne rumieńce w połączeniu z samozadowoleniem, jakie z pewnością czuła. A tak się bała tych świąt w Austrii.
- Boże, tato, ja już nie mogę! - żalił się szatyn, opierając się całym ciężarem ciała o krzesło, wzdychając ciężko - a spróbuj tych grzybków, które zrobiła Monika. Przecież ja walnę po jutrze o bule albo Heinz wyrzuci mnie z kadry za przekroczenie wagi - mówił śmiertelnie poważnie. Nie potrafiliśmy się nie roześmiać.
- A to moich dań już nikt nie pochwali? - odezwała się z udawaną obrazą pani Angelika.
- I moich! - dodała żona wujka Marcusa.
- A o moich to już nawet nie wspomnę! - no jakżeby mogło zabraknąć ukochanej babci?
Pan Paul, wujek, Gregor i Lucas spojrzeli na najważniejsze kobiety swojego życia ze wruszeniem robiąc głośne "oooo" a najmłodszy ze Schlierenzauerów powiedział:
- Przecież wiecie, że jesteście niezastąpione, a bez was i waszego jedzenia nie moglibyśmy żyć.
Babcia była wyraźnie zadowolona z takiej odpowiedzi, ale pani Schlierenzauer razem z bratową wyczuły ironię oraz porozumiewawcze spojrzenie panów, więc po prostu wywróciły oczami w geście rozpaczy. Za to bracia przybili sobie żółwika.
- Ale moja mamusia gotuje najlepiej na świecie i nawet babcia Beatka tak nie umie - wtrąciła się mała Alicja, która do tej pory była pochłonięta dokańczaniem swojej porcji śledzi - ale ty, babciu też dobrze gotujesz, nie musisz się obrażać, I babcia Angelika też! - dodała patrząc to na jedną to na drugą z miną wyrażającą szczere oddanie. Obie "babcie" westchnęły i uśmiechnęły się do małej.
- Moja urocza królewna! - powiedziała mama i mocno przytuliła do siebie siedzącą obok dziewczynkę.
- A ja powiem tak: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść - odezwała sie rozbawiona całą sytuacją Gloria.
- Odezwała się ta, co wcale nie umie gotować - odparł jej Lucas, za co dostał po głowie.
- Boże kochany, przecież my mamy takich gości a wy zachowujecie się jak pięcioletnie dzieci. I to jeszcze w Wigilie! - lamentowała blondynka. I znów całe grono wybuchło śmiechem.

Kolacja okazała się naprawdę strzełem w dziesiątkę. Mimo tego, że było nas tu naprawdę dużo, bo nie licząc Schlierenzaerów, Glorii ze swoim rocznym juz synkiem i chlopakiem, babci Prock, i wujka Marcusa z rodziną, mnie oraz Ali, na Święta do Innsbrucka zawitała takze moja mama razem z Alkiem i Kasią. I to nic, że na tym wielkim stole, ktory bez problemu nas pomieścił, stało nie 12 ale pewnie i z 30 potraw. Atmosfera była tak rodzinna i tak dobrze się bawiłam, że przez cały wieczór uśmiech nie schodził mi z twarzy. Rozmowy trwały w najlepsze i nie dotyczyły tylko i wyłącznie kariery Gregora. Okazało sie, że Austriaków naprawdę interesowało, jak żyje się w Polsce i tematów do dyskusji nie zabrakło. Mimo wcześniejszych niesnasek pomiędzy moim bratem a chłopakiem, wydawało się, że dziś dogadują się świetnie i już dawno zapomnieli o wcześniejszych urazach.
Co jak, co, ale mój żołądek też miał swoje granice, mimo, że teraz mogłam spokojnie jeść za dwoje. Wzięłam głęboki oddech, wzdrygając się lekko z powodu chwilowo zbyt obszernej pojemności mojego brzucha i z czułością go pogładziłam. Był już dość zaokrąglony i uroczo prezentował się w sukience, jaką dziś włożyłam.
- Wszystko w porządku? - szepnął z nutką niepokoju szatyn, który właśnie obrócił się w moją stronę i dostrzegł grymas na twarzy. Chwyciłam go za rękę i uśmiechnęłam się promiennie.
- Wręcz przeciwnie, jest cudownie - powiedziałam szczerze - tylko chyba trochę się przejadłam - usłyszałam jego melodyjny śmiech.
- A to dopiero Wigilia. Co powiesz jutro i po jutrze? - dodał z rozbawieniem.
- Nie wiem, chyba pęknę - odparłam, a on znów się zaśmiał - dziękuję ci za te Święta. Naprawdę jestem szczęśliwa - zobaczyłam promyki w jego oczach i poczułam mocniejszy uścisk dłoni.
- Nie ma za co - szepnął - wreszcie czuję, że te Święta już co roku będą miały sens - odpowiedział poważnie. Milczałam przez chwilę.
- Nigdy nie cieszyłeś się na Święta? Nawet kiedy byłeś jeszcze z Sandrą? - przez jego twarz przez moment przebiegł cień, ale zaraz znów na mnie spojrzał.
- Ona nie lubiła Świąt. Zawsze uważała, że co roku jest to samo i zawsze wolała pojechać w tym czasie, gdzieś gdzie jest lato. Ale ja nigdy się na to nie zgodziłem. Dla mnie Święta to cenny czas, kiedy mogę spokojnie pobyć z bliskimi, a to się rzadko zdarza w ciągu roku. I zawsze cieszę się na nie jak głupi - dodał, a ja się uśmiechnęłam. Biorąc pod uwagę, że kiedy przez pół dnia szukał idealnej choinki, którą z ledwością tu przytargał a potem nie pozwolił nikomu jej dekorować, bo prawo do tego ma tylko on i Ala, to chyba należy przyznać, że ma tego świra na punkcie świąt.
- No, czas na prezenty! - krzyknął uradowany pan Paul, zacierając dłonie z radości a  ja aż podskoczyłam.

Kiedy chwilę później do salonu wkraczał Święty Mikołaj, myślałam, że padnę ze śmiechu. Ja wiem, że w tej rodzinie raczej nie ma zbyt masywnych mężczyzn, ale żeby angażować do tej roli biednego chudego Lucasa? Naprawdę wyglądał przekomicznie z tym wiszącym na nim kostiumie i chudymi nogami. Gregor palnęł ręką w czoło i pokręcił zrezygnowany głową a mina Glorii mówiła "to nie był mój pomysł". Za to reszta pań, a w szczególności babcia Prock, były zachwycone! Spojrzałam na Alicję, Oczy wyszły jej z orbit i wiedziałam, że jest wniebowzięta. Jej wiara w istnienie świetego Mikołaja nigdy nie została podważona.
- Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? - spytał "Święty Mikołaj", obniżając głos. Gregor znów zwątpił a Gloria z Kasią były cale czerwone od powstrzymywanego śmiechu.
- A jest tu taka mała dziewczynka. I chyba była bardzo grzeczna, co Ala? - zwróciła sie do niej moja mama. Ala lekko pokiwała głową, nic się nie odzywając, tylko wpatrywała się w postać Mikołaja z nieukrywaną ciekawością.
- No to chodź no tu, Ala. Święty Mikołaj chyba znajdzie coś dla ciebie w tym wielkim worku - powiedział i zabrał się za szukanie odpowiedniej paczki w rzeczywiście sporym, czerwonym worku. Dziewczynka podeszła do niego nieśmiało, a ten klepnął jej miejsce na swoich kolanach. Lucas dwoił się i troił, szukając odpowiedniego prezentu a Gregor znów wzniósł oczy, wołając o pomstę do nieba. Próbował gestami pokazać bratu, że prezent jest w drugim pomieszczeniu, ale ten w ogóle nie reagował. Dopiero po chwili zorientował sie, o co chodzi szatynowi.
- Aaaa, prawda! - powiedział, drapiąc się po głowie i patrząc z uśmiechem na małą. - twój prezent, kochana, nie zmieścił się w tym magicznym worku - dodał - ty, młody człowieku  - wskazał palcem na Gregora, którego cierpliwość już dawno się skończyła. - mógłbyś przynieść go tu z drugiego pokoju? Obawiam się, że sobie sam nie poradzę. - szatyn podał mi aparat, którym do tej pory skrupulatnie robił zdjęcia i na chwilę zniknął z salonu. Po minucie wrócił, prowadząc ze sobą prześliczny kolorowy wózek dla lalek. Taki, o jakim Alicja zawsze marzyła. Dziewczynka aż pisnęła z radości, gdy ujrzała to cudo. Po chwili podbiegła do Gregora i zaczęła oglądać prezent z każdej strony.
- Teraz będę mogła mieć dzidziusia jak mama! - dodała, klaszcząc w dłonie. Całe grono się zaśmiało a mama spojrzała na mój brzuszek z czułością.
Ala na dobre zajeła się zabawą, a "Święty Mikołaj" rozdawał prezenty całej reszcie. Następny w kolejce był Gregor, a kiedy już otrzymał swój prezent, czyli wymarzony Smartfon, wrócił na swoje miejsce szepnął ciche "dziękuję", a ja mogłam oprzeć podbródek o jego bark i tym samym się do niego przytulić. Szatyn chwycił mnie za dłoń i usniósł ku górze, by ją pocałować. Czułam przy nim taki błogi spokój, że oprócz jego obecności nic mi więcej nie było trzeba.
Zabawa trwała w najlepsze. W pewnym momencie Lucas zawołał:
- A teraz Święty Mikołaj znalazł coś dla...Moniki! - i wyciągnął małe pudełeczko, może wielkości pięści. Wstałam i udałam się w jego stronę a on tak jak dla każego, poklepał miejsce na swoich kolanach. Cóż, przy mnie na pewno nie miał łatwo. Ale moje współczucie szybko zamieniło się w rozbawienie.
Po chwili wręczył mi pudełeczko, na które patrzyłam teraz z ciekawością.
- A może rozpakujesz i zobaczymy, co to? - zachęcił mnie nieśmiało, a ja spojrzałam na niego podejrzanie. W salonie zapadła cisza i czułam wzrok wszystkich na sobie, co wcale nie było przyjemne. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam niezręcznie pozbywać się kolorowego papieru. Kiedy zdjęłam papier, moim oczom ukazało się czerwone etui. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy było to, że w środku zapewne znajduje się biżuteria.
- No, owtórz - ponaglał mnie Lucas. Posłałam mu mordercze spojrzenie, a potem z wahaniem otworzyłam pudełeczko. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zamiast eleganckich kolczyków w środku znalazłam wielki pierścionek z brylantem. A raczej pierścień, jak pomyślałam.
- No kochana, to chyba coś oznacza - puścił mi oczko "Święty". Moje zaskoczenie było tak duże, że nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.

Nim jednak zdążyłam wyplątać się z tej niejako niezręcznej sytuacji, u mojego boku pojawił się Gregor. Patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami, które teraz były pełne nadziei. Uklęknął na jedno kolano i chwycił mnie mocno za ręce. Niemal czułam bicie jego serca, które teraz szalało w jego piersi.
- Moni, czy zgodzisz się zostać moją żoną? - cisza, jaka panowała w pomieszczeniu sprawiała wrażenie, że nikogo oprócz nas dwojga tutaj nie ma. Szybko jednak przerwała ją Alicja:
- Mamo, Gregor ci się oświadcza a ty siedzisz sobie na kolanach u Mikołaja! - krzyknęła z pretensją, a ja parsknęłam śmiechem przez właśnie spływające po moich policzkach łzy, nieustępliwie patrząc mu w oczy. Dostrzegłam jego zaciśnięte usta i widziałam napięte mięśnie.
- Tak - szepnęłam, a on głośno wypuścił powietrze. To tak krótkie słowo wywołało lawinę szczęścia i  radości wśród zgromadzonych. Nim się zorientowałam, Gregor już trzymał mnie w swoich ramionach a następnie złożył czuły pocałunek na moich ustach.
- Tak bardzo cię kocham - szepnął.

- Patrzy na ciebie jakbys była jego najcenniejszym trofeum - powiedziała pani Angelika, której pomagałam znosić naczynia do połączonej z salonem kuchni. Zerknełam na siedzącego przy choince Gregora, tulącego do siebie Alicję. Kiedy nasze sposjrzenia się spotkały, uśmiechnęliśmy się do siebie tak, jak tylko my potrafimy.
- Cieszę sie, że ci się oświadczył. Wiem, że dasz mu dużo szczęścia - zaskoczyły mnie słowa przyszłej teściowej, gdyż do tej pory nie okazywała mi tyle ciepła, co dzisiejszego wieczoru. Uśmiechnęłam się do niej nieśmiało.
- I nie jest pani zła, że wkroczyłam do jego życia z dzieckiem na głowie a teraz wkopałam go w kolejne? - spytałam nie patrząc na nią. Kobieta odłożyła brudne talerze i zwróciłą się do mnie:
- Jesteś najlepszym , co go w życiu spotkało. Ja dopiero teraz dostrzegam, jak bardzo on się zmienił. Jak bardzo dojrzał i wydoroślał - zamilkła na chwilę - widzę, że przy tobie cieszy się życiem. Dałaś mu rodzinę, o której zawsze marzył. Zawsze będę stała po twojej stronie.

Znów spojrzałam na salon wypełniony ludźmi. Gloria i Kasia śmiały się do bólu jak dwie najlepsze przyjaciółki a obok nich w wozku spal maly Thobias. Wujek Marcus, Alek i Lucas zawzięcie rozmawiali o piłce nożnej a Ala spokojnie zasypiała w ramionach szatyna. Za to babcia cichutko grała na fortepianie "Cichą Noc", do której śpiewała mama i Gwen, żona wujka. Jedna po polsku a druga po niemiecku. Czuło się tutaj magię. Czuło się tutaj Święta, miłość, ciepło i radość. Tu było wszystko, czego teraz pragnęlam.

Znów z czułością pogłaskałam się po zaokrąglonym brzuchu a następnie udałam się w kierunku faceta moich marzeń. Kiedy zauwazyl jak zmierzam w jego strone, usmiechnal sie do mnie cieplo i wyciagnal reke. Usiadlam na skrawku fotela, a Gregor tak zwyczajnie pocalowal moj brzuch. Przytulilam sie do niego i poglaskalam Ale po glowce, wsluchujac sie w dzwieki koledy. Przyszłość zapowiadała się cudownie.

****
Moje Drogie!

Nadszedł czas pożegnać się z tym opowiadaniem. Mam nadzieją, że zapadło Wam ono w pamięci i że będziecie je miło wspominać. 
Serdecznie dziękuję za Waszą obecność, za tak dużą ilość wyświetleń a w szczególności za Wasze komentarze! Niektóre z Was były ze mną zawsze, za co mogę powiedzieć tylko kolejne wielkie DZIEKUJĘ, a niektóre pojawiały się  z czasem, co również dawało mi wiele radości. Jesteście Kochane <3 nbsp="" p="">
Nie wiem, czy zacznę pisać kolejną historie, choć mam ją  w głowie. Czas nie pozwala mi jednak na chwilę wolnego i na razie muszę sobie zrobić przerwę.
Oczywiście dalej czytam Wasze blogi i na pewno będę na bieżąco. O jakimkolwiem nowym opowiadaniu będę Was po prostu informować.
Liczę, że Was nie zawiodłam i odrobinę mnie polubiłyście.
Do, mam nadzieję, szybkiego napisania!

Wasza Ann x

9 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kocham <3
    Popłakałam się :') ze szczęścia oczywiście. Gregor taki cudowny. I ta magia świat :)
    Szkoda, że to już koniec, a to było moje ulubione opowiadanie (a czytałam ogrom).
    No więc, trzymam cię za słowo, że będziesz pisać. :) Daj znać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję, ale to może właśnie bliżej Świąt. Dziękuję ;*

      Usuń
  2. Witaj Kochana.
    Jejku płacze.
    Z jednej strony że tak pięknie to napisałaś, a z drugiej, że to już koniec.
    Twoje opowiadanie zawsze pozostanie numerem jeden na mojej liście najlepszych opowiadań. Nigdy nie spotkałam się z równie wspaniałym opowiadaniem i autorką.
    Jesteś dla mnie w pewnym sensie autorytetem. Zawsze z utęsknieniem czekam na komentarz od Ciebie u mnie na blogu.
    To nie ty nam powinnaś dziękować tylko my Tobie, że dałaś nam możliwość czytania takiego wspaniałego dzieła.
    Naprawdę DZIĘKUJĘ!!! :*
    Całe opowiadanie było dla mnie czymś niezwykłym.Wręcz codziennie sprawdzałam czy dodałaś nowy rozdział.
    Historia Moniki i Gregora pokazała, że prawdziwa miłość przetrwa najcięższe próby.
    W wielu chwilach podczas czytania Twojego opowiadania łezka zakręciła mi się w oku.
    Myślę że ten epilog powinien być co najmniej nagrodzony nagrodą Nobla tak samo jak całe opowiadanie.
    Poprzez ten jeden magiczny wieczór ukazałaś wszystko co najlepsze.
    Rodzinna atmosfera, poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo brakowało Monice, miłość, którą Gregor darzy Alicję i oczywiście oświadczyny.
    Gregor podjął właściwą decyzję. Monika tak samo... myślę że Gregor to jedno słowo Tak zapamięta do końca życia.
    Cóż mogę powiedzieć na koniec.
    Czytać Twoje opowiadanie to był dla mnie zaszczyty.
    Zapewniam Cię, że z pewnością jeszcze nie raz go przeczytam.
    Dziękuję.
    Czekam na kolejne opowiadanie.
    Do zobaczenia.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kochana.
      Zapraszam na 19 do Gregora i Sophie.
      http://czy-to-milosc-gs.blogspot.com/
      Buziaki :*

      Usuń
  3. Jestem ♥
    Jejku, nie wierzę, że to ostatni rozdział, naprawdę... Jakoś ciężko mi to przyjąć do wiadomości.
    Co ja mogę powiedzieć, epilog idealny, pod każdym względem. Lepszy już chyba być nie mógł. Tak... magicznie i świątecznie nam się zrobiło :)
    To chyba ja raczej powinnam tobie kochana podziękować ♥ Za to, że pomimo braku czasu i przeciwności losu, stworzyłaś dla nas naprawdę piękną historię, przy której można było się uśmiechnąć, ale też i uronić parę łez. Dziękuję za to, że w cudowny sposób ukazywałaś emocje bohaterów i to, że nie zawsze w życiu jest łatwo i prosto. Czasami największa miłość rodzi się w trudach...
    Mam nadzieję, że jednak nie opuszczasz blogosfery i powstanie niebawem coś nowego :)
    Do napisania! ♥
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej kochana, zapraszam na epilog oraz... zupełnie nową historię. Wszystkie informacje znajdziesz na miejscu :**
      http://blue-flares.blogspot.com/2015/12/epilog_11.html

      Usuń
  4. Witam ! ;)
    Nie wierzę,ze to już koniec. Kolejne opowiadanie (poprzednie też czytałam) i całkiem nowe pomysły. Twoje opowiadanie na długi czas (pewnie na zawsze) pozostanie w naszych sercach. Stwierdzam "naszych" bo mam nadzieję,że inni się ze mną zgadzają.
    Kolejne zakończenie z wesołą rodziną Gregora. Wzruszyłam się,nie tylko raz ale przy każdej słodkiej chwili w tym opowiadaniu.
    Dziękuję ci,że je stworzyłaś. Dziękuję,że jest o Gregorze. Dziękuję,że to wszystko było tak pięknie wymyślone i napisane. I dziękuję,że znalazłaś dla nas czas ! <3
    Szkoda,że to już koniec ale nic nie może przecież wiecznie trwać :)
    Chciałoby się napisać do następnego i weny ale zamiast tego życzę ci wesołych świąt a przede wszystkim powodzenia !
    Dziękuję,
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Przepraszam, że komentuję tak późno. Przeczytałam chyba w tamtym tygodniu, ale zrobiłam to na telefonie z postanowieniem, że skomentuję na komputerze, no i zapomniałam o tym. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
    Z jednej strony cieszę się, a z drugiej jest mi smutno. Cieszę się, że bo wreszcie i Monika i Gregor mają to, na co oboje zasłużyli, czyli spokój, miłość i rodzinę. A smutno oczywiście jest mi z tego powodu, że to już koniec.
    Nie żałuję, że tu byłam. Żałuję tylko, że tak późno się tu zjawiłam. Ale lepiej późno, niż wcale, prawda?
    Pięknie opowiedziałaś tę historię. Były momenty, kiedy się śmiałam, ale były też takie, gdy się wzruszałam. Podobała mi się ta przemiana Gregora z beztroskiego chłopca w odpowiedzialnego partnera i ojca. Jest dobrym przykładem tego, jak miłość może zmienić człowieka. Będę tęskniła za nim, za Moniką, za Alą i za resztą bohaterów. Mam nadzieję, że nie żegnamy się na długo i już wkrótce wrócisz do nas z nową historią!
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj,

    Przeczytałam całe opowiadanie dopiero teraz (znalazłam je jak było już napisane w całości) chce Ci powiedzieć, że zmarnowałaś mi cały weekend ;P ( no i kawałek czwartku).
    Tak na poważnie to piszesz naprawdę świetne opowiadania, są momenty kiedy śmieje się przez kolejne 10 minut, są też takie, które czytam 5 razy :) Masz pewne, że za niedługo przeczytam resztę ;)

    OdpowiedzUsuń